Jadźka miga, aż się kurzy

Jadźka miga, aż się kurzy

Jadźka miga, aż się kurzy
10.06.2008 10:57, aktualizacja: 13.06.2008 13:12

Już kilkumiesięczne niemowlę może powiedzieć rodzicom: „chcę siku!”, „jeść!”, „widzę pieska”. Tylko za pomocą rąk!

MATKA, TATKA I FURIATKA

Od szóstego miesiąca życia dziecka do chwili, kiedy zaczyna ono mówić, istnieje zazwyczaj zupełnie niezagospodarowana przez rodziców przestrzeń komunikacyjna. Maluchy niby wiedzą, czego chcą, mają swe potrzeby i chcą być zrozumiane, ale nie mają ku temu środków w postaci zdolności oralnych. Rodzice myślą, że tak już musi być, czekają cierpliwie na pierwsze słowa, potem zdania. Nie wiedzą, że już kilkumiesięczne niemowlę może im powiedzieć: „chcę siku!”, „jeść!”, „leci ptaszek”, „widzę pieska”. Tylko za pomocą rąk!

Zaczęło się od jakiegoś artykułu, jakiejś krótkiej informacji w internecie. Zlekceważonej, bo co to za miganie z dzieckiem, pewnie czasochłonne i nieskuteczne. Potem poznałam osobiście pewną mamę dwóch małych córek i na własne oczy zobaczyłam, jak jedna z nich pokazuje jakiś nieznany mi gest. Matka odczytuje kod i sadza ją na nocniku, a za chwilę czuć znajomy, dość nieprzyjemny zapach… Dziecko dało znak! Dziecko wiedziało, co się zaraz wydarzy i zakomunikowało swoje potrzeby! Ja też tak chcę! Jadźka, do roboty, będziemy migać!

Wydawało się, że czeka nas trudna, kilkutygodniowa przeprawa, mozolne powtarzanie gestów z równoczesnym wypowiadaniem miganych słów. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy Jadzia już trzeciego dnia bez problemu posługiwała się swobodnie trzema znakami: „ptaszek”, „jeść” i „sisi”, czyli nasze rodzinnie zmodyfikowane „siku lub kupa”. Sukces mnie ucieszył, ale i lekko zasmucił. Moje dziecko ma 11 miesięcy, mogło z nami „rozmawiać” już od szóstego miesiąca życia!

Dlaczego tak późno trafiłam na tę „supermamę”? I dlaczego tak mało mówi się o komunikowaniu gestami? W wychowaniu dziecka jak zwykle najbardziej istotne, sprawdzone informacje dochodzą do nas wtedy, kiedy już zdążyliśmy się porządnie namęczyć nad własnym rozwiązaniem lub kiedy zarzuciliśmy już próby pokonania problemu.

Dzisiaj mija kilka tygodni od wprowadzenia systemu. Na początku Jadźka myliła niektóre gesty lub z podniecenia pokazywała wszystkie na raz. Dzisiaj wykorzystuje je bardzo świadomie. Kiedy wstaje rano, a my wylegujemy się zbyt długo, zamiast wziąć ją z łóżka i zacząć nowy dzień, wymachuje swoją łapencją pokazując „jeść, jeść, jeść” i wskazując palcem kuchnię. Nie ma z nią w tym momencie dyskusji. Siódma czy szósta, trzeba wstać i robić kaszę. Siedząc na krzesełku, nie czeka biernie, aż się schłodzi woda, tylko cały czas przypomina o swoim głodzie migając.

W międzyczasie popatrzy przez okno, pokaże, że leci ptaszek i przeszedł piesek. W jakie osłupienie wprawiła ostatnio babcię Nelę, kiedy przyjechała razem z tatą w odwiedziny! Siedzą sobie, jedzą jogurcik, a tu nagle Jadźka zaczyna machać. Tata wie, że ten gest oznacza ptaszka, ale gdzie tu ptaszek? Jadźka chyba ściemnia! Jego wzrok podąża jednak za palcem Jadźki, która wskazuje na balkon. Okazuje się, że na balustradzie siedzi gołąb i gapi się w okno. Piękny przykład komunikacji niewerbalnej, nieprawdaż?

Ale idźmy dalej. Po kaszy Iga woła „sisi”. Sadzą ją w ciągu dnia kilkanaście razy, ale nigdy, że tak powiem, nie zostaję z pustymi rękoma, a raczej z pustym nocnikiem. Jeśli nie kupka, to siku zawsze na dnie się znajdzie. Jadźka miga „sisi” jak oszalała. Nawet kiedy nie ma możliwości, aby zasiadła na nocniku, czy toalecie (której zresztą na razie się panicznie boi), pokazuje wszem i wobec, że właśnie oddaje mocz. Coś czuję, że niedługo powiemy pampersom czy innym okropnym haggisom – dość. Co jeszcze pokazuje? Wprowadzamy znaki stopniowo, żeby nie mącić w jej małej głowie.

Jest jeszcze „hau hau”, „spać”, „tany tany”, „kwiatek”, „myć się” i kilka innych. Obecnie najlepiej wychodzi jej pokazywanie pieska, bo kocha pieski nad życie. A że gest oznaczający psa to po prostu dwukrotne klepnięcie się po udzie, Jadźka oglądając pieski na ulicy, potrafi tak klepać się w udo non stop przez cały spacer. Z podniecenia ogromnego. Dla nas to znak, że chyba czas zabrać jakiegoś kundelka ze schroniska, inaczej każde zakończenie spaceru będzie kończyć się dla nas rykiem nie do zniesienia.

O języku migowym dla niemowlaków można czytać w internecie, tam znaleźliśmy też potrzebne nam przykładowe znaki. „Migi” są zmodyfikowanym językiem migowym dla niesłyszących, uproszczonym i dostosowanym do umiejętności manualnych dziecka w tym wieku. Najlepiej zajrzeć na polską stronę www.koko.pl lub na amerykańską www.kindersigns.com. Co tu dużo gadać – migajcie! To dużo radości, satysfakcji i mniej frustracji z racji niezrozumienia własnego dziecka. A czasem to kupa śmiechu, szczególnie kiedy dziecko pokaże coś pierwszy raz ze zrozumieniem. Trudno uwierzyć, że się ma takiego bobasa, co prawie wszystkie rozumy pozjadał. A jak się ono cieszy, że my, próchna, coś kumamy! Od razu większy szacun!