Grzegorz Daukszewicz przeszedł COVID. Mówi, co mu pomogło
Epidemia koronawirusa nadal nie odpuszcza. Mimo że dzienna liczba przypadków zaczęła spadać, to wciąż sytuacja w Polsce jest nieciekawa. COVID nie ominął również aktora Grzegorza Daukszewicza, który opisał swoją walkę z chorobą.
Osoby publiczne coraz częściej zabierają głos w sprawie pandemii. Większość uczula Polaków w sprawie przestrzegania obostrzeń – zachowywania dystansu społecznego, częstej dezynfekcji rąk i noszenia maseczek. Opowiadają też o tym, jak COVID -19 wpłynął na ich organizm po zarażeniu. Jakiś czas temu zdrowotnymi radami podzielił się Łukasz Simlat, znany m.in. z serialu "Brzydula".
"Żadne surowe rzeczy owoce czy warzywa. Jeżeli to gotowane lub pieczone. Żadnych nabiałów i jogurtów, bo zawalają drogi oddechowe. Żadnych cytrusów i vit c bo obniżają temperaturę, czyli coś, co on lubi. Żadne mięso. Mięso i to tylko wołowe dopiero przy wychodzeniu na prostą. W trakcie choroby wywary z włoszczyzny na mięsie wołowym i ewentualnie kości wołowej do picia" – opisał.
Artysta przede wszystkim podkreślił, że wirus nie lubi ciepła, więc trzeba się wygrzewać. "Nogi do miednicy z bardzo gorącą wodą i 1/3 butelki octu, wygrzewać stopy około 15 minut dolewając wody z czajnika" - wyjaśnił. Inaczej infekcję próbował pokonać jego kolega po fachu, Grzegorz Daukszewicz.
Daukszewicz o COVIDZIE
36-latek jest ozdrowieńcem i wrócił już do pracy. W komentarzach pod swoim ostatnim postem tłumaczył, w jaki sposób starał się stanąć na nogi. "Aspiryna pomaga na początku, dużo pijcie wody, róbcie napary z imbiru, do tego kurkuma, miód i cytryna. Nebulizator jeżeli macie problemy z oddychaniem" – napisał Daukszewicz.
"Miałem długą izolację, ale wiele czynników na to wpłynęło. Jest już w miarę ok, ale cały czas uczucie, jakby coś siedziało na płucach. No i słaby raczej" – dodał aktor, którego wielu Polaków kojarzy z "Na dobre i na złe" czy "Miasta 44". Prywatnie jest synem satyryka, Krzysztofa Daukszewicza. Jego wujkiem był Zbigniew Zapasiewicz.