Irena Iłłakowiczowa – James Bond w spódnicy
Jej życiorysem, choć gdy zginęła, miała niespełna 37 lat, można obdarować przynajmniej kilku ludzi i jeszcze mieć pewność, że nie będą się oni uskarżać na nudę. Na podstawie jej losów można też nakręcić film. Aż dziw, że nikt dotąd jeszcze tego nie zrobił. O wymyślonym przecież agencie 007 powstało kilkanaście obrazów. A jej życie było ciekawsze od scenariusza nawet najbardziej awanturniczego „Bonda”.
26.07.2016 | aktual.: 26.07.2016 11:37
26 lipca 1906 roku w Berlinie urodziła się Irena Mokrzycka (nazwisko Iłłakowiczowa nosiła po drugim mężu, kuzynie poetki Kazimiery Iłłakowiczówny, sekretarki marszałka Józefa Piłsudskiego). Wiele razy patrzyła śmierci w oczy. Alpinistka wsławiła się szczególnie bohaterską postawą w czasie II wojny światowej. Była podporucznikiem Narodowych Sił Zbrojnych i agentką wywiadu.
Żona perskiego księcia
Ta smukła, urodziwa dziewczyna władała biegle sześcioma językami obcymi: angielskim, francuskim, niemieckim, rosyjskim, fińskim i perskim. Ten ostatni był pamiątką po dwuletnim pobycie w Iranie, gdzie mieszkała razem z mężem Azisem Zangenaha, synem perskiego księcia. Egzotycznego arystokratę poznała w czasie pobytu w Szwajcarii, gdzie z pasją oddawała się górskim wędrówkom.
To właśnie w trakcie jednej z nich okazała odwagę, której zabrakło wielu towarzyszącym jej mężczyznom. Gdy jeden z uczestników wyprawy zginął, spadając w głąb wąskiej szczeliny, Irena postanowiła wydobyć ciało. Spuszczono ją na linie w głąb czeluści, odnalazła zwłoki tragicznie zmarłego kolegi i wyciągnęła je na powierzchnię. Za swój czyn została nagrodzona później przez władze szwajcarskie złotą odznaką alpinistyczną.
Owinęła męża wokół palca
Czy zdobyła serce księcia Azisa odwagą, czy może urodą? Kto wie. Na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego stulecia, Irena Mokrzycka uchodziła powszechnie za jedną z najpiękniejszych Polek. O takich jak ona mawiano wówczas „rasowa”. Słowiańska uroda Irki, jak nazywano ją w rodzinie, mogła podobać się także przyzwyczajonym do południowych karnacji mężczyznom. A że przy okazji panna miała temperament? Tym lepiej!
Perski książę robił to, co powiedziała mu Polka. Jedyne, na co przystała, to tradycyjny ślub w obrządku mahometańskim. Po dwóch latach mieszkania w luksusowym pałacu Irenie obrzydł Iran. Za zgodą męża (co było w kraju muzułmańskim ewenementem) uciekła z pałacu na motocyklu. Trafiła do polskiego poselstwa w Teheranie, gdzie uzyskała pomoc dyplomatów w nielegalnym opuszczeniu egzotycznego państwa.
Zwalczała okupanta
Irena długo bez męża nie pozostawała. W 1934 roku poślubiła Jerzego Iłłakowicza, z którym później działała w narodowej konspiracji.
Małżonkowie należeli do Organizacji Polskiej – tajnego prawicowego ugrupowania, gromadzącego inteligencję o konserwatywnych przekonaniach. W ramach OP funkcjonował Związek Jaszczurczy NSZ i grupa „Szańca”. Wszystkie te struktury w świadomości powszechnej zapisały się pod nazwą Narodowych Sił Zbrojnych.
W czasie wojny Irena Iłłakowiczowa była agentką podziemnego wywiadu NSZ. Biegła znajomość języka niemieckiego i nienaganna prezencja umożliwiały jej pracę nawet w stolicy III Rzeszy, Berlinie.
Na przełomie 1941 i 1942 roku polska siatka wywiadowcza została rozbita. Aresztowanie Ireny było tylko kwestią czasu. Stało się to 7 października 1942 roku. Uwięzioną na Pawiaku kobietę trzeba było przesłuchać i to przy wykorzystaniu brutalnych metod. Działacze organizacji, w której służyła, przesłali jej któregoś dnia cyjanek, ale nie skorzystała z niego. Mimo tortur nie wydała nikogo.
Koledzy odbili ją z Majdanka
Iłłakowiczową przewieziono do obozu koncentracyjnego w Majdanku. W marcu 1943 roku więźniarkę odbił stamtąd oddział NSZ. Przebrani w mundury gestapo żołnierze podjechali pod bramę obozu i przedstawili sfałszowany dokument nakazujący wydanie im Ireny.
Pismo nie wzbudziło żadnych podejrzeń w komendanturze obozu. Irena Iłłakowiczowa znalazła się na wolności.
Wróciła do pracy wywiadowczej. Tym razem skierowana była ona przeciwko sowieckiej agenturze w okupowanej Polsce – komunistycznej PPR i Gwardii Ludowej.
Iłłakowiczowa była śmiertelnie niebezpieczna dla sługusów ZSRR. Dlatego też zdecydowali się oni ją zabić. Kobietę zwabiono na tajne spotkanie, w trakcie którego miała uzyskać informacje dotyczące działań sowieckich agentów. Mimo iż Irena podejrzewała, że może to być prowokacja, udała się na spotkanie. Sprawa, jak podkreśliła w ostatniej przed wyjściem rozmowie, była zbyt ważna.
Zabili ją komunistyczni bandyci
Zginęła 4 października 1943 roku od kuli rewolwerowej. Mąż odnalazł jej ciało na Polu Mokotowskim. Pochowano ją na Cmentarzu Powązkowskim pod nazwiskiem „Barbara Zawisza” (był to jeden z jej wojennych pseudonimów). Dopiero w 1948 roku matka Ireny umieściła na grobie tabliczkę z prawdziwym nazwiskiem zmarłej. Nie był to jednak dobry czas dla przypomnienia tego, co robiła, a także ujawnienia sprawców jej śmierci.
Badający życie Ireny Iłłakowiczowej prof. Jan Żaryn jest przekonany, że padła ona ofiarą sowieckiej agentury. W dokumentach, do jakich udało dotrzeć się naukowcowi w Instytucie Pamięci Narodowej, znalazł notatkę, że została ona zastrzelona z „wyroku” Gwardii Ludowej.