Zarabiają 10 tys. zł miesięcznie? Kosmetyczki załamują ręce
Wiele osób ma przekonanie, że manikiurzystki zarabiają krocie. W końcu zrobienie paznokci w salonie kosztuje nie mniej niż sto złotych, a klientek w ciągu dnia jest kilka. Lecz prawda prezentuje się zgoła inaczej. Kobiety pracujące w tej branży mówią, że 10 tysięcy na rękę to mrzonka.
11.02.2024 | aktual.: 12.02.2024 14:31
Artykuł "Forbesa" o najbardziej lukratywnych zawodach niewymagających ukończenia studiów wywołał poruszenie. Przytoczone w nim zostały słowa właścicielki salonu manicure, która powiedziała, że zarobki jej najlepszej pracownicy wynoszą 10 tys. zł netto. I choć zapewne jest to możliwe, szara rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Manikiurzystki niejednokrotnie pracują więcej niż osiem godzin dziennie. Pieniądze idą na sprzęt, materiały i przede wszystkim podatki. Zatem w efekcie kobiety wykonujące ten zawód wcale nie pławią się w luksusach.
Ciężka praca i koszty prowadzenia biznesu
"Zanim zaczęłam prowadzić własną firmę, pracowałam wiele lat w międzynarodowych korporacjach. Z tej perspektywy mogę powiedzieć, że pogłoski o krociowych zarobkach w beauty to jakieś nieporozumienie. Rozwój biznesu jest okupiony wieloma wyrzeczeniami i naprawdę ciężką pracą" – mówi w Onecie Adriana Kajca, właścicielka kliniki kosmetycznej w Warszawie.
"Myślę, że czytając takie rewelacje o zarobkach, niektórzy czytelnicy mogą myśleć o przysłowiowej ‘kosmetyczce’, a to jest oczywiście zbyt uproszczone postrzeganie branży beauty. Zakładam też, że czytelnicy nie mają wiedzy na temat kosztów prowadzenia tej działalności, a te są znaczące i cały czas rosną" – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile zarabiają manikiurzystki?
W rozmowie z Onetem Kateryna Moroz, która prowadzi sieć salonów beauty, podała konkrety. Mówi, że pracując w miesiącu 15-18 dni dziennie, można realnie zarobić od 4500 do 6000 zł. Wszystko zależy też oczywiście od cen usług ustalonych przez dany salon. Dodatkowo kobiety, które prowadzą własną działalność, nie czują się na tyle pewnie pod względem finansowym, by móc pozwolić sobie na urlop czy nawet L4.
"Z obrotu w salonie wychodzi niezła suma, jednak po opłaceniu ZUS-u, pensji, czynszu, prądu, kosmetyków i całej plejady kosztów, zostaje ułamek tej kwoty. Co więcej, prowadząc salon, nie mamy godzin pracy, urlopu, gwarantowanej pensji, a pracujemy często po kilkanaście godzin dziennie" – uzmysławia lider inicjatywy Beauty Razem Michał Łenczyński, wtórując pozostałym rozmówczyniom Onetu.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl