Jak zmienić pracę, nie zmieniając jej
Czasem odchodzimy z pracy, tak jak kończymy związek. Coś nie działa? Trzeba się pożegnać. Zanim zamkniesz za sobą drzwi, sprawdź, czy na pewno wykorzystałaś swoją szansę – radzi trenerka Aneta Pietrzak w rozmowie z Joanną Olekszyk
16.04.2014 | aktual.: 16.04.2014 12:20
Czasem odchodzimy z pracy, tak jak kończymy związek. Coś nie działa? Trzeba się pożegnać. Zanim zamkniesz za sobą drzwi, sprawdź, czy na pewno wykorzystałaś swoją szansę – radzi trenerka Aneta Pietrzak w rozmowie z Joanną Olekszyk. Co robić? – pyta nasza czytelniczka. Praca, która do tej pory była ciekawa, nagle jej nie cieszy. Czuje się najgorsza w zespole, a jej umiejętności nie są w pełni wykorzystywane. Powoli ogarnia ją frustracja.
Ma dwa wyjścia: odejść albo zostać i próbować coś zmienić. Przy czym dodam, że bardzo niewiele jest takich miejsc i firm, które nie są otwarte na zmiany. Często problem leży w nas samych. Wolimy zostać w strefie komfortu i zamiast coś próbować, ryzykować, idziemy w marazm, narzekanie. A