Blisko ludziIzabella Łukomska-Pyżalska o 500 plus. "Dla wielu to motywacja, by głosować na PiS"

Izabella Łukomska-Pyżalska o 500 plus. "Dla wielu to motywacja, by głosować na PiS"

Izabella Łukomska-Pyżalska o 500 plus. "Dla wielu to motywacja, by głosować na PiS"
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Magdalena Kowalska-Kotwica
02.10.2019 13:16, aktualizacja: 02.10.2019 15:37

Brała, bierze i brać będzie. Milionerka Izabella Łukomska-Pyżalska nie wstydzi się, że korzysta z programu 500 plus. W rozmowie z WP Kobieta przekonuje, że nikt nie odważy się zabrać Polakom tych pieniędzy, bo odebrałby sobie głosy wyborców.

Magdalena Kowalska-Kotwica: Trzy lata temu zignorowała pani apel premiera Morawieckiego do ludzi bogatych, żeby zrezygnowali z 500 plus. Spodziewała się pani, że o tej deklaracji będzie tak głośno?

Izabella Łukomska-Pyżalska: Przeważnie ludzie "biedni" – choć w sumie ciężko dziś określić, kto jest biedny a kto bogaty – nie przepadają za bogatymi. Także nie dziwi mnie ta reakcja. Chciałabym tylko przypomnieć, że przedsiębiorcy płacą najwyższe podatki w Polsce. A 500 plus to nie są przecież pieniądze państwa, tylko pieniądze podatników.

Czy to wtedy była jakaś prowokacja z pani strony?

Nie, po prostu byłam poproszona o wypowiedź. Nawet chyba nie przez jedną, a kilka redakcji. Grzecznie udzieliłam odpowiedzi na pytanie. I wtedy się zaczęło. Chociaż ja tego nie odbieram, że to była jakaś nadzwyczajna historia czy nagonka. Mam dużo dzieci, więc to było zrozumiałe, że z tym pytaniem dziennikarze przyszli akurat do mnie.

Jak ocenia pani program 500 plus po tych trzech latach?
Jest potrzebny, szkoda że go wcześniej nie było. Myślę, że dla wielu osób stworzył możliwości chociażby wyjazdu na wakacje z dziećmi. Mam wrażenie, że turystyka w Polsce ma się lepiej, właśnie dzięki 500 plus.

Ma same plusy?

Oczywiście, że nie. Nie ma nic, co by miało same plusy. Wiadomo, że są osoby, które nie inwestują tych pieniędzy w dzieci, tylko wydają je nie na to, na co powinny. Widać też zahamowanie powrotów kobiet na rynek pracy po macierzyńskim. To jest, uważam, duży minus, że nie próbowano uzależnić wypłat od aktywności zawodowej kobiet. Zrezygnować z 500 plus raczej nikt się nie odważy, ale uważam, że ten program powinien być zmodyfikowany. We Francji dofinansowanie dostają tylko te rodziny, w których matka i ojciec wracają do pracy. W Polsce niektórzy traktują 500 plus jak pensję. To niesprawiedliwe wobec ludzi, którzy ciężko pracują, płacą podatki, spłacają kredyty.

Czy pani zdaniem 500 plus to jest teraz w Polsce "chleb" z tego hasła, że ludowi trzeba chleba i igrzysk?
Dla wielu osób jest to bardzo duża motywacja, żeby głosować na partię rządzącą. Niedawno mi się rzuciły w oczy w jednej z telewizji wypowiedzi ludzi ze wsi. Jedna starsza pani na pytanie, na kogo będzie głosowała, odpowiedziała: "Na PiS – PiS daje pieniądze, a inni nie dają". Dla części ludzi wybór jest prosty. Są podwyżki cen różnych produktów, ale program Prawa i Sprawiedliwości daje ludziom poczucie, że coś dostali. I to jest dla nich kluczowe przy podejmowaniu decyzji, na kogo oddadzą swój głos.

Co pani dotychczas robiła z pieniędzmi z 500 plus? Odkładała, wydawała, inwestowała?

