Blisko ludziHogging – pigging. "Jakiś cham zrobił ze mnie pośmiewisko"

Hogging – pigging. "Jakiś cham zrobił ze mnie pośmiewisko"

Gdyby ktoś kiedyś Alicji powiedział, że padnie ofiarą hoggingu – piggingu, odpowiedziałaby mu, żeby puknął się w głowę. –Zawsze miałam powodzenie u facetów – mówi 28-letnia ratowniczka medyczna. – Co prawda od dziecka byłam trochę pulchniejsza niż moje koleżanki, ale nie nazwałabym się grubą. Podobno mam buzię jak aniołek. Tymczasem jakiś cham potraktował mnie jak wieprza, wykorzystał i jeszcze zrobił ze mnie pośmiewisko.

Kobiety z nadwagą padają ofiarami nieuczciwych mężczyzn
Kobiety z nadwagą padają ofiarami nieuczciwych mężczyzn
Źródło zdjęć: © East News

06.02.2021 14:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Termin "hogging – pigging" (hog to po angielsku wieprz, a pig – świnia) pojawił się pierwszy raz w mediach społecznościowych na określenie okrutnego sposobu randkowania, który stosują mężczyźni wobec kobiet, ich zdaniem nieatrakcyjnych z powodu wyglądu, wagi lub wieku. W tę krzywdzącą dla kobiet zabawę włącza się najczęściej grupka składająca się z kilku mężczyzn, którzy zawierają zakład. Ten z nich, który umówi się lub spędzi noc z najmniej atrakcyjną, w mniemaniu grupy, kobietą, wygrywa. Na łowy udają się do knajp, dyskotek, barów. W czasie pandemii działają w internecie, głównie na portalach randkowych.

Anna Wenta, psychoterapeutka, opowiada historię swojej niedawnej klientki, która mimo dojrzałości stała się ofiarą hoggingu – piggingu. – Kobieta w wieku 40 lat poznała na jednym z portali randkowych 26-latka i była przekonana, że będzie to miły, niezobowiązujący flirt – opowiada seksuolożka.

Poprosił o zdjęcia

– Zaniepokoiło ją, że ten młody mężczyzna bardzo nalegał na jej rozebrane zdjęcia i nie dawał za wygraną. Moja klientka po wielu staraniach z jego strony w końcu zgodziła się i wysłała mu fotkę – zaczyna Wenta. – Dość szybko przekonała się, po co jej adoratorowi były potrzebne jej roznegliżowane fotografie – dodaje. Okazało się, że grupa kolegów z nudów spowodowanych pandemią założyła się, że wygra ten, który zdobędzie rozbierane zdjęcia od kobiet w paru kategoriach – od takiej, która jest z najdalszego zakątka, jest najstarsza, najgrubsza i najbrzydsza. Co tydzień wymieniali się takimi fotografiami i "jury" je oceniało.

– Powiem szczerze, że zamurowało mnie, bo wtedy pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją w moim gabinecie. Zobaczyłam cierpienie tej kobiety, która była już po traumatycznych przeżyciach, wychodziła z nich i natrafiła na człowieka, który chciał się zabawić jej kosztem – przyznaje specjalistka.

Zdaniem psychoterapeutki, prawdopodobnie mężczyźni, którzy w ten sposób zabijają nudę, nie zdają sobie sprawy, czym tak naprawdę jest ich zachowanie, nie rozumieją, że są agresorami i drapieżnikami, traktując kobiety jak przedmioty. – Co zastanawiające, mężczyźni, którzy biorą udział w takim zakładzie, mają się za bohaterów i tak niejako tłumaczą swoje zachowanie. Mówią, że zrobili przysługę kobiecie, bo się nią zainteresowali. Są przekonani, że nikt nie zwróci uwagi na dziewczynę o pełniejszych kształtach. To absurdalne myślenie ma zapobiegać wyrzutom sumienia – ocenia.

Przegrany zakład

Podobnie było u Alicji, kolejnej ofiary obrzydliwej zabawy mężczyzn. –  Od dwóch lat jestem sama, rozstałam się z chłopakiem, bo zupełnie przestaliśmy się rozumieć – opowiada młoda ratowniczka medyczna.

– Ja chciałam samodzielności, dorosłości, snułam wspólne plany, on chciał się bawić, imprezować i mieszkać u rodziców. Sama więc przeniosłam się do mieszkania po babci, urządzałam je sukcesywnie i odpoczywałam od bliskich relacji z facetami. Ale przyszła wiosna, mimo że pandemiczna i ja poczułam potrzebę bliskości – wyznaje. Alicja założyła profile na kilku serwisach randkowych, spotykała się z kilkoma chłopakami, ale nic z tego nie wychodziło. Aż do września, gdy poznała Kubę, 29-letniego sprzedawcę.

– Super nam się rozmawiało, najpierw na czacie, potem przez telefon, a na końcu przez Zooma. Miałam wrażenie, że świetnie się rozumieliśmy i trochę mnie dziwiło, że nie dąży do spotkania, a gdy ja je proponowałam, to deklarował, że bardzo chętnie, ale właśnie jest zarobiony, nie ma czasu, wyjeżdża – relacjonuje.

W końcu spotkali się w jesienny piątkowy wieczór w parku. – Czekałam na to spotkanie długo, bo ponad dwa miesiące. Nic dziwnego, że byłam zdenerwowana. Miałam jednak poczucie, że mimo początkowego zawstydzenia, gadało nam się świetnie. Koniec końców wylądowaliśmy u mnie – wspomina Alicja.

– I gdyby nie jeden drobny szczegół, uznałabym ten wieczór i noc za jedną z najfajniejszych w moim życiu. Obudziłam się, gdy Kuba robił mi zdjęcia. Leżałam na wpół odkryta, a on już ubrany, z telefonem w ręku obchodził łóżko z każdej strony – mówi. – Gdy zapytałam, dlaczego to robi, powiedział, że chce mnie mieć zawsze przy sobie. Uwierzyłam jak ostatnia idiotka. Zjadł ze mną śniadanie, pocałował mnie w policzek i poszedł. Nawet nie powiedział, że zadzwoni… Wtedy widziałam go ostatni raz.

Alicja najpierw postanowiła poczekać na kontakt ze strony Kuby, ale ponieważ nie odzywał się do niej przez ponad dwa tygodnie, zagadnęła go na czacie. – Widziałam, że czyta informacje, ale nie odpowiada – opowiada ze smutkiem kobieta. – Czułam się urażona. Bo jeśli po wspólnie spędzonej nocy nie chciał kontynuować znajomości, wystarczyło mi to powiedzieć. Więc zapytałam wprost – dodaje.

Kuba milczał, więc Ala kilka razy ponowiła pytanie. – Jak się okazało, zrobiłam to na swoją zgubę, bo odpowiedział, że założył się o mnie z kolegami, ale przegrał, bo nie byłam najgrubszą dziewczyną, którą jemu i jego kumplom udało się poderwać… Pokazał im moje zdjęcia, nabijali się ze mnie. Nie rozumiem, jak można być takim potworem? Po co robi się takie straszne rzeczy? – pyta retorycznie Alicja.

Agresja i molestowanie

Zdaniem psychoterapeutki i seksuolożki Anny Wenty, motywy kierujące mężczyznami, którzy bawią się w ten sposób, można uznać za pobudki najniższego rzędu. – To nic innego jak okrutna zabawa, która odbywa się kosztem drugiej osoby. To także sposób na wzmocnienie swojego statusu w grupie, podbudowanie własnej wartości, wyładowanie agresji na słabszym – tłumaczy Wenta.

– To działanie, które ma na celu wykorzystanie słabszego człowieka, bo zupełnie nieświadomego tego, że stał się pionkiem w grze. Same kobiety, które padły ofiarą tego rodzaju molestowania, mają wątpliwości co do tego, co właściwie im się przydarzyło.

Koniec randek w internecie

Alicja po tym doświadczeniu zlikwidowała wszystkie swoje konta na portalach randkowych. –  To nie dla mnie – załamuje się. – Nie umiałabym nikomu poznanemu w sieci już zaufać. Muszę się najpierw pozbierać po tym strasznym doświadczeniu, które zostanie we mnie na zawsze. Choć wiem, że takie historie przydarzają się kobietom też w realu, a nie tylko w internecie.

Jak twierdzi Anna Wenta, ofiara takiego zachowania zostaje upokorzona wielokrotnie – w momencie, kiedy jest narażona na molestowanie, z którego nie zdaje sobie sprawy, podczas kiedy mężczyźni są niekulturalni i agresywni, ale także i po, kiedy grono znajomych agresora ogląda jej zdjęcia-trofea.

– Możemy mieć nadzieję, że wizerunki te nie są upublicznione, balansujemy tu naprawdę na granicy tragedii i załamania tych kobiet – mówi psychoterapeutka. – Co dla mnie zastanawiające, nie słyszałam o piggingu w drugą stronę, gdzie kobiety są agresorami wobec mężczyzn. Nie wykluczam, że taka forma patologicznego zachowania też istnieje, ale mimo wszystko forma rywalizacji, która towarzyszy piggingowi jest przypisywana częściej mężczyznom.

Edukacja i słuchanie własnej intuicji

Alicja na jednym z portali społecznościowych dołączyła do zamkniętej grupy, w której kobiety wymieniają się bolesnymi doświadczeniami związanymi z różnymi formami molestowania. – Wygadanie się osobom, które mają podobne doświadczenia, pomaga – mówi Alicja. – Nieustająco zastanawiamy się, jak uchronić się przed takim działaniem.

Zdaniem Anny Wenty, najlepszym sposobem na to, by nie zostać ofiarą, jest edukacja. –  Niezwykle ważne jest, żeby wierzyć w swoje odczucia i własną intuicję, być przy sobie, co oznacza analizować to, co się z nami dzieje, patrzeć na reakcje swojego ciała, bo ono wiele nam potrafi pokazać i zaalarmować w razie potrzeby – sądzi psychoterapeutka.

– Nie wolno ignorować swojego lęku, uczuć, które się pojawiają w związku z różnymi sytuacjami i świadomie podejmować decyzje. Nie dać się zwieść pozorom, analizować otaczające środowisko i patrzeć na osoby, które do nas podchodzą nie przez różowe okulary. Nie chodzi o to, żeby być podejrzliwą wobec wszystkich ludzi, kiedy mamy się bawić, ale żeby być świadomą tego, co się dzieje wokół – radzi.

Komentarze (835)