Jak blisko wam do rozwodu?

Jak blisko wam do rozwodu?

Jak blisko wam do rozwodu?
23.11.2006 11:11, aktualizacja: 30.05.2010 14:43

Co nas czeka? Prognozy nie są optymistyczne – będzie więcej rozwodów. Bo dzieci z rodzin niepełnych częściej się rozwodzą. Nie nauczyły się bowiem bliskości w rodzinie, okazywania uczuć, miłości.

Co nas czeka? Prognozy nie są optymistyczne – będzie więcej rozwodów. Bo dzieci z rodzin niepełnych częściej się rozwodzą. Nie nauczyły się bowiem bliskości w rodzinie, okazywania uczuć, miłości.\r\n\r\n\r\nMAŁŻEŃSTWO NA POLU BITWY\r\n\r\n\r\n* KARA ZA ZDRADĘ\r\n\r\n\r\nCZY PODEJRZEWASZ PARTNERA O ZDRADĘ?\r\n\r\n\r\n\r\nKiedy miłość odchodzi...\r\n\r\n...nie zatrzymuje jej siłą... Tak śpiewa się w piosence. A w życiu? Kiedy wygasa uczucie, często dochodzi do rozwodu. Rozwód jest zawsze trudny. Nieraz, przy rozstaniu, ludzie płaczą. Widać, że bardzo je przeżywają.\r\n\r\nDo 1993 obserwowano w Polsce spadkową tendencję rozwodów, w latach 1994-1998 liczba rozwodów wzrastała, a ostatnio kształtuje się na poziomie ok. 50 tys. rocznie. Zwłaszcza gdy w 2004 r. zlikwidowano Fundusz Alimentacyjny, a wprowadzono jedno świadczenie rodzinne z tytułu samotnego wychowywania dziecka, nastąpił gwałtowny wzrost pozwów o rozwody.\r\n\r\nNa ogół pozew składają kobiety po trzydziestce, czterdziestce. Powód? Niezgodność charakterów. Taka przyczyna jest bezpieczna, bo wtedy nie trzeba wywlekać intymnych szczegółów na sali sądowej. Nie biegniemy przed ołtarz tuż po maturze. Zdecydowanie najwięcej par staje na ślubnym kobiercu w przedziale wiekowym 20-24 lata, a więc później, niż nasi rodzice. Wydawałoby się, że związki, które tworzymy, będą dojrzalsze, lepsze, bo bardziej przemyślane. Paradoksalnie, nie są. Najwięcej rozwodów biorą mieszkańcy miast. Im mniejsza miejscowość, tym rozstań mniej. A najlepiej sytuacja wygląda na wsi – sielsko, anielsko. Ale tylko na papierze, w statystykach... Bo rozwód na wsi wciąż jest czymś zawstydzającym.\r\n\r\nMałżeńskie niesnaski**\r\n\r\nPsycholodzy, zajmujący się terapią rodzinną, wyszczególniają cztery obszary małżeńskich konfliktów. Zaliczają do nich: wychowanie dzieci, sposób spędzania wolnego czasu, wydawanie pieniędzy i seks. Najbardziej zaskakujący jest drugi problem, czyli relaks po pracy. Temat wydawałoby się nieistotny, wręcz błahy, a jednak rzeczywistość temu przeczy. Podczas gdy ona lubi spędzać czas na bieganiu po supermarketach (ach, te ciuchy!), on woli leżeć bezczynnie na tapczanie z pilotem telewizora w ręku. Ona kocha dyskoteki, on rodzinne obiady. I to wystarczy, żeby zaczęli mieć siebie dość. Taka niezgodność może być źródłem wielu konfliktów i świadczy o niedojrzałości związku.\r\n\r\n**Ach, ci teściowie\r\n\r\nBadania dowodzą, że prawie 40 procent małżeństw z krótkim stażem kłóci się z powodu teściów. Mają żal, że wścibiają nos w nie swoje sprawy. Młodzi sprzeczają się również o nadużywanie alkoholu i – co ciekawe – częściej przyczyną utarczek jest alkoholizm nie męża, a żony. Zdarza się też, ze przyczyna rozwodów jest niedobór seksualny. Natomiast nie ma wpływu na nasilanie się rodzinnych konfliktów wykształcenie czy miejsce zamieszkania. Charakterystyczne, że im biedniejsza rodzina, tym częściej wybuchają awantury. Oficjalnie rzadko przyczyną rozwodów jest przemoc fizyczna. Wolimy o tym głośno nie mówić. Tymczasem co ósma kobieta i co jedenasty mężczyzna jest bity przez małżonka. Tyle że o mężach, jako ofiarach przemocy domowej, raczej się milczy. No bo który mężczyzna przyzna się, że jest poniżany? Który powie o tym koledze? *Żeby uratować związek...\r\n\r\nCzasami wystarczy wizyta u terapeuty. Tyle, że małżonkom trudno się przyznać do tego, że potrzebują pomocy. A poza tym, po co wtajemniczać obcego w domowe brudy? Jak mówi przysłowie, najlepiej je prać we własnym domu. Tymczasem wizyta w terapeuty, uświadomienie sobie głęboko tłumionych pretensji, pozwala często uratować związek. Inaczej, gdy to się nie udaje, terapeuta pomaga małżonkom godnie, bez wzajemnego radzenia, rozwieść się.\r\n\r\nRozwód po polsku...\r\n\r\nWygląda fatalnie. Zazwyczaj rodzice rozgrywają między sobą batalie, wykorzystując dzieci. Nastawiają je przeciwko drugiej stronie, grają nimi i obarczają dużą dawką negatywnych emocji. Chcą budować z dzieckiem wspólny front – jeden współmałżonek przeciwko drugiemu. A tak naprawdę szkodzą sobie nawzajem. Bardzo rzadko spotyka się pary, które mimo rozstania, wspólnie wychowują potomstwo, potrafią ze sobą rozmawiać i współpracować.\r\n\r\nCo nas czeka? Prognozy nie są optymistyczne – będzie więcej rozwodów. Bo dzieci z rodzin niepełnych częściej się rozwodzą. Nie nauczyły się bowiem bliskości w rodzinie, okazywania uczuć, miłości.