Blisko ludziGeniusz czyli potwór

Geniusz czyli potwór

Geniusz czyli potwór
Źródło zdjęć: © PAP
30.12.2009 11:48, aktualizacja: 28.06.2010 08:58

Oddawali dzieci do przytułków, żyli z kilkoma kobietami naraz, wypierali się swoich żon i przekonań. Często każdy kolejny obraz czy książka kończyły ich aktualny związek. Pablo Picasso, Jean-Paul Sartre, Bertolt Brecht… Genialnym twórcom daleko do doskonałości ich dzieł.

Oddawali dzieci do przytułków, żyli z kilkoma kobietami naraz, wypierali się swoich żon i przekonań. Często każdy kolejny obraz czy książka kończyły ich aktualny związek. Pablo Picasso, Jean-Paul Sartre, Bertolt Brecht… Genialnym twórcom daleko do doskonałości ich dzieł.

Bertolt Brecht lubił powtarzać, że każdy geniusz ma w sobie coś z szaleńca i potwora. Jeden z największych XX-wiecznych dramaturgów i filozofów sam był tego najlepszym przykładem. Paul Johnson swoją opowieść o nim zatytułował „Serce z lodu” i trudno o trafniejsze określenie. Bezduszny, cyniczny, patologiczny kłamca. Moralista w sztuce, amoralny w życiu. Choć przyznawał, że „natchnienie” czerpał od kobiet, niszczył swoje wybranki jedną po drugiej, okłamując bez poczucia winy. Kłamstwo było zresztą jego ulubionym orężem także w zabiegach o sławę, której łaknął obsesyjnie. Dla kariery zrobiłby wszystko i wszystkich poświęcił. Zachwycano się jego dramatami, ale za postępki obwołano karłem moralnym i konformistycznym potworem.

Pisarz był zdeklarowanym marksistą, jednak do komunistycznej partii nie wstąpił, bo marzył o karierze na Zachodzie. Potępiał totalitaryzm, ale nigdy nie skrytykował Stalina i nie wybronił kolegów przed dożywotnim więzieniem, choć mógł ich ocalić! Po wojnie zamieszkał w NRD i przyjął obywatelstwo austriackie, by napychać legalnie konto w Szwajcarii. Na miano łotra, króla łgarzy i mistrza zdrady zasłużył jednak za sprawą swych relacji z kobietami. „Byłam jego własnością, nie mając do niego praw, co dawał mi odczuć” – wspomina Paula Barnholzer, pierwsza z ważnych kobiet w jego życiu.

Kolekcjonował je niczym dzieła sztuki, choć nie darzył swych zdobyczy miłością, nie mówiąc już o trosce. Aktorkę Margarethe Steffin, która pojechała z nim do Moskwy i tam ją aresztowano, zostawił w sowieckim łagrze. Potwornie brzydki, niedbający o higienę (jedna z jego przyjaciółek opowiadała, że zawsze był brudny i sama musiała mu myć szyję i uszy!) żył w „seksualnym kolektywie” z wieloma kobietami, płodząc z nimi dzieci. Gdy obiecywał małżeństwo Pauli, to samo mówił pannie Zoff (którą zmusił do aborcji i doprowadził do psychicznej degrengolady). Gdy stawał z nią przed ołtarzem, miał już romans z wielką niemiecką aktorką Helene Weigel. „Była mi bardziej użyteczna niż panna Zoff” – pisał w dzienniku. Kiedy ta dała mu syna, romansował już z dwiema aktoreczkami jednocześnie – jedna z nich próbowała potem popełnić samobójstwo. Rozkochał w sobie nawet własną sekretarkę, która jeździła za nim po świecie z ciężką gruźlicą (nie pozwolił jej się leczyć, bo była mu „niezbędna”!). Gdy zostawił ją i wyjechał za ocean,
zmarła w ciągu dwóch tygodni. Helene też od niego odchodziła i to dwukrotnie. W 1937 roku uciekła z dziećmi (miała ich dwoje, zajmowała się też dwójką dzieci Brechta z wcześniejszych związków) do ojca do Wiednia. „Był potworem – dymał wszystko, co się chyżo po scenie rusza, i porzucał niczym zużyte skarpetki” – pisał Giorgio Strechler, jego uczeń. Kiedy umierał w wieku 58 lat, towarzyszyły mu… cztery kobiety, którym „kazał” się z sobą zaprzyjaźnić. Jego życzeniem było, by po śmierci przebito mu serce stalowym sztyletem, co miało chronić ciało przed robactwem. „Uczyniono tak i ogłoszono to – dla wielu, którzy go znali, była to pierwsza wzmianka o tym, że miał serce” – napisał Paul Johnson.

Pabla Picassa łączy z Brechtem komunistyczna ideologia i opinia oprawcy kobiet. Wyrobiła mu ją jedna z jego partnerek, Franųoise Gilot w książce opisującej ich wspólne lata. Jego talent rujnowania życia partnerkom dorównuje temu do tworzenia arcydzieł. Poczet jego kobiet otwiera Fernande Olivier, pierwsza wielka miłość Pabla, którą rzucił, zostawiając bez środków do życia, gdy zyskał sławę. Olga Koklowa, pierwsza żona Picassa, wyrafinowana, arystokratyczna dama, jawi się jako uosobienie macierzyństwa na obrazie „Matka i dziecko”. Dzieło powstało po narodzinach Paula, najstarszego syna Picassa, który wiele lat później, już jako ojciec rodziny, miał żebrać o wsparcie pod domem ojca milionera.

Wnuczka Marina, w głośnej książce „Mój dziadek Picasso”, opisała bezduszność genialnego malarza i „chorą na Picassa babkę Olgę”, która mimo wiecznych upokorzeń całe życie próbowała odzyskać jego miłość. Wspomina, jak z młodszym bratem dobijali się do posesji dziadka, by niezmiennie słyszeć przez głośnik od lokaja: „Jaśnie pan nie ma dla was czasu”. Zapamiętała sceny upokorzeń i rzucane jak jałmużna pod nogi grosze, rodzinę „naznaczoną dziadkiem Picassem” oraz samobójczą śmierć swego brata Pablito, który gardził żebrzącymi o pomoc Pabla rodzicami. Ponoć nie sposób zliczyć „owoców” namiętności artysty, on zaś „nie palił się” do legalizowania ojcostwa. Najsłynniejsza z jego muz, Dora Maar – piękna i utalentowana fotografka i malarka, nie dała mu potomka, była jednak jego największą miłością. Uwiecznił ją na setkach płócien – na najbardziej znanym ,,Portrecie Dory Maar” jest uosobieniem drapieżności, a płomienne barwy symbolizują jej temperament. Pablo szalał z miłości… póki znudzony nie zaczął szukać nowej
przystani. Nowe, młodsze kochanki, którym wedle Pabla winna „matkować”, przyprawiły Dorę o nerwowe załamanie. Ciężka terapia elektrowstrząsami nie dała pożądanych skutków – Maar nigdy nie wróciła do życia i malowania. Gdy trafiła na leczenie, Picasso był już zakochany w Franųoise Gilot, młodziutkiej, ślicznej malarce.

„Dora Maar złożyła siebie w ofierze na ołtarzu sztuki Picassa” – miała napisać później Franųoise. 40 lat młodsza od swego mistrza kochała go bez opamiętania. Z tego związku pochodzi kolejnych dwoje dzieci – Claude i znana światu Paloma. Franųoise będzie jedyną kobietą Pabla, która znajdzie siłę, by go porzucić, gdy w jego życiu pojawi się nowa kobieta. Za upokorzenia weźmie odwet książką o swoim życiu z potworem, której druk Picasso próżno usiłował zatrzymać. Ostatnią wybranką mistrza była o 45 lat młodsza Jacqueline Roque, która wytrwała przy nim aż do śmierci, by potem popełnić samobójstwo. „Kolekcjonował kobiety i ustawiał je we własnym muzeum. Nie ucinał im jednak całkowicie głów. Chciał, aby trochę życia pozostało, by nadal wydawały ciche okrzyki radości lub bólu, by dowieść, że pozostało im jeszcze drgnienie życia zawieszonego na nitce, której koniec był w jego rękach. Choć już go nie obchodziły, nie mógł znieść, by którakolwiek mogła mieć nowe życie” – pisze Franųoise we wspomnieniach.

Jean-Paul Sartre – słynny filozof i pisarz, współtwórca egzystencjalizmu, był patologicznym egoistą, bo jak twierdził: „Matka darzyła go przesadnym uwielbieniem, co wytworzyło w nim narcyzm i bezkrytyczną wiarę w siebie”. Szybko odkrył w sobie przywódcze zdolności i umiłowanie prowokacji. Podczas egzaminów z filozofii poznał Simone de Beauvoir – swą partnerkę życiową, przyszłą autorkę „Drugiej płci”. Ich związek nazywał konieczną miłością. „Będziemy ze sobą do końca. Ale jesteśmy w naszej miłości wolni. Możemy miewać inne związki” – przekonywał. Miewał więc romanse z innymi kobietami, z których zwierzał się ze szczegółami Simone. Cierpiała, ale przystała na to.

One też cierpiały. Jego eks-kochanka Jollvet na widok Sartre’a wchodzącego do hotelowego holu z inną zgasiła papierosa na swej dłoni. „Sartre miał ogromny apetyt na kobiety. Stawiał raczej na ilość niż jakość” – twierdzi Deirdre Bair, jego biografka. „Nawiązałam romans z Sartre’em na początku lat 50., bo potrzebowałam rozgłosu” – wspomina piosenkarka Juliette Greco. Była jedną z wielu, które „wypłynęły” z jego pomocą. Im był starszy, tym chętniej ten szpetny i mierzący ledwie 158 cm mężczyzna otaczał się młodszymi dziewczętami. Jako 60-latek spotykał się z łasymi na jego sławę i pieniądze 17-latkami!

„Ileż on wydawał na nie pieniędzy” – pisała po jego śmierci Simone. Choć przyszedł czas, że jej sława dorównywała jego, ta najzdolniejsza studentka Sorbony, autorka sztandarowego dzieła feminizmu (porównywała w „Drugiej płci” małżeństwo do prostytucji), na zawsze pozostała uzależniona od Sartre’a, bezradna wobec własnych uczuć. Głośno chwaliła aborcję (wielokrotnie poddawała się jej na prośbę kochanka) i manifestowała swoją niechęć do macierzyństwa i posiadania dzieci. Wierzyła, że to przekona ostatecznie Sartre’a o wyjątkowości ich związku. Nie miała pojęcia, jak bardzo była oszukiwana – wpajając jej konieczność absolutnej wolności w związku, Sartre kilku kobietom proponował małżeństwo. Po jego śmierci wyszło na jaw, że „adoptował” jedną ze swoich ostatnich młodych kochanek, Arlette. Odziedziczyła po nim wszystko, w tym prawa autorskie. Simone odebrała to jako wielką zdradę, mimo że u schyłku życia zalegalizował ich związek.

Okrutny był nie tylko dla kobiet – nie szanował i nie umiał słuchać ludzi, zawsze narzucał swoje poglądy. Amerykański reżyser John Houston, z którym pracował, wspominał: „Nie istniało nic takiego, jak rozmowa z Sartre’em – to on mówił nieustannie, nie dało mu się przerwać. Trzeba było czekać, by potworowi dech zaparło, ale tak się nie działo. Słowa wylewały się z niego potokiem, a mówił wyłącznie o sobie”. Głośno było o jego odmowie przyjęcia Literackiej Nagrody Nobla – zaszczyty zdaniem Sartre’a „ograniczały wolność”. Nie przeszkodziły mu jednak stać się ojcem chrzestnym ruchów terrorystycznych; sprawcy straszliwych zbrodni w Kambodży w latach 70. studiowali u niego, chłonęli nauki Sartre’a o „koniecznej przemocy” jako metodzie walki. Charles de Gaulle, którego nie znosił, nazwał go największym potworem wśród geniuszy. Starość upłynęła mu na ekscesach wśród haremu dziwek i pijaństwie.

Dwa wieki przed Sartre’em potworem ochrzczono też innego geniusza idei – Jean-Jacques’a Rousseau. Twórca „Emila”, wielbiący naturę, a wraz z nią stan „pierwotnej dzikości”, choć ogłosił się przyjacielem całej ludzkości, kochał wyłącznie siebie. Znajomi pytali sarkastycznie: „Jak to możliwe, że przyjaciel ludzkości nie jest ani trochę przyjacielem ludzi?”. Bo Rousseau ludzi nienawidził, zadawał się tylko z tymi, którzy byli mu przydatni. Sam uważał się za ostatniego niezepsutego cnotliwca, co nie przeszkadzało mu być całe życie utrzymankiem bogatych kochanek – m.in. słynnej baronowej de Warens. Ratowała go z nędzy po wielekroć, ale gdy mu się powiodło, a ona straciła majątek, zlekceważył jej prośby o wsparcie. Zmarła w przytułku, w kompletnej nędzy z niedożywienia. Swoją wieloletnią kochankę (a pod koniec życia i żonę!) – niepiśmienną praczkę Teresę, traktował z największą pogardą. On, głoszący teorię wyższości natury nad cywilizacją i nauką, „dzikusów” nad ludźmi wykształconymi, wyśmiewał ją, tytułując
„tępym nieukiem”. Przepaść między teoriami, jakie głosił, a tym, jak żył, była gigantyczna.Ten miłośnik ludzkości spłodził z Teresą pięcioro dzieci, z których wszystkie oddał do przytułku! Nie chciał nawet znać ich imion! Jeden z badaczy napisał: „Był masochistą, sadystą, człowiekiem niezdolnym do normalnych uczuć, prawie paranoikiem, narcystycznym introwertykiem, wreszcie – irytującym skąpcem”. A jednak, czytając wydaną przed dwoma wiekami Biblię zakochanych – „Nową Heloizę”, wzruszamy się do łez, odczuwamy potrzebę bycia lepszymi. I nie zmieni tego fakt, że jej autor był wcielonym potworem.

Najsłynniejszy amerykański kowboj, wielki aktor John Wayne, legenda Hollywood, miał zwyczaj porzucać kobiety, gdy tylko zaszły w ciążę. W USA żyje ponad 20 potomków gwiazdora, ale poza pierworodnym żaden nie został przez niego uznany. Czy ma to jednak jakiekolwiek znaczenie dla widzów „El Dorado” albo „Rio Grande?”. Także Antoine de Saint-Exupéry, autor „Małego Księcia”, jednej z najbardziej poruszających opowieści o uczuciach, nie był rycerzem bez skazy, na jakiego go kreowano. Doprowadził żonę do choroby nerwowej.

Charlie Chaplin był tyranem dla swoich synów, obaj zmagali się przez całe życie z psychicznymi zaburzeniami, upokarzani przez genialnego ojca. Chaplin – ojciec 11 dzieci, 4-krotnie żonaty, w tym raz z 17-letnią, drugi – z 16-letnią lolitką, oskarżony o pedofilię, musiał uciekać z Ameryki do rodzinnej Anglii. To on był pierwowzorem bohatera skandalizującej „Lolity” Nabokova. Wszystko to nie ma jednak wpływu na odbiór „Wielkiej włóczęgi” czy genialnego „Dyktatora”. Inny geniusz, Salvadore Dali, tak zaczyna swoją biografię: „Gdy miałem 7 lat, chciałem zostać Napoleonem. Odtąd moja ambicja nie przestawała rosnąć, podobnie jak moja mania wielkości”. Jego żądza władzy i sadyzm w niczym nie przeszkodziły w uznaniu go za geniusza, a wręcz pomogły w zrobieniu gigantycznej kariery i zdobyciu ukochanej Gali. Słynne sceny „Psa andaluzyjskiego”, które zrealizował razem z Luisem BuĖuelem (przerażające ujęcia kobiecego oka rozcinanego brzytwą, dziurawa ręka, z której wychodzą mrówki), w pełni oddają paranoję artysty.

Męczennice sztuki – partnerki wielkich artystów, naukowców, gnębione i upokarzane przez genialnych szaleńców, rzadko porzucały swych „oprawców”, uwiedzione ich nieprzeciętnym talentem. W mitologii greckiej geniusza utożsamiano z demonem, z kimś obdarzonym mocą nadprzyrodzoną. Pojęcie to miało dwuznaczny charakter – stanowiło pozytywne i negatywne określenie nadludzkiej istoty. Czy jest możliwe, by istniała reguła, że wielkie umysły rodzą także plugawe uczynki? Niewykluczone. Nie łudźmy się, wbrew obowiązującej poprawności politycznej ludzie nie są sobie równi. Przypadek zwany geniuszem zawsze może liczyć na specjalne względy. Geniuszom wolno więcej. I choć nie należy ich rozgrzeszać, to dzieła, które po nich zostają, choćby po części rekompensują ich postępki. Nawet najbardziej zażarci moraliści przyznają , że bez „Panien z Awinionu” Picassa czy „Małego Księcia” Exupéry’ego świat byłby znacznie uboższy.

TEKST JUSTYNA KOBUS

Wykorzystane w artykule cytaty pochodzą z głośnej książki Paula Johnsona „Intelektualiści”, Wyd. Zysk i S-ka.

Wydanie internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces