GwiazdyGwiazdy w blogowisku

Gwiazdy w blogowisku

Gwiazdy w blogowisku
Źródło zdjęć: © AKPA
02.07.2007 10:44, aktualizacja: 20.07.2007 10:17

Na blogach aktorzy
dementują plotki,
dziennikarze publikują
bez skrótów i cenzury,
a politycy pokazują się
od lepszej strony.
Dzięki sieci mogą się
kontaktować z fanami
i wyborcami bez
pośredników.

Na blogach aktorzy dementują plotki, dziennikarze publikują bez skrótów i cenzury, a politycy pokazują się od lepszej strony. Dzięki sieci mogą się kontaktować z fanami i wyborcami bez pośredników.

Dwa lata temu rozpętała się wojna między brukowcami a Edytą Górniak. Paparazzi „Faktu” i „Super Expressu” czatowali przed szpitalem, w którym gwiazda rodziła dziecko, próbowali dostać się na salę noworodków, a nawet włamać się do jej domu. Internet był jedynym miejscem, gdzie gwiazda mogła powiedzieć, co myśli o całej sprawie. To tam ukazał się dramatyczny list piosenkarki do mediów: „Możecie świętować – wasz trud zniechęcenia mnie do życia publicznego nie poszedł na straty. Przekroczyliście już wszystkie granice, gubiąc po drodze człowieczeństwo, wszelką godność i etykę zawodową”.

Nieprzyjemne strony sławy poznała też piosenkarka Monika Brodka. W tabloidach aż huczało od plotek o jej związku z Janem Wieczorkowskim. Kiedy aktor od niej odszedł, sugerowały, że to dlatego, iż Monika nie chce się uczyć do matury. Gwiazda muzyki pop postanowiła w blogu przedstawiać fanom własną wersję wydarzeń. – W mediach pojawia się wiele opinii na mój temat, które nie wiadomo skąd się biorą. Kreują mój wizerunek, a ja nie mam na to wpływu. Blog to szansa dla moich fanów, żeby poznali mnie taką, jaka jestem naprawdę.

Do popularności blogów wśród gwiazd show-biznesu przyczyniły się także wokalistki zespołu Blog27. – Kiedy dwa lata temu blogi pojawiły się na polskich stronach internetowych, prowadziłyśmy z Alicją Boratyn po kilka jednocześnie – wyjaśnia Tola Szlagowska. Blog27 jest jedną z najpopularniejszych stron showbiznesowych. Na jego łamach rozegrała się scena odejścia jednej z dwóch wokalistek Blog27: „Ten zespół to przede wszystkim realizowanie ambicji Toli i droga do jej sukcesu. Dla mnie tam nie ma miejsca” – napisała Alicja Boratyn, zapowiadając powstanie własnego zespołu. Tola nie chce o sprawie rozmawiać: – To, co napisała Alicja, zdziwiło mnie i nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro. Nigdy wcześniej nie powiedziała mi, że jej zdaniem zespół ma służyć tylko mojej karierze. Mam czyste sumienie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Gwiazdom blogi służą do dementowania plotek, budowania swojego wizerunku bez pośrednictwa gazet czy promocji płyt i filmów. Własne dzienniki internetowe prowadzą także ludzie znajdujący się na przeciwnych biegunach show-biznesu. Poeta i autor piosenek Andrzej Poniedzielski długo traktował blog jako objaw choroby naszego wieku: – Blog daje anonimowość, co dla części osób jest równoznaczne z bezkarnością. Niektórzy traktują pisanie dziennika w sieci jak tworzenie świata, w którym są innymi osobami. Stąd krok do schizofrenii.

Ale w końcu też się przekonał do Internetu i swoją śpiewaną rozmowę z Magdą Umer ze spektaklu „Chlip Hop” kontynuuje na stronach Wirtualnej Polski. Ich zapiski to raczej korespondencja, choć w przeciwieństwie do zwykłych listów jej treść nie jest objęta tajemnicą. Andrzej Poniedzielski przekonuje, że pisze przede wszystkim do Magdy Umer i osób takich, jak ona. Magda uważa podobnie. „…dobrze jest pisać do kogoś miłego, bliskiego i ważnego, gdy nadchodzi taka groźna pora roku. Ja na nią mówię: »Pół roku mroku«. Bo u nas ostatnio nie ma czterech pór roku, jak nas uczono w szkole i co pięknie udowadniał Vivaldi. Z zimy wylęga się lato. Co pan na to, drogi literato?” – pyta Poniedzielskiego. Ostatnio oboje ze zdziwieniem odkryli, że osób myślących tak, jak oni, jest dwadzieścia parę tysięcy.

Kiedy sześć lat temu Krystyna Janda zaczynała pisać swój dziennik internetowy, podziwiano ją za odwagę i pomysłowość. Swoje zapiski nazywa Dziennikiem i prowadzi je już tak długo, że nie potrafi o swoich czytelnikach myśleć inaczej jak o bliskich. Dzieli się z nimi spostrzeżeniami, nawet bardzo osobistymi: „Dziś w nocy przywiozłam do domu choinkę, synowie wstali, żeby mi ją pomóc wnieść. Spojrzałam z boku – dwóch facetów niesie choinkę. Dorośli w międzyczasie. W tym czasie, kiedy my robiliśmy z mężem teatr. Dorośli, a ja nie zauważyłam”. Opowiada też anegdoty ze świata filmu i teatru, cytuje ulubione wiersze, zamieszcza przepisy na jesienne przetwory. Nie zawiesiła pisania dziennika nawet teraz, gdy całe dnie spędza w Teatrze Polonia, a nocami uczy się ról do nowych spektakli. Krystyna Janda nie boi się, że blog odbierze jej prywatność. Od lat prowadzi życie osoby publicznej i woli granice prywatności wyznaczać sama.

O książkowym wydaniu swojego blogu myśli także Agata Passent, dziennikarka i felietonistka. Internetowy dziennik (www.agatapassententer.blog.onet.pl) założyła po urodzeniu dziecka. Postanowiła wtedy na jakiś czas zrezygnować z felietonów radiowych, by więcej czasu spędzać w domu. – Blog pozwala mi na więcej wolności. Nie muszę formatować treści, pisać z myślą o konkretnym odbiorcy, nie cenzuruje mnie żaden redaktor, nie ograniczają wymagania wydawcy. Nie muszę na siłę nikogo bawić ani unikać poważniejszych tematów. Poezja, książki, sztuka, przemijanie, starość, o tym wszystkim zdarza mi się pisać w blogu. Wiem, że internauci poszukują raczej prowokujących tematów, ale ja się nie sugeruję ich oczekiwaniami. Robię dokładnie na odwrót. „Widocznie wysłuchiwanie mych wątpliwości musi być dość rozrywkowe, skoro wszyscy wykazują zrozumienie. Albo w duchu cieszą się moimi problemami, bo one oznaczają, że im też wolno przyznać się do słabości. Agatę zdradza facet, Agata nie może spłacić kredytu, Agata straciła
etacik, Agata nudzi się z teściową – ha!, to oznacza, że i ja mogę. Ale nie, ja o tym nikomu nie opowiem. Po co być taką jęczyduszą mielącą ozorem” – pisze w swoim blogu Agata Passent.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Znani polscy dziennikarze i publicyści do niedawna traktowali blog jako miejsce wypowiedzi ludzi sfrustrowanych, którzy nie mogą ogłosić swoich myśli drukiem. Dziś publicystyczne blogi na stronach swoich redakcji piszą najlepsi dziennikarze „Newsweeka”, „Polityki” czy „Gazety Wyborczej”. Powód? Jak napisał Igor Janke w artykule, który ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej”, dziennikarze docenili zalety Internetu. Już nie muszą prosić redaktorów o akceptację ani walczyć o miejsce na łamach. Wystarczy trochę wolnego czasu, połączenie z siecią i gotowe. Artykuł trafia do czytelników. A ci rewanżują się komentarzami, które zamieszczają pod postem. Dla dziennikarza nie ma większej satysfakcji niż wiedza, że jego tekst jest czytany i wzbudza emocje. – Po blog nie trzeba biec do kiosku, a potem rozkładać na biurku szeleszczącą płachtę. Można zajrzeć do niego w pracy, a gdy nadciąga szef, schować jednym kliknięciem myszy – mówi Igor Janke. Dlatego wraz z żoną założył Salon24.pl. Swoje blogi prowadzą tu publicyści ze
wszystkich stron sceny politycznej: Rafał Ziemkiewicz, Jan Pospieszalski, Kazimiera Szczuka, Janusz Rolicki. – Mamy w Polsce strony, na których blogi piszą dziennikarze myślący w podobny sposób. Ja chciałem stworzyć coś, czego u nas jeszcze nie ma: miejsce debaty, gdzie zderzałyby się opinie ludzi o wyrazistych, czasem skrajnie różnych poglądach – mówi Igor Janke. Póki co, portal nie przynosi dochodów, ale jego twórcy zakładają, że będzie się utrzymywał z reklam.

Prawdziwą burzę na stronach Salonu24 wywołał wpis Kazimiery Szczuki o generale Marku Papale. W tekście zatytułowanym „(Duży) pies najlepszym przyjacielem człowieka” dowiadujemy się, co ona myśli o zabójstwie generała i aresztowaniu Edwarda Mazura, który podobno nieostrożnie zwierzył się pewnemu mafiosowi, że ma zlecenie na szefa policji. Zdaniem autorki: „Papała to coś jak łapa. Łapa, łapa, cztery łapy, a na łapach łeb kudłaty. Biedny duży pies! Zabili go źli ludzie!”. Kilka linijek dalej dowiadujemy się także, że: „Ten pies był pewnie z filmu »Psy« Pasikowskiego. Hej, koledzy, o co tyle krzyku? Tam już wszystko było pokazane, czarno na białym i w kolorze. Jasne, że w śledztwie przeciw III RP nie może zabraknąć trupa. Trup jest, to znaczy, że mieliśmy rację. Kto ma rację, ten stawia kolację, cha, cha, cha. A potem wszyscy załatwimy się do garnka”.

Zdaniem komentujących post internautów, tym zapiskiem Kazimiera Szczuka przekroczyła granice dobrego smaku i tego, co w sieci jest dopuszczalne. Jednak tu, w przeciwieństwie do innych elektronicznych czy drukowanych mediów, jej wypowiedzi nikt nie ocenzuruje. Gdyby na podobny wybryk pozwoliła sobie w telewizji, skończyłoby się, jak po sparodiowaniu niepełnosprawnej Madzi Buczek, nagonką w innych mediach i karą dla stacji. W sieci takich ograniczeń nie ma. Politycy zaczęli masowo pisać blogi podczas ostatniej kampanii wyborczej do parlamentu.

Pionierem był europoseł Ryszard Czarnecki z Samoobrony. Zainspirował go Howard Dean, który kandydował w prawyborach Partii Demokratycznej na prezydenta w 2003/2004 roku. Dzięki Internetowi lokalny polityk pojawił się na pierwszym miejscu w sondażach. Ale Deanowi blog bardziej zaszkodził niż pomógł. Gdy internauci odkryli, że zapiski prowadzą fachowcy od wizerunku, a nie on sam, odwrócili się od niego. Poseł Czarnecki pisze samodzielnie i codziennie. Niektóre z jego notek przejdą do historii. Jak choćby ta o „strusiowym mięsie”, które europoseł spożył w przydworcowej restauracji we Wrocławiu: „Strusiowe mięso wziąłem po części na skutek perswazji kelnera, po części ze względu na szacunek dla przewodniczącego Andrzeja Leppera, który takowe strusie hoduje. Niestety, skończyło się to jak zwykle, czyli biegunką, ale nie myśli”.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Na początku września ubiegłego roku swoje blogi uruchomiło dwóch byłych premierów – Waldemar Pawlak i Kazimierz Marcinkiewicz. Ten ostatni kreował się w sieci na luzaka. Zapisywał relacje z wakacji w Sopocie, szaleństwa na skuterze wodnym czy kajaku przy fali ponadmetrowej wysokości, a także ryzykowne codzienne refleksje: „Zmiany, zmiany, zmiany. W nas i wokół nas ciągłe zmiany. Zmieniamy się nieustająco. Zmieniamy wokół świat. Zmieniający się świat zmienia nas. Marzymy, żeby wszystko wokół się zmieniło, a jednocześnie nie lubimy zmian, boimy się ich, bo naruszają naszą stabilizację. Nie jesteśmy pewni, czy poradzimy sobie ze zmianami. Niech już wreszcie nastąpią. Albo nie, niech lepiej zostanie tak, jak jest, choć jest źle, bardzo źle”. Mimo że media wyśmiały ten fragment, wpis nie został usunięty. Blog Kazimierza Marcinkiewicza szybko stał się jednym z najczęściej odwiedzanych. Tylko w ciągu pierwszych czterech dni zapiski byłego premiera przeczytało ponad 300 tysięcy internautów (miesięcznie wszystkie
blogi Onetu odwiedza około 2,5 mln osób), a skomentowało 1,5 tysiąca.

Większość polskich polityków zakłada blogi po to, by wymieniać ciosy ze swoimi przeciwnikami. Poseł Wojciech Wierzejski z LPR gromi Platformę Obywatelską, nazywając jej członków tępymi, zacietrzewionymi doktrynerami i zawistnikami. Janusz Korwin-Mikke podsumował wyniki wyborów, stwierdzając, że obaj kandydaci są „dość uczciwi”, ale, niestety, „stoją za nimi gangi”. Waldemar Pawlak zamieścił na swojej stronie tajemniczy odnośnik z dopiskiem: „Coś dziwnego dzieje się w Platformie, polecam!”. Założenie blogu politycy uzasadniają podobnie, jak Jacek Piechota z SLD. Prawda sama się nie obroni, a zatem trzeba jej pomóc. Najlepiej do tego celu nadaje się blog. Wydaje się jednak, że o ile dziennikarze zakładają blogi, żeby odzyskać ograniczaną im przez redaktorów wolność wypowiedzi, politycy chcą tę wolność okiełznać i przedstawić „własną wersję wydarzeń”. Jacek Kurski z PiS założył blog, kiedy obraził kobiety angażujące się w politykę. Nazywał je kobietonami, w których towarzystwie żaden mężczyzna nie chciałby
przebywać. W mediach rozpętała się burza i nikt nie chciał słuchać tłumaczeń posła. Co Jacek Kurski „miał na myśli”, zainteresowani mogli dowiedzieć się tylko na jego stronie. Tego samego dnia w wiadomościach portalu onet.pl znalazł się odnośnik do blogu Kurskiego. I tak jego interpretacja niefortunnej wypowiedzi trafiła do wszystkich dzienników.

Dr Mirosław Filiciak, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, mówi, że blogi czyta 30 procent internautów. – Większość to ludzie w wieku 25–40 lat. Wykształceni, zamożni, z dużych miast. Internetowy dziennik to najłatwiejszy sposób, by do nich dotrzeć. Politycy mogą się pokazać od lepszej strony. Gwiazdy i aktorzy dementować pogłoski z prasy brukowej i kreować wizerunek. Dziennikarze publikować artykuły bez skrótów, nie przejmując się koniecznością łagodzenia własnych opinii. I jest to zjawisko narastające. Na Zachodzie blogi piszą nawet prezesi wielkich firm. Blogi coraz częściej pozwalają też wypromować się uczestnikom debat, identyfikowanym dzięki swoim pseudonimom. – Oni coraz bardziej się liczą i w końcu zaczną wychodzić z sieci do mediów drukowanych czy elektronicznych – przekonuje Jacek Żakowski. – Przez pewien czas „Dziennik” przedrukowywał na swoich stronach fragmenty najciekawszych blogów. Moim zdaniem był to początek naturalnego procesu. Dziennikarze będą rozpoczynali karierę medialną
od blogów i stron internetowych, które w Polsce zastępują lokalne media.

Polacy należą do ścisłej światowej czołówki pod względem liczby prowadzonych blogów. Czyta je 30 procent internautów. Większość z nich to ludzie w wieku 25–40 lat

Wydanie Internetowe

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Źródło artykułu:Magazyn Sukces