Blisko ludziHarley mój

Harley mój

- Znam ten klip na pamięć. To są sceny z moich marzeń – mówi Kasia oglądając historię bohaterki teledysku Lany Del Rey do piosenki „Ride”. – Chcę tak, jak w tym klipie jechać, czuć wiatr, a wieczorami imprezować na plaży. Coś cudownego! Maszyny, kowbojki, wolność... I piękne, długie trasy.

Harley mój
Źródło zdjęć: © You Tube

22.05.2015 | aktual.: 22.05.2015 15:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Znam ten klip na pamięć. To są sceny z moich marzeń – mówi Kasia oglądając historię bohaterki teledysku Lany Del Rey do piosenki „Ride”. – Chcę tak, jak w tym klipie jechać, czuć wiatr, a wieczorami imprezować na plaży. Coś cudownego! Maszyny, kowbojki, wolność... I piękne, długie trasy.

Motocykle zawsze pociągały Kasię, tak jak i faceci, którzy na nich jeździli. Wprawdzie z głową w chmurach, ale już jako studentka musiała zamknąć się w wielkim biurze typu „open”. Zdarzało się, że zapominała nawet o urlopie. Chwilą wytchnienia były wypady na zloty motocyklistów, podczas których mogła wsłuchać się w złowrogi, ale intrygujący, warkot maszyn. Zbliżając się do trzydziestych urodzin powiedziała sobie, że teraz albo nigdy. Dołączyła do grupy innych zapaleńców dwóch kółek, którzy wraz z nią zapisali się na kurs prawa jazdy kategorii A. Łatwo nie było. Kiedy miała podejść do egzaminu praktycznego, zmieniły się przepisy. Motocykle, które były dopuszczone do egzaminowania, były dla niej za duże. Nie dosięgała stopami do ziemi. Musiała jeszcze poczekać. W końcu się udało. Ze świeżutkim prawem jazdy pobiegła do salonu, w którym w rzędzie stało kilka błyszczących, nowiutkich jednośladów. Jeden z nich już jest jej.

W skórze jest sexy!

Filigranowa Lana Del Rey tonie w objęciach postawnego faceta ubranego w czarną skórze. Ten masywnymi ramionami rozczesuje jej delikatne, długie włosy. Zmysłowość i pożądanie aż kipią z ekranu naszego iPada. Według badań, które w 2013 roku w USA przeprowadziła na zlecenie Harley-Davidson firma Kelton Global, kobiety, które jeżdżą na motocyklach czują się seksowniej od tych, które nie dosiadają dwóch kółek. Aż 27 procent spośród 1013 ankietowanych amatorek motocykli odpowiedziało twierdząco na to pytanie, podczas gdy tylko 7 proc. spośród 1016 niejeżdżących postrzegało siebie za seksowne. Te pierwsze dwukrotnie wyprzedziły koleżanki bez motocykli w kwestii bycia szczęśliwymi (37 proc. i 16 proc.) oraz pewnymi siebie (35 proc. i 18 proc.). Ponad połowa kobiet, które jeżdżą na jednośladach uważa, że ich maszyny dostarczają im radości, a aż 74 proc. przyznało, że odkąd jeżdżą na motocyklach, ich życie się znacznie polepszyło. Jedną z zalet tego fajniejszego życia jest także lepszy kontakt z partnerem oraz życie
intymne, co zdeklarowała aż połowa ankietowanych (51 proc.) w porównaniu do zaledwie 35 proc. kobiet niejeżdżących na motocyklu.

„Pewność siebie, satysfakcja, wolność i niezależność” – tak najczęściej definiują swoją pasję dziewczyny, które dosiadły motocykli. Niektóre z nich nie mają jeszcze dwudziestu lat. Inne zdecydowały się na spełnienie swoich marzeń znacznie później. „Ruda” miała pod czterdziestkę i właśnie zaczynało ją nudzić codzienne życie, nawet to małżeńskie. Od lat mąż zajmował się zarabianiem pieniędzy, gdy „Ruda” siedziała w domu z dziećmi.
Czuła, że jeśli czegoś w sobie nie zmieni, przegra z atrakcyjnymi, otwartymi koleżankami męża z pracy. Dziś motocyklową pasję dzieli właśnie z mężem, który szybko podchwycił pomysł żony. Lubią od czasu do czasu zostawić dzieci pod opieką dziadków i wybrać się na weekendową przejażdżkę. - Takie wypady zawsze przyprawiają mnie o adrenalinę i ciarki na plecach. Totalnie się wyłączam. Do domu wracam odmieniona. Na razie jeździmy tylko po Polsce, ale mam nadzieję, że kiedyś uda nam się odbyć dłuższą wyprawę. Marzę o Toskanii - mówi.

Justyna nie pamięta, kiedy po raz pierwszy pojawił się w jej marzeniach Harley. Ale dosiadła go niemal od razu, jak tylko zdała na prawo jazdy. Dziś codziennie sprawdza prognozę pogody na następny dzień i planuje wypady za miasto. Czasem nawet na chwilkę, tylko po to, żeby się przejechać. Co roku zbiera grupę koleżanek, z którymi latem zwiedzają Europę. - Pakujemy namiot, małe czarne, stroje kąpielowe, szampon i w drogę!” – śmieje się. Z każdej podróży wraca z nowymi znajomościami. Motocykliści lubią spędzać czas ze sobą. Mają wiele wspólnych tematów i ponad wszystko cenią sobie niezależność, wolność i zapach silników. - Chyba nigdy mi się nie zdarzyło, żebym nie miała tematu do rozmów z innym fanem motocykli – mówi Justyna.

Ogon smoka i inne zakręty

Renata śmieje się, że miłość do dwóch kółek przejęła po tacie, który od najmłodszych lat sadzał ją na swojej WSCe. Najchętniej wybiera się w samotne przejażdżki. - Zawsze poznaję po drodze wspaniałych ludzi. Czuję się wolna i zrelaksowana. Ryk silnika sprawia, że zapominam o wszelkich zmartwieniach. Zakładając kask przenoszę się w inny wymiar. Przede mną jest tylko droga i celm który sam sobie wyznaczam. Chciałabym, żeby kiedyś była nim przejażdżka po słynnym Ogonie Smoka - mówi Renata.

„Tail of the Dragon” to trasa ze spektakularnymi widokami, która wije się przez Great Smoky Mountains i Cherokee National Forest w Północnej Karolinie w USA. Chętnie odwiedzają ją ekipy filmowe i telewizyjne. Kręcono tu sceny m.in. do „Ściganego” i „Thunder Road”, a także „Top Gear”. Włosy Lany del Rey w teledysku „Ride” powiewają na tle krajobrazów bliskich stanowi Nevada. Bohaterka filmu „Girl Meets Bike”, którego fabuła w całości poświęcona jest dziewczynie dosiadającej motocykl, wybrała długą przejażdżkę po pięknej Minnesocie.

Żadna z tych tras nie jest obca 60-letniej Marlene, która jednak nie należy do grona tych kobiet, które z zachwytem patrzyły na motocykle. – Mój mąż od lat powtarzał, że chciałby kiedyś kupić sobie Choppera. Ja od razu miałam w głowie czarny worek… Choppera nie ma do dziś, za to w garażu stoją dwa Harleye.

Pierwszą motocyklową przygodę Marlene wspomina ze śmiechem. - W końcu dałam się namówić na prawo jazdy na motocykl i kilkudniową wycieczkę we dwoje. Dzieci wyjechały już na studia, przed nami była 20 rocznica ślubu. Brad zabrał mnie na zakupy do salonu z motocyklami. Okazało się, że nie mają kurtek motocyklowych dla kobiet! Sprzedawca poradził mi żebym wcisnęła się w najmniejszą męską. Na moje pytanie „gdzie jest przymierzalnia?” zdziwił się, bo nigdy nikt o to nie pytał. Nie miał w swoim sklepie nawet lusterka! Dziś kobieta w każdym rozmiarze może ubrać się od stóp do głów, dopasowując też specjalistyczny strój motocyklowy do swojego gustu. Producenci są na bieżąco z modą.

W ślad za modą

Historia kobiecego ubioru do jazdy motocyklem sięga lat 20. XX wieku. Na tym polu nie zawiódł Harley-Davidson. W ofercie marki znalazły się damskie spodnie typu bryczesy. A potem długo, długo nic.

Sytuacja zmieniła się w 1989 roku, kiedy firma zatrudniła prawnuczkę jednego z założycieli marki, Williama A. Davidsona. Karen Davidson miała już wieloletnie doświadczenie w branży modowej. W firmie pradziadka doskonale się sprawdziła, rozumiejąc potrzeby konsumentów marki. Kobiety i motocykle to nie był łatwy romans. Klientki chciałyby wyglądać kobieco. Trzeba było włożyć wiele pracy w to, by dopasować ubrania wykonane z grubych i często twardych materiałów, do drobniejszych i kształtnych sylwetek. Rewolucję, jaka miała nadejść w branży motocyklowej, podchwycili producenci tkanin. Od wielu lat dostępne są ubrania wykonywane z materiałów cieńszych niż kiedyś, które doskonale sprawdzają się na paniach, a przy tym zachowują wszystkie cechy, którymi powinna się charakteryzować odzież do jazdy na motocyklach. Karen Davidson dziś zajmuje stanowisko dyrektor kreatywnej merchandisingu w firmie swojego pradziadka.

Kolekcje ubrań Harleya-Davidsona są przygotowywane z wyprzedzeniem, by wpisywać się w trendy panujące w danym sezonie. Ważne są zarówno kolorystyka i wzornictwo, jak i krój poszczególnych ubrań. Wybór jest duży. Marka zainwestowała także w stworzenie kolekcji nieco bardziej eleganckiej, którą zdobi mniejsze, niż w dotychczasowych modelach, logo. W ofercie słynnej lifestylowej marki, można też znaleźć, oprócz szerokiej gamy produktów dedykowanych mężczyznom, miniaturowe ubranka dla dzieci, których rodzice od małego chcą przyzwyczajać do słynnego logotypu Harleya-Davidsona. Kto wie, może kiedyś te maluchy pójdą w ślady swoich rodziców?

Harley-Davidson poczuł wolność i popędził w kierunku kreującym style życia o wiele szybciej niż inne marki. Daleko w tyle, jeśli chodzi o motocyklowe hobby, pozostają inne firmy próbujące zwabić kobiety fajnymi wzorami koszulek. A to dopiero połowa drogi.
Harley-Davidson łączy panie kochające dwa kółka przygotowując w wybranych krajach imprezy (garage party) dedykowane tylko płci pięknej, a także akcje charytatywne, jak np. Pink Ribbon Ride, doroczny rajd i zlot motocyklistów odbywający się w Australii, który ma zwrócić uwagę na problem raka piersi.

Dzika Ann-Margaret

Minęło pół wieku, odkąd Ann-Margaret, aktorka szwedzkiego pochodzenia, zagrała obok Steve’a McQueena w kultowym filmie „Cincinnati Kid”. W jednym z niedawnych wywiadów przyznała, że oglądała tę produkcję tylko raz. Wolny czas woli poświęcać swojemu mężowi oraz wybierając się na przejażdżki swoim Harleyem-Davidsonem. Zaprzecza, jakoby miłość do jednośladów przejęła od dawnych kolegów uzależnionych od podobnej adrenaliny: Elvisa Presleya i Steve’a McQueena.

- Mój wujek jeździł na motocyklach, kiedy byłam jeszcze bardzo małym dzieckiem. Mieszkaliśmy wtedy blisko granicy z Norwegią i podróżowaliśmy z jednej wioski do drugiej. Po drodze mijaliśmy fiordy i góry – powiedziała.
Potrzebę własnej maszyny poczuła, gdy zobaczyła Marlona Brando w filmie „Dziki”. Po latach przyznaje się, że największą prędkością, którą rozwinęła na swoim motocyklu, było 193 km/h. Rozpędziła się na pustej i krętej Mullholland Drive w Los Angeles. Nic dziwnego, że podczas kręcenia zdjęć do „Cincinnati Kid”, zarówno Ann-Margaret, jak i Steve McQuuen, mieli zakaz wsiadania na motocykle wydany przez Paramount Studios. Producent bał się, że któraś z gwiazd ulegnie wypadkowi. - Steve miał zwierzęcy instynkt, był jak kobra – wspomina aktorka. – Kochał prędkość zupełnie jak ja. Wtedy byłam singielką i posiadałam Triumph 500. Mogłam się identyfikować ze Steve’em, ponieważ też byłam szalona. Uwielbiałam poczucie niebezpieczeństwa, on też. Pamiętam jak Steve mówił, żebyśmy pozwolili im [producentom – przyp. red.] trochę pobyć w niepewności „ przecież to ich praca” tłumaczył”.

Harley-Davidson należący do Ann-Margaret ma słodki, lawendowy kolor. Wokół słynnego logo wymalowane są stokrotki. Aktorka ma 74 lata. I nie zwalnia tempa.

Karolina Karbownik/(gabi)/WP Kobieta

Komentarze (1)