Interweniują w domach Polaków. Mówią, z czym się spotykają
Z badań Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że 79 proc. dzieci przynajmniej raz doświadczyło przemocy lub zaniedbania. Skala jest ogromna, a głośne, medialne przypadki, to tylko ułamek szerokiego obrazu przemocy w polskich rodzinach. Przekonują się o tym będący "na pierwszej linii frontu" pracownicy ośrodków pomocy społecznej.
W lutym weszła w życie nowelizacja Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, czyli tzw. ustawa Kamilka, która częściowo obowiązuje od 29 sierpnia 2023 r. Jej projekt złożono w Sejmie w maju 2023 roku po tragicznej śmierci zakatowanego przez ojczyma ośmioletniego Kamilka z Częstochowy. O życie chłopca przez ponad miesiąc walczyli lekarze.
Rosnąca świadomość
Nowelizacja ustawy miała na celu wprowadzenie systemowej ochrony dzieci przed przemocą, a towarzysząca zmianom kampania dodatkowo miała uwrażliwić społeczeństwo na tego typu przypadki. Małgorzata Grochocka, kierowniczka Działu Interwencji Kryzysowej Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie, już od dłuższego czasu obserwuje większą czujność społeczeństwa pod względem przemocy wobec dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Reagują zarówno bliscy, jak i sąsiedzi, otoczenie rodziny. Otrzymujemy też anonimowe zgłoszenia lub informacje ze szkół. W przypadku procedury Niebieskiej Karty najwięcej wszczyna ich policja, ośrodki pomocy społecznej, a potem placówki oświatowe. Po nowelizacji kodeksu szkoły będą musiały spełnić zawarte w ustawie wymagania, czyli mieć przeszkolony personel, który wie, jak reagować w przypadku podejrzenia przemocy w danej rodzinie - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską.
Większą świadomość społeczną dotyczącą krzywdzenia dzieci obserwuje też Monika Żyła, kierowniczka Zespołu ds. Pracy Socjalnej w 9. filii Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie.
- Zmiana przepisów dodatkowo "wyczuliła" społeczeństwo. Obserwujemy zwiększoną liczbę zgłoszeń dotyczących niepokojącej sytuacji dzieci, zarówno ze strony placówek oświatowych, jak i ze środowiska sąsiedzkiego. Coraz częściej pojawiają się także zgłoszenia z placówek ochrony zdrowia - mówi.
"Nadrzędne jest dobro dziecka"
Bywa, że barierą w zgłoszeniu jest chęć utrzymania poprawnych relacji oraz obawa przed pogorszeniem sytuacji dziecka.
- Zdarzały się przypadki, kiedy mimo posiadanego podejrzenia krzywdzenia dzieci, instytucje zobowiązane do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty nie podejmowały w tym zakresie działań, a jedynie przekazywały sprawę do ośrodka pomocy społecznej lub policji. W każdej sytuacji powinniśmy kierować się jednak dobrem i bezpieczeństwem dziecka, a nie obawiać się pogorszenia relacji z jego rodzicami czy opiekunami - twierdzi Monika Żyła.
- Na przestrzeni lat obserwujemy zmianę postrzegania ośrodków pomocy społecznej w świadomości społecznej. Coraz rzadziej nasze działania postrzegane są jako opresyjne czy nadmiernie ingerujące w życie rodziny, a coraz częściej jako pomocne i wspierające - dodaje.
Zauważa też, że we wcześniejszych latach zgłoszenia dotyczyły przede wszystkim tzw. rodzin dysfunkcjonalnych, korzystających z pomocy od wielu lat, a nawet pokoleń. Od pewnego czasu zgłoszenia dotyczą też tzw. dobrych rodzin, nierzadko o wysokim statusie społecznym czy finansowym.
Fałszywe donosy i zaprzeczanie
Rozmówczynie przyznają, że zdarzają się fałszywe donosy, u podstaw których leżą np. konflikty sąsiedzkie czy rodzinne, obserwowane np. w przypadkach okołorozwodowych.
- Nawet ostatnio mieliśmy zgłoszenie o przemocy domowej, w tle miały być narkotyki, a po interwencji informacje się nie potwierdziły, choć my i tak pozostajemy czujni - komentuje Małgorzata Grochocka.
- Trzeba pamiętać, że przemoc bywa nie tylko fizyczna, psychiczna, ekonomiczna czy seksualna, czyli konkretne czynności, ale przemocą jest także zaniechanie, czyli zaniedbywanie dziecka, niespełnianie jego podstawowych potrzeb - stwierdza.
Podobnie sądzi Monika Żyła. - Każde nawet anonimowe zgłoszenie jest weryfikowane przez pracownika socjalnego, który poprzez wizytę w środowisku oraz diagnozę sytuacji rodziny może wykluczyć występowanie przemocy, ale też zdiagnozować inne trudności i zaproponować pomoc oraz wsparcie adekwatne w danej sytuacji - podkreśla.
Pokoleniowe błędy
Rozmówczynie Wirtualnej Polski zgodnie przyznają, że rodziny, których dotyczy zgłoszenie, często zaprzeczają występowaniu jakichkolwiek trudności.
- Z naszych obserwacji wynika, że tak naprawdę w niewielu przypadkach mamy do czynienia z "intencjonalną" przemocą rodziców wobec dzieci. Bardzo często deficyty wynikają z braku odpowiednich wzorców, zaniedbań środowiskowych, niskich kompetencji społecznych, co skutkuje stosowaniem niewłaściwych metod wychowawczych i dopuszczania się zaniedbań względem dzieci - komentuje Monika Żyła.
