"Gdy zabrał syna na mszę, coś we mnie pękło". Różnice światopoglądowe, które niszczą związki
Ona ma poglądy liberalne, on konserwatywne. Ona brała udział w protestach antyaborcyjnych, on jest zagorzałym katolikiem. Czy jest możliwe, aby połączyć dwa odmienne światy pod jednym dachem? Czy takie relacje mogą przetrwać mimo różnic światopoglądowych? Natalia i Beata opowiedziały nam swoje historie.
29.03.2021 17:28
Gdy pierwsze zauroczenie mija, trzeba się zmierzyć z rzeczywistością i z tym, co nie tylko nas z partnerem łączy, ale też co dzieli. Gdyby życie było proste, wchodzilibyśmy w związki tylko z osobami, z którymi możemy żyć w zgodzie. Często jednak tak się nie dzieje. W naszym kraju tematami potęgującymi emocje niewątpliwie są polityka i religia. Wybierając partnera, często nie zwracamy na te kwestie uwagi, z czasem jednak okazuje się, że są one decydujące i rzutują na przyszłość relacji.
Tak było w związkach Beaty i Natalii. Obie początkowo uznały, że różnice nie mają większego znaczenia, a nawet były na swój sposób fascynujące. Proza życia jednak zweryfikowała wiele.
"Początkowo polityka i religia były tylko dodatkiem do życia"
Natalia Kaczmarek przez 7 lat żyła w związku małżeńskim z zagorzałym zwolennikiem partii aktualnie rządzącej, żarliwym katolikiem, człowiekiem o poglądach mocno prawicowych. Ona jest mniej skrajna, mniej religijna i zdecydowanie bardziej popiera liberałów. Gdy się poznali, Natalia wiedziała, z kim się wiąże, jednak wtedy jej to nie przeszkadzało.
- Byliśmy młodzi. Na wiele spraw nie zwracałam uwagi - mówi kobieta. – Początkowo polityka i religia były tylko dodatkiem do życia. Każde z nas pracowało. Nie było dzieci. Nie miało dla mnie znaczenia to, że on "biega" do spowiedzi i chodzi co niedzielę na mszę. Było to nawet na swój sposób urocze – wyznaje w rozmowie z WP Kobieta Natalia.
Jednak gdy zmieniła się rzeczywistość polityczna w naszym kraju i gdy w małżeństwie Natalii pojawiły się dzieci, skrajne poglądy męża zaczęły kobietę drażnić i przeszkadzają jej do dzisiaj.
- Aborcja – ja na tak, on na nie. Coniedzielne msze święte – ja na nie, on na tak. Koronawirus – ja ufam medykom, on wierzy, że Bóg go ochroni – wylicza różnice światopoglądowe Natalia.
Teraz jest pandemia i przez to zdecydowanie mniej okazji do spotkań. Mąż Natalii jednak systematycznie bierze udział w mszach świętych i zabiera na te msze ich dzieci, co kobietę bardzo niepokoi i denerwuje.
- Przez pandemię maż zrobił się strasznie zawzięty, jeszcze mocniej zaangażowany w swoje poglądy i walczy ze mną na każdym kroku. Przez lata starałam się nie słyszeć, nie widzieć. Wielokrotnie szłam na kompromisy. On nigdy – mówi Natalia. - Gdy w ubiegłym roku, po wprowadzeniu obostrzeń, kazał mi chodzić z dziećmi do kościoła i naszego syna zabrał na mszę, coś we mnie pękło.
Miłosława Janc, psycholog i psychoterapeuta z Pracowni Zdrowia Psychicznego SPLOT, zauważa, że zawsze powinniśmy mieć ustaloną granicę, jak bardzo jesteśmy w stanie na co dzień tolerować inność drugiej osoby.
- Mogę odpuścić dla ciebie pewne rzeczy, bo wiem, jakie to czy tamto jest dla ciebie ważne, ale są kwestie, z których rezygnacja byłaby zrezygnowaniem z siebie, zatraceniem siebie, a na to nie można się zgadzać – twierdzi psycholog.
Tuż po ubiegłorocznej Wielkanocy, okraszonej rodzinną religijno-polityczną awanturą, Natalia zabrała dzieci i wyprowadziła się do matki, gdzie mieszka do dzisiaj.
- Nie zaprosiłam na święta gości - byłam niedobra. Nie poszłam do kościoła, nie puściłam tam dzieci – była awantura. Popieram protesty kobiet - jestem wcielonym złem, takich sytuacji mogłabym wymieniać bez liku - mówi kobieta.
I tu pojawia się kolejna ważna sprawa. Przy wchodzeniu w związki istotna jest kwestia odpowiedzialnego wyboru. - Wybierając osobę zupełnie inną ode mnie, wyrażam tym samym zgodę, że w pewnych sprawach uczestniczę w życiu samotnie, zdając sobie sprawę z tej inności i szanując ją. Codzienność w związkach, gdzie są różnice światopoglądowe, musi być przepełniona szacunkiem i tolerancją, jednak gdzieś musi być ustawiona granica – zauważa specjalistka.
Zobacz także: Bezradność i walka o przetrwanie zadłużonych Polek. Lepiej być bezrobotną niż podjąć pracę?
"To niestety okazuje się nie do przeskoczenia"
Konflikty rodzinne na podobnym tle jak u Natalii pojawiają się też u Beaty Borkowskiej, praktykującej katoliczki, która od 5 lat jest w małżeństwie z mężczyzną o lewicowych poglądach. Para poznała się przez jeden z portali. Podczas spotkania "zaiskrzyło" i Beata szybko poczuła, że to jest ten jedyny.
– Na początku było cudownie. Motyle w brzuchu. Piękne wspólne chwile. Co prawda rodzice ostrzegali mnie, że mogą być problemy, bo on jest inny ode mnie, jednak po raz pierwszy w życiu postanowiłam, że nie będę ich słuchać i zrobię tak, jak czuję – wspomina Beata. - Po ok. 2 latach, gdy te najpiękniejsze emocje opadły, sporo zaczęło mi przeszkadzać.
Zakochani szybko wzięli ślub kościelny, na którym bardzo zależało Beacie. Po roku na świecie pojawiła się ich córka. Teraz po kilku latach Beata widzi sporo problemów, których by nie było, gdyby mąż miał podobne zapatrywania religijne i polityczne jak ona.
- Aktualna sytuacja w kraju i pandemia zdecydowanie nam nie pomagają. Bywa bardzo trudno. Mój mąż z każdym miesiącem jest coraz bardziej przeciwny Kościołowi. Często się o to spieramy. Ja chodzę na msze, on uważa, że przez to przyniosę mu zarazę do domu. On jest za aborcją, ja przeciwko – mówi ze smutkiem kobieta.
Beata zapewnia, że nadal kocha męża i nie myśli o rozstaniu. Ciągle wierzy, że uda się pokonać pojawiające się problemy.
- Mamy dziecko i ślub kościelny, który jest dla mnie bardzo ważny. Nie biorę pod uwagę możliwości rozwodu, jednak nie ukrywam, że dzisiaj już przy pierwszym spotkaniu zainteresowałabym się poglądami mojego przyszłego mężczyzny – mówi.
Na początku związku różnice bywają fascynujące
Różnice do pewnego momentu są fascynujące. Spoglądanie na życie z różnych punktów odniesienia jest bardzo wartościowe, poszerza wzajemne horyzonty i pogłębia perspektywę, rozwija nas. Dokąd inność jest magnetyczna - jest dobrze. Jednak kiedy inność zaczyna się robić obciążeniem, wtedy zaczynają się problemy.
Różnice w poglądach politycznych czy religijnych mogą zniszczyć relację. Dla osób, które nie interesują się aktywnie tymi tematami na co dzień, kwestia różnych poglądów może wypłynąć np. przy okazji spotkań świątecznych. Jednak dużo trudniej mają wielbiciele rodzimej polityki lub ortodoksi religijni, którzy za partnera wybrali sobie osobę o innych przekonaniach.
- Im większa otwartość z obu stron, tym jest większe prawdopodobieństwo, że rozumiejąc tę drugą osobę, nabierzemy do niej szacunku. Jednocześnie chroniąc swoją autonomię, jesteśmy w stanie uszanować niezależność drugiej osoby – podpowiada ekspertka.
Niezależnie od różnic religijnych i politycznych zawsze należy pamiętać, że każdy z nas jest inny. Dlatego im więcej spraw nas w związkach łączy, tym lepiej.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl