Jadźka a rówieśnicy

Nie ma dnia, w którym matka nie słyszy zdania rozpoczynającego się od słów: „A moje dziecko…”. Porównywanie jest ulubionym zajęciem rodziców. Matki na urlopach wychowawczych jakoś muszą rekompensować sobie brak biurowych afer i ploteczek.

Jadźka a rówieśnicy

14.10.2008 | aktual.: 28.10.2008 15:45

Nie ma dnia, w którym matka nie słyszy zdania rozpoczynającego się od słów: „A moje dziecko…”. Porównywanie jest ulubionym zajęciem rodziców, obojętnie w jakim wieku są ich pociechy. Starasz się nie myśleć, jak rosną inne dzieci, ale są chwile, kiedy te cichcem podrzucane zestawienia zaczynają drążyć ci w umyśle denerwującą dziurę.

„Moja Kalinka w wieku Jadźki już potrafiła jeść nożem i widelcem” – uśmiecha się do mnie z politowaniem dziś matka dziesięcioletniej fanki Witch, jakbym co najmniej to ja nie potrafiła jeść sztućcami, a nie moja roczna Jaga. Wściekam się, bo wiem doskonale, że matka konfabuluje. Jej życiem jest wychwalanie swojej złotowłosej Kaliny pod niebiosa i posunie się do wielu okropieństw, aby wizerunek jej dziecka-geniusza nie został nadszarpnięty. Wkurzam się też na to, że się wkurzam. Nawet jeśli zakochana w swym dziecku nie kłamie i to prawda, że Kalina była w stanie wieku Jadźki zjeść befsztyk krojąc go wcześniej w precyzyjne gwiazdki, to co z tego, pytam? Co z tego?

Iga urodziła się duża. Nie gruba, ale po prostu długa, mierzyła 59 centymetrów i ważyła 3800. To po dwumetrowym tacie. Wzrost i szybki rozwój fizyczny zrobił swoje. Dzisiaj, kiedy ma rok i dwa miesiące, nosi buty w numerze 22. Tak samo jak wszystkie dwulatki, które znam. Z racji tego, że jest wyjątkowo dużym dzieckiem, ludzie często dziwią się: a czemu nie mówi, czemu śpi ze smoczkiem, czemu nie potrafi pić z kubeczka (już od dzisiaj potrafi!). Najgorsze chwile przeżywałam wtedy, kiedy jeszcze nie chodziła, a gabarytowo była większa od biegających na dworze maluchów.

Matki patrzyły się na mnie ze zdziwieniem i oburzeniem, że zamiast wypuścić ją z wózka, siedzi i bacznie obserwuje z perspektywy swojej spacerówki. Dość miałam tłumaczenia, że Jadźka ma tylko siedem miesięcy i, niestety, nie potrafi chodzić. Matki na urlopach macierzyńskich i wychowawczych jakoś muszą chyba rekompensować sobie brak biurowych afer i ploteczek. Widocznie place zabaw są do tego najlepszymi miejscami.

Porównywanie dzieci ma w sobie coś, co zawsze wprawia mnie w irytację. Nie mówię o młodych matkach, które chętnie słuchają, jak z niemowlakami radzili sobie inni, bo to naturalne i oczywiste. Wiadomo, że ludzie muszą ze sobą rozmawiać, a skoro tematem najbliższym ich sercu są dzieci, niech tak będzie. Ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego ni z tego ni z owego informowana jestem na przykład w następującej kwestii: „córka kuzynki mojej najlepszej przyjaciółki ma piętnaście miesięcy i mówi wszystkie słowa!

” Przy czym wypowiadająca te zdanie kobieta doskonale wie, że Jadźka ma czternaście miesięcy i łącznie mówi może z dziesięć słów. Dziękuję za informację, z którą więc niewiele jestem w stanie zrobić. Mogę jedynie wypowiedzieć najczęściej wypowiadane zdanie, jakie słyszycie będąc rodzicem: każde dziecko jest inne. Ale i tego mówić mi się nie chce. Czuję, że mówiąc to po raz tysięczny w przeciągu roku, zadławię się nim jak krówką mordoklejką.

Jeszcze słów kilka o wielkości Jadźki. Jak już napisałam, mała nie jest. Pediatra mówi, że ma idealne proporcje, ale przyznaje, że rozmiarowo jest dwulatką. No trudno. Mam tylko nadzieję, że nie przerośnie mnie przez następne dziesięć lat, a jak już to się stanie, że czasem zechce zniżyć się do mojego poziomu. Nie wyobrażam sobie zabraniania wychodzenia z domu dwumetrowej pannicy. Chociaż, z drugiej strony, mogę powiedzieć veto ojczulkowi, mogę i jego córuni. Ale wolałabym nie. Mam cichą nadzieję, że nie wyrośnie ponad 178 cm. Ale co ja tam mogę sobie chcieć! Patrząc na siatkę centylową, w której się nie mieści, będzie Jadźka gigantyczna. W rodzinie spór o to, czy chować ją na siatkarkę czy na modelkę. Lukratywne zawody, ale dość krótkofalowe. Ech.

Nie ma szans na to, że Jadźka nie będzie porównywana do innych dzieci, wiem, i się nie sprzeciwiam. Chciałabym tylko, żeby przed tym, jak człowiek wypowie jakieś zdanie, dwa razy zastanowił się, czy jest to potrzebne. I czy nie lepiej porozmawiać o literaturze.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)