Potwierdza to Małgorzata Grochocka. Przyznaje też, że zdarzają się jednak przypadki, w których ktoś otwarcie mówi, że bije dzieci, sądząc, że robi to dla ich dobra.
- Często te osoby robią tak z braku argumentów, bezsilności i bezradności. Jeśli ktoś nie nauczył się inaczej, będzie powielał znany schemat z pokolenia na pokolenie. Wciąż widoczne jest przekonanie, że nasze dziecko to nasza własność. Nie raz słyszałam: "ja obrywałem i proszę, wyszedłem na ludzi" czy "klaps to nie przemoc". Tu potrzeba edukacji, która już i tak jest na lepszym poziomie. Trzeba nauczyć, że bicie to nie rozwiązanie i można sobie radzić bez przemocy - komentuje.
Zabezpieczanie dzieci
Interwencje pracowników w rodzinach z dziećmi nie zawsze są związane z występowaniem przemocy. Jak mówi Małgorzata Grochocka, 90 proc. interwencji kończących się zabezpieczeniem dziecka odbywa się, gdy rodzice są pod wpływem alkoholu.
- Rodzic, który jest pod wpływem alkoholu, nie jest w stanie sprawować funkcji opiekuńczo-wychowawczej w należyty sposób. Najczęściej zgłoszenia o niepokojących zdarzeniach, zakrapianych imprezach, których świadkami są dzieci, otrzymuje policja. W tego typu sytuacjach podejmujemy wspólne interwencje. Warto jednak pamiętać, że sytuacje są różne, a interwencja skutkuje zabezpieczeniem dziecka tylko jeśli jest to absolutnie konieczne – zaznacza.
- Ostatnio mieliśmy przypadek nastolatki, która miała widoczne ślady pobicia i została zabezpieczona w placówce, bo nie mogliśmy ustalić opiekuna. Wtedy zawiadamiany jest sąd i to on podejmuje decyzję, co dalej robić. My jesteśmy tu i teraz i nawet jeśli jakieś działanie byłoby nadmiarowe, to lepiej zrobić więcej niż mniej. Bo zawsze może być gorzej, a później jesteśmy świadkami tych przerażających historii i słyszy się, że "wszyscy wiedzieli", a nikt nie zareagował - dodaje.
Gigantyczny stres dla obu stron
Interwencje związane z przemocą domową stanowią duże obciążenie także dla pracowników pomocy społecznej.
- Towarzyszenie dzieciom w traumatycznej sytuacji zabezpieczania, gdzie konieczne jest wykonanie wielu proceduralnych czynności m.in. badań w szpitalu, jest trudne także dla pracowników i wymaga odpowiedniego przygotowania. Często znajdujący się pod wpływem alkoholu rodzice nie chcą współpracować, są agresywni, z niektórymi w ogóle nie możemy się porozumieć. Interwencje często odbywają się w nocy, kiedy nie mamy możliwości rozeznania sytuacji rodziny w innych instytucjach, a decyzję musimy podjąć tu i teraz razem ze służbami. Dlatego ważne jest, żeby pracownicy mieli odpowiednie wsparcie właśnie w formie superwizji, aby radzić sobie z takimi sytuacjami - mówi Małgorzata Grochocka.
Jej słowa potwierdza Monika Żyła, która przyznaje, że każda interwencja, w której dochodzi do zabezpieczenia dziecka, odbija się na wszystkich uczestnikach.
- Pamiętam sytuację, gdy musieliśmy zabezpieczyć kilkoro dzieci w różnym wieku, ponieważ ich matka po raz kolejny znajdowała się w stanie znacznego upojenia alkoholowego. Po badaniu okazało się, że miała ponad 3,5 promila alkoholu, a była jedynym opiekunem, bo ojciec dzieci nie żył. Konieczne było zorganizowanie miejsca w jednej placówce, by zminimalizować nie tylko stres związany z zabezpieczeniem dzieci w pieczy zastępczej, ale i potencjalnym rozdzieleniem rodzeństwa - wspomina.
Konieczność współdziałania
System przeciwdziałania przemocy w rodzinach składa się z wielu elementów, a zadaniem ustawy jest m.in. doprowadzenie do tego, by współpraca między pracownikami socjalnymi, policją, kuratorami czy szkołą odbywała się sprawnie, bez straty czasu na wzajemne przekonywanie się, czy coś jest zasadne czy nie.
Zdaniem Moniki Żyły, obecnie bardzo istotne jest wypracowanie jasnych zasad koordynacji działań, w tym w trybie art. 12 a, tak, aby te sytuacje nie trwały przez kilka godzin, zwiększając tym samym nerwowość rodziców, napięcie przedstawicieli służb, ale przede wszystkim lęk samych dzieci.
- Wraz ze wzrostem świadomości społecznej oraz podnoszeniem kompetencji zawodowych specjalistów, z roku na rok obserwujemy wzrost ujawnionych przypadków przemocy domowej. W 2020 roku w Gminie Miejskiej Kraków przedstawiciele ustawowo zobowiązanych instytucji wszczęli łącznie 732 procedury "Niebieskiej Karty". W 2021 było ich 826, w 2022 - 841, a w 2023 już 1181 - podsumowuje.
Joanna Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl