Godziny dla seniorów powodem konfliktów w sklepach. Postawa starszych osób drażni klientów, którzy boją się koronawirusa
Brak rękawiczek, omijanie kolejek i przychodzenie do sklepów po godz. 9 to zachowania, które po wprowadzeniu godzin dla seniorów zaczęły szczególnie drażnić innych klientów. "Stałam w kolejce pod jednym z dyskontów. Przede mną sznur seniorów, a kolejka niemal się nie przesuwała. Po godzinie stania na zimnie wróciłam do domu, bo zbliżała się godz. 10".
Kamila Walas jest studentką piątego roku studiów medycznych, ale dorabia w dyskoncie. Sklep, w którym pracuje, znajduje się w dużym mieście, w dzielnicy, która zamieszkiwana jest głównie przez osoby starsze.
– Jako pracownicy mamy świadomość, że przychodzi do nas wielu seniorów, dlatego kładziemy duży nacisk na przestrzeganie obostrzeń. Przed wejściem każdy klient jest zobowiązany do dezynfekcji rąk i założenia jednorazowych rękawiczek foliowych, nawet jeśli ma swoje rękawiczki lateksowe, i tak musi założyć na nie nasze. Każde zewnętrzne rękawiczki traktujemy podejrzanie i wpuszczamy na sklep dopiero osoby z tymi naszymi, na obydwóch dłoniach. Staramy się też rozładowywać kolejki. Żeby ludzie się nie kumulowali, żeby był zachowany przepływ klientów i nie trzeba było czekać na dworze – opowiada.
Do marketu wracał trzy razy
Niestety, mimo nacisku pracowników sklepu na ochronę klientów, nie wszyscy chcą dopasować się do panujących zasad. Kasjerka notorycznie słyszy z ust seniorów argumenty, że "na coś trzeba umrzeć" lub wręcz przeciwnie, że "człowiek już tyle przeżył, to mu wirus i nic nie zrobi".
– Uczulamy również na odległości w kolejkach, kasujemy dopiero gdy odejdzie poprzedni klient, ale bywa, że ludzie i tak robią swoje. Na środku alejki potrafią się spotkać dwie sąsiadki i opowiadać sobie, co słychać u wnuków czy jakie sałatki przygotowały na święta – mówi. – Jeszcze przed wprowadzeniem obostrzeń duża część klientów nosiła maseczki. Niestety, nieprawidłowo. Na brodzie, nos odkryty, dotykali tych maseczek dłońmi, żeby za chwilę podać mi pieniądze. Próbowałam delikatnie zasugerować, że robią coś źle, bo uczyłam się tego na studiach, ale wiele razy spotkałam się z atakiem. Ludzie uznawali, że nie mam prawa nikogo pouczać, bo jestem tylko kasjerką, a oni wiedza lepiej.
Zobacz także: Smacznego na dobry wieczór! Odc. 2: Chlebek bananowy
Do supermarketu przychodzą też klienci, którzy robią zakupy codziennie, a nawet kilka razy dziennie.
– Pamiętam pana koło siedemdziesiątki, który już o godzinie 8:00 pochwalił się, że przyszedł do sklepu już po raz trzeci. Po 6 był po chleb, ale jeszcze nie było, więc za godzinę przyszedł raz jeszcze, a potem wróciło po masło. To nie jest dobre podejście. Wiem, że często nasi klienci to osoby samotne, że im też brakuje kontaktu z drugim człowiekiem, wyjścia na dwór, jednak sytuacja jest podbramkowa i im bardziej się zmobilizujemy, tym szybciej wrócimy do normalności i ograniczymy zakażenia czy zgony.
Weszła bez kolejki "tylko po ziemniaki"
Pani Małgorzata postanowiła zrobić zakupy w małym sklepie osiedlowym. Była godzina 7 rano, a przed wejściem do budynku ustawiła się już duża kolejka ludzi.
– Gdy w końcu zostałam poproszona do sklepu, weszłam do środka, zdezynfekowałam dłonie i zaczęłam zakładać rękawiczki. Kątem oka zauważyłam starszą panią, która bez rękawiczek chwyciła przeznaczony dla mnie kosz. Jeszcze dobrze nie zamknęły się za nią drzwi, gdy usłyszałam za plecami niezadowolone komentarze innych osób, z czego wywnioskowałam, że weszła bez kolejki. Kobieta zupełnie je zignorowała i pewnym krokiem ruszyła na dział z warzywami – opowiada. – Nie powiem, zagotowało się we mnie i w pierwszej chwili chciałam ją upomnieć. Pomyślałam sobie jednak, że to starsza osoba i powinnam wykazać się w stosunku do niej większą empatią – dodaje.
Seniorka, która weszła do środka, nie umknęła jednak czujnej uwadze pracownicy sklepu. Ekspedientka w grzeczny, ale zdecydowany sposób upomniała seniorkę, że po pomieszczeniu nie można poruszać się bez rękawiczek, a procedury dotyczą wszystkich.
– Starsza kobieta obruszyła się i powiedziała, że weszła tu tylko po ziemniaki, a w życiu przeżyła już tyle, że nie straszny jej koronawirus. W tym momencie ekspedientce puściły nerwy. Odpowiedziała staruszce, że być może seniorka się nie boi, ale pracownicy i klienci już tak. Kobieta została wyproszona i poszła na koniec kolejki – mówi pani Małgorzata. – Zastanawiając się nad całą sytuacją, doszłam do wniosku, że dedykowane godziny do obsługi osób po 65. roku życia wprowadziły tylko niepotrzebny zamęt. Normalnie ludzie nie zastanawialiby się nad tym, co o godzinie 7, 8 czy 13 robią starsze osoby w sklepie. W innych warunkach ustąpilibyśmy im pierwszeństwa w kolejce, ale po wprowadzeniu tych godzin dla seniora podświadomie zaczynam ich nadzorować i oceniać ich postawę, a przecież tak nie musiało być – dodaje.
Postawa seniora doprowadziła do kłótni
Alicja stara się nie chodzić do sklepu częściej niż raz w tygodniu. W piątek przed świętami chciała zrobić większe zakupy, licząc, że uda jej się zdążyć przed godziną dla seniorów.
– Już o 9 stałam w kolejce pod jednym z dyskontów. Przede mną sznur seniorów, a kolejka niemal się nie przesuwała. Stały w niej pojedyncze młodsze osoby, była ich garstka, może ze dwóch chłopaków 20-letnich i kilka kobiet w okolicach czterdziestki. Byłam jakoś w połowie kolejki, gdy u młodszych zaczęła pojawiać się frustracja. Chłopak za mną rozmawiał przez telefon, mówił, że nie wie, czy zdąży. Jednak za nim stały dwie babki, które zaczęły się kłócić – opowiada. – Jedna z nich stwierdziła, że seniorzy stojący w kolejce powinni przepuścić kilka młodych osób stojących za nimi, bo dzięki temu młodzi zrobią szybko zakupy i na pewno zdążą przed 10, a starsi wejdą do sklepów o wyznaczonej godzinie, która ma być przecież dla nich udogodnieniem. Jej zdaniem zajmowali miejsce tym, którzy chcieli jeszcze zdążyć, a będą musieli odejść z kwitkiem i wrócić do sklepu po 12.
W dyskusję włączyło się więcej osób, w tym pan koło siedemdziesiątki, który w kolejce nawet nie stanął. Uznał, że nie będzie stał za młodymi, skoro zaraz zacznie się godzina dla seniorów.
– Powiedział, że czekał, aż nie wpuszczą jakiejś młodej osoby, a wówczas on zajmie jej miejsce, tym samym wejdzie przed osoby starsze, które były w kolejce za nim on przyszedł. Zaczął krzyczeć, że to jego prawo i jak komuś nie podoba się rozporządzenie ministra, to jego sprawa – wspomina . – W końcu wyszłam z kolejki około godziny 9.45, kiedy już wiedziałam, że nie ma szans, aby zdążyć wejść do środka.
Dzieci i wnuki nie powinny być obojętne
Psycholog z Uniwersytetu SWPS dr Agnieszka Mościcka-Teske, przypomina, że osoby starsze mają mniejszy dostęp do informacji, bo zazwyczaj mniej korzystają z różnych rodzajów mediów. Wiele z nich nie ma na internetu, a co za tym idzie także profilu w mediach społecznościowych.
– Osoby starsze w telewizji oglądają głównie ogólnodostępne programy, na których nie emituje się na okrągło serwisów informacyjnych. Przez to dociera do nich mniej wiadomości dotyczących procedur, zasad i przyczyn konkretnego postępowania w obliczu zagrożenia – wyjaśnia. – To, że seniorzy nie założą rękawiczek czy wybiorą się na zakupy o godzinie 9:30, nie wynika z ich złośliwości. Najzwyczajniej mogą nie zdawać sobie sprawy z pełnego obrazu zagrożenia, przez co podejmują różnego rodzaju ryzykowane decyzje – mówi psycholog.
Dr Agnieszka Mościcka-Teske podkreśla, że dzieci i wnuki mogą pomóc swoim dziadkom i rodzicom odnaleźć się w obecnej sytuacji.
– W starszym wieku trochę trudniej i dłużej przyswaja się informacje, dlatego bardzo ważne jest wyjaśnianie i powtarzanie konkretnych obostrzeń. Często nie wystarczy raz powiedzieć takiemu rodzicowi czy dziadkowi, jakie są te zasady, ale należy to powtarzać za każdym razem, jak z kimś rozmawiamy przez telefon lub na przykład gdy przywieziemy im zakupy – tłumaczy. – Warto pytać, czy taka osoba myje ręce, czy używa maseczki, czy nie spotyka się z sąsiadami i czy stara się unikać skupisk ludzkich. Informowanie i przypominanie tych informacji naprawdę odgrywa tu kluczową rolę.
Starsi ludzie bardzo często czują się samotni i potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem, co w normalnych warunkach umożliwiało im pójście do kościoła, na zakupy czy rozmowa z napotkanymi ludźmi.
– Często kilkakrotne wyjście do sklepu po drobiazgi lub ustawianie się w kolejkach w godzinach porannych to dla nich sposób na kontakt z innymi ludźmi, na porozmawianie, na pobycie z kimś w kontekście społecznym. Można zapobiec takim zachowaniom, zwiększając częstotliwość dzwonienia do babć i dziadków lub jeżeli mamy taką możliwość, okazjonalnego przywożenia im zakupów. W ten sposób okazujemy troskę i dajemy im możliwość uczestnictwa w życiu społecznym bez wychodzenia z domów – przekonuje psycholog. – Możemy również poprosić sąsiadów, by od czasu do czasu zadzwonili do naszych rodziców czy dziadków. Wówczas seniorzy zyskają poczucie, że coś się wokół nich dzieje i ktoś się nimi interesuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl