Blisko ludziJak spędzać mniej czasu z dzieckiem?

Jak spędzać mniej czasu z dzieckiem?

Jak spędzać mniej czasu z dzieckiem?
Źródło zdjęć: © Wojtek Wieteska/syndykat autorów
20.05.2010 10:08, aktualizacja: 12.11.2010 13:57

Lata dziewięćdziesiąte to były czasy ekoterroryzmu. Wciąż słyszałam, że przy myciu zębów trzeba wyłączyć wodę w kranie i w ogóle to najlepiej myć się na sucho, bo szkoda napełniać wannę. Równolegle pouczały nas organizacje promujące zdrowie - masło jadłam właściwie ukryta w podziemiu. Początek nowego millenium to czasy prorodzinne.

Lata dziewięćdziesiąte to były czasy ekoterroryzmu. Wciąż słyszałam, że przy myciu zębów trzeba wyłączyć wodę w kranie i w ogóle to najlepiej myć się na sucho, bo szkoda napełniać wannę. Równolegle pouczały nas organizacje promujące zdrowie - masło jadłam właściwie ukryta w podziemiu. Promowano też abstynencję erotyczną lub monogamię jako system chroniący od aids. Kto żył wtedy w udanym trójkącie lub czworokącie, musiał kryć się w kącie niczym na tajnych kompletach. Początek nowego millenium to czasy prorodzinne.

Wychowują nas dziennikarze, „specjaliści“ od polityki prorodzinnej (której w Polsce nie ma). Część z nich piętnuje osoby, które decydują się na to, by nie mieć dzieci. Wytyka im egoizm. Bezdzietni nie dbają o dobro Polski. Tymczasem być może część z nas nie ma dzieci, bo jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi. Wiemy, że nie sztuką jest mieć dzieci, sztuką jest je jak najlepiej wychować, a nas może z powodów finansowych, bądź psychologicznych na to nie stać.

Może poświęciliśmy się sztuce? Albo nie znaleźliśmy dobrej partnerki, albo znamy lepsze rozrywki od seksu małżeńskiego? Wciska nam się argumenty promujące urlopy tacierzyńskie, straszy artykułami o tym, że przeciętny tata spędza z dzieckiem 10 minut dziennie. Rozumiem tego rodzica. Czy autorzy tych wychowawczych formułek przychodzili kiedyś do domu po dwunastu godzinach pracy? Czy prowadzą swoje firmy i niosą na barkach odpowiedzialność za los wielu pracowników (i ich dzieci)?

I kolejne pytanie - czy nie wiedzą, że wiele osób często woli posiedzieć dłużej w pracy niż wracać do domu. Praca zawodowa to pikuś w porównaniu z wychowaniem dziecka. Dzieci krzyczą głośniej niż szefowie. Dzieci wymagają 100% naszej uwagi, a w pracy można wyskoczyć na dwór na fajkę, albo poserfować w necie. Dzieci są humorzaste bardziej niż księgowa i nie jedzą byle czego, bo są uczulone na sto rzeczy.

Może przydałoby się kilka artykułów o tym, jak spędzać mniej czasu z dzieckiem? Mam kilka sposobów. Szkolenia organizowane poza miastem. Zebrania w stylu „burza mózgów“ organizowane o 18:00 na bank przedłużą się do 20:00, a większość dzieci zaganiana jest do łóżka o 21:00. Biuro warto mieć bardzo daleko od domu (wtedy można postać w korku, posłuchać audiobooka). Jeśli nas stać, warto dziecko zapisać na siedem zajęć dodatkowych. Trzeba je wozić, no, ale wtedy dziecko jest przypięte w foteliku i nie daje tak do wiwatu. Służbowy laptop obowiązkowo bierzemy do domu - zawsze można jeszcze popracować na kanapie zamiast robić papkę warzywną.

Najtrudniej uniknąć dziecka w święta i długie weekendy. Istnieje wtedy niebiezpieczeństwo pozostania sam na sam z dzieckiem, co jest najcięższym wyzwaniem świata. Należy wtedy stworzyć sobie team wspierający tak, aby obowiązki i odpowiedzialność rozmyła się na grupę. Konkretnie: wprosić się do teściów bądź mamuśki. A co, jeśli ich nie kochamy nadmiernie, bądź oni asertywnie unikają wnuków? To wprosić się do innych znajomych z dziećmi i liczyć na to, iż dziecko zamiast siedzieć nam na głowie, pobawi się z rówieśnikiem, zaś kolega lub jego małżoneczka pozerka przy okazji też i na naszego bobasa.

W licznych badaniach socjologicznych, które przeprowadziłam, znakomicie dziećmi opiekują się starzy kawalerowie oraz geje. Jeśli czujesz, że grozi ci katastrofa, czyli samotne siedzenie z dzieckiem przez ponad 10 minut, warto wcześniej umówić się na spacer lub wypad do muzeum z parą gejów, którzy chętnie pokazują się z dziećmi, wprowadzają je w świat sztuki, flory i fauny.

Jeśli wszystkie te techniki zawodzą, należy symulować przed mężem lub żoną bolesne wypadnięcie dysku. Dykopatia wyklucza pochylanie się i noszenie ciężkich przedmiotów (idealnie, bo właśnie to są główne czynności przy dzieciach). Przypadłość ta w cudowny sposób może przejść na drugi dzień, kiedy to uciekamy do pracy. Można też czerpać tonę radości z przebywania z dzieckiem, ale to już wyzwanie dla koneserów.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (4)
Zobacz także