Dorzucałam do budżetu domowego. Przy szóstce dzieci to jest studnia prawie bez dna. Generalnie mam wrażenie, że pracuję i wydaję głównie na dzieci i wszystko, co jest związane z nimi – na zajęcia, na wyżywienie, na ubrania. Dla ośmioosobowej rodziny samo wyżywienie jest ogromnym kosztem. Kiedyś liczyłam, ile wydajemy na same jajka.

A to ciekawe. Ile pani wyszło?

Nie pamiętam, ale to możemy zaraz policzyć. Powiedzmy że jemy trzy razy w tygodniu po dwa jajka na głowę. To są 192 jajka miesięcznie.

Jajko kosztuje 80 groszy, ekologiczne złotówkę.

To będzie 160-200 złotych miesięcznie na same jajka. Wychodzą naprawdę spore kwoty, a jeszcze, jeśli chce się dzieci rozwijać jakoś pozalekcyjnie, jeżeli chce się z nimi jechać na wakacje, koszty robią się astronomiczne. Byłam z dziećmi latem w Krakowie, chciałam pokazać Wawel, Wieliczkę. Same bilety wstępu dla ośmiu osób, mimo że mamy kartę dużej rodziny, to były kwoty rzędu kilkuset złotych. Zabrałam dzieci na Rynek Główny w Krakowie do jakiejś pierwszej z brzegu pizzerii. Osiem pizz plus lody i woda i rachunek wyniósł 500 złotych za jeden posiłek.

Do tej pory brała pani 500 plus na pięcioro dzieci. Teraz pojawiła się możliwość, żeby dostawać pieniądze też na pierwsze dziecko. Złożyła pani wniosek?
Tak, złożyłam. Córka, ta najstarsza, była oburzona, że ona nie dostaje 500 plus. To jest już nastolatka, wydatki są coraz większe. W tym wieku dziewczynki już patrzą, w co się ubrać. Praktykuję takie rozwiązanie, że zostawiam rzeczy po starszych dla młodszych. Zwłaszcza jak są niezniszczone. No ale jej muszę kupować nowe. Chociaż już zaczyna podbierać rzeczy z mojej szafy. (śmiech)

Jak tak rozmawiamy, to odnoszę wrażenie, że pani nie widzi nic obciachowego czy dziwnego w tym, że osoba, która ma dużo pieniędzy, stara się je liczyć i wydawać rozsądnie.

Oczywiście. Ja muszę tak robić, bo koszty mogłyby wzrosnąć powyżej moich możliwości. U mnie sama liczba dzieci robi różnicę w każdej najmniejszej i najprostszej rzeczy. Już nie mówiąc o sytuacji, kiedy gdziekolwiek chcemy iść, czy do kina, czy do sali zabaw. Jest jeszcze ta kwestia, że ja się często czuję dyskryminowana jako wielodzietna. Bo na przykład nie ma noclegów dla takich dużych rodzin. Nam chodzi tylko o to, żeby być razem na wakacjach, a nie porozrzucani po kilku pokojach w hotelu. To też przecież ważne ze względów bezpieczeństwa. Dzieci są małe, powinny być razem z rodzicami. Przy dwójce dzieci nie ma się tego problemu.

Prawdą jest, że pieniądze mają bezpośredni wpływ na dzietność?
Myślę, że nie. Nie zauważyłam, żeby ludzie bardziej majętni mieli więcej dzieci. Większość chce teraz wygodniej żyć i niekoniecznie ma ochotę poświęcać się wychowaniu wielu potomków, pogarszając przy tym swój standard życia. A to jest praca praktycznie na cały etat. Ja cały swój wolny czas poświęcam dla dzieci. Nie mam już ani siły, ani czasu na nic poza pracą i dziećmi.

A pani, osobiście, zdecydowałaby się na tak dużą rodzinę, gdyby nie sytuacja finansowa?

Na pewno nie. To jest ogromny koszt. Przy pierwszym dziecku to się jeszcze człowiek tak nie zastanawia i myśli, że jakoś to będzie. Natomiast przy każdym kolejnym już trzeba liczyć pieniądze i mierzyć siły na zamiary. Ja na pewno nie żałuję, że mam tyle dzieci, wręcz odwrotnie, ale wiadomo, że wydatki są przeogromne.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (916)
Zobacz także