Gdy partner okazuje się oprawcą. Życie z hejterem pod jednym dachem
O zazdrości mówi się, że dodaje pikanterii każdemu związkowi, że bez niej miłość nie jest pełna, że podgrzewa temperaturę relacji, gdy ta - na skutek upływu czasu - opada. Jednak negatywne skutki zazdrości, wcale niedotyczące innej osoby, mogą być bardzo poważne, doprowadzić do kryzysu w związku lub nawet jego rozpadu.
Gdyby ktoś powiedział Krzyśkowi, jaką burzę w jego małżeństwie wywoła decyzja o rozpoczęciu zdrowego trybu życia, nigdy by w to nie uwierzył. A wszystko zaczęło się od rodzinnego wesela, na którym kuzyn poklepał go po ramieniu mówiąc: "Ale żeś się upasł!”
Krzysiek nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo on i jego żona Marcelina przytyli w ostatnim czasie. - Praca, stres, nieregularne posiłki i nagle z chudego chłopaka zamieniłem się w grubego faceta - opowiada 35-letni specjalista od nowych mediów. - Marcelina także poważnie przytyła, ale twierdziła, że to normalne po dwóch ciążach.
Naśmiewanie się z treningów
Krzysiek postanowił się wziąć za siebie. Planował schudnąć 25 kg. W jaki sposób? Przede wszystkim poprzez sport, który w czasach liceum i studiów był dla niego ważniejszy niż sama nauka. - Kupiłem buty do biegania, wydrukowałem z internetu plan treningowy, przykleiłem go do lodówki i w drogę - opowiada Krzysiek.
- Tymczasem w moją żonę jakby diabeł wstąpił. Nie dość, że notorycznie wyrzucała mój plan do kosza, bo "lodówka nie służy do obwieszania jej zapoconymi kartkami”, to jeszcze nieustannie ze mnie drwiła, że w czasie biegu wyglądam jak tocząca się góra tłuszczu, że nic mi to nie da, że nie tędy droga. Po treningu podsuwała mi słodycze, gazowane, sztuczne napoje i robiła wszystko, by storpedować moją dietę. Na początku myślałem, że to przez przypadek, ale potem zdałem sobie sprawę, że to celowe działanie.
Jeszcze gorzej się zrobiło, gdy Krzysiek zapisał się na koszykówkę, którą organizowali koledzy z pracy przy wsparciu finansowym pracodawcy.
- Była strasznie wściekła, że spędzam czas nie z nią, robiła awantury, że zamiast zajmować się domem, dziećmi lub czymkolwiek innym, robię coś dla siebie. Zarzucała mi, że marnuję czas, wyrzucam w błoto pieniądze przeznaczone dla rodziny, a jak tłumaczyłem, że darmowe treningi dwa razy w tygodniu z niczego rodziny nie ogołacają, zarzucała mi, że mam na pewno kochankę i to dla niej się tak zmieniam. Nawet kiedyś zadzwoniła do trenera, żeby sprawdzić, czy jestem na koszu... - żali się mężczyzna.
Krzysiek próbował wiele razy zachęcić żonę do ruchu, do wspólnego przejścia na dietę, ale bezskutecznie. Jak twierdzi, Marcelina woli oglądać seriale w telewizji, popijać przy tym piwko i zagryzać paluszki.
Histeria i demolka
Zazdrości na wielu poziomach doświadczył Artur, którego partnerka Monika jest - jak twierdzi - niezwykle zaborczą osobą. - Nie lubi, gdy chodzę gdzieś bez niej, najchętniej spędzałaby ze mną 24 godziny na dobę - opowiada Artur, dyrektor w dużym wydawnictwie.
- Z jednej strony to miłe, ale z drugiej dość męczące. Okazało się nie do zniesienia, gdy chciałem wyjechać na dwa tygodnie do Indii, gdzie na zimę wynieśli się moi przyjaciele. Miałem do przemyślenia kilka spraw związanych z naszym związkiem, ale także dalszą ścieżkę kariery zawodowej. Chciałem się oderwać, zastanowić, odpocząć. Żeby Monice to zrekompensować, zabrałem ją do Barcelony na przedłużony weekend. Tam powiedziałem jej o planowanym wyjeździe do Indii. Dostała szału. Zdemolowała pokój hotelowy: zerwała zasłony, walnęła krzesłem o podłogę, na skutek czego pękło, zbiła lampę. Dostała takiej histerii, że musiałem wezwać pogotowie - opowiada Artur.
Żadne argumenty do Moniki nie trafiały. Nawet szczere wyznanie jej, że przyjaciele Artura zwyczajnie jej nie lubią. Jak również takie, że nie śmierdzi groszem, więc nie ma za co kupić sobie biletu. - Uległem dla świętego spokoju - wyznaje Artur. I dodaje: - Jednak wyjazd miałem zepsuty. Moi przyjaciele zresztą też. Tylko Monika dobrze się bawiła…
Zazdrość o intelektualne rozrywki
Zośka, 38-letnia lekarka, oprócz anestezjologii interesuje się wszystkim tym, co dzieje się wokół niej. Jak twierdzą jej przyjaciele, nie odpuści żadnej ciekawej wystawy, jest na bieżąco z repertuarem teatrów i kin nie tylko w swoim rodzinnym Krakowie, ale także w innych dużych miastach, spotkania autorskie, dyskusje o problemach współczesnego świata, koncerty to jej żywioł. - To taki zwierz społeczno-kulturalny - śmieje się Ania, jej najlepsza przyjaciółka.
Siedem lat temu Zośka wyszła za mąż za Piotrka, który przez krótki czas próbował dotrzymać jej kroku, ale szybko zrezygnował. - Mój mąż woli siedzieć w domu, oglądać sport w telewizji, czyta raczej gazety i nie bawi go latanie za mną po mieście - opowiada Zosia.
- I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie ośmieszał ciągle publicznie tego, czym się fascynuję. Wzięłam udział u dyskusji o roli współczesnej matki - naśmiewał się z feministek, poszłam na wystawę pomników w warszawskiej Królikarni - mówił, że to największe nudy w historii świata, kupiłam kilka nowych książek - robił awanturę o znoszenie makulatury. I jest w tym wyjątkowo zajadły i przykry - dodaje rozgoryczona.
Zośka czuje, że jej mąż sam chciałby się tym wszystkim interesować, kreuje się na intelektualistę, choć wiedzę ma krzyżówkową i w ogóle nie orientuje się w większości zjawisk społeczno-kulturalnych. - Efekt jest taki, że cały czas się kłócimy, mało ze sobą rozmawiamy, a jak już to rozmowy pełne są złośliwości i pretensji, a czasu to już nie spędzamy prawie wcale - żali się kobieta. Bo jak się dogadać z kimś, kto cały czas krytykuje większość rzeczy, które robię? - lekarka pyta retorycznie.
Hejtowanie z zazdrości
- Zazdrość jest rozumiana jako uczucie powszechnie występujące u ludzi, będące mieszaniną szczególnie lęku, smutku oraz złości i które pojawia się, gdy jeden z partnerów w związku ma poczucie, że traci bliską osobę na rzecz kogoś innego - tłumaczy psycholożka Katarzyna Szymańska.
- Tymczasem zazdrość może dotyczyć też tego, jak sami siebie postrzegamy, co o sobie myślimy i za jak wartościowych ludzi siebie uważamy. I to poczucie własnej wartości niejako reguluje nasz poziom zazdrości. Naturalnym jest, że porównujemy się z innymi, żeby wiedzieć, które miejsce w szeregu zajmujemy. Ci, którzy widzą się w wystarczająco dobrym świetle, z zazdrością radzą sobie nieźle, jednak ci, którzy nie mają spokoju w tym względzie, ciągle muszą udowadniać sobie, że nie są gorsi od innych - dodaje ekspertka.
Jak to robią? - Z powodu niskiego poczucia własnej wartości trudno im się wywyższać, więc umniejszają i deprecjonują to, co robią ich "konkurenci”, czyli bliscy, koledzy z pracy, znajomi. I wtedy stają się zgorzkniali, dokuczają, często krytykują, umniejszają znaczenie tego, co ktoś robi. To są te osoby, które w internecie nieustająco krytykują innych, hejtują znane osoby, żeby tylko udowodnić światu, że są nic niewarte. Żona, która sama nic nie robi ze swoją nadwagą, najpewniej zazdrości mężowi działania, więc deprecjonując go, podnosi swoją własną samoocenę. Jednak takie działanie ma wyłącznie charakter destrukcyjny, może oprowadzić nie tylko do kłótni, ale nawet rozpadu związku. - kwituje Szymańska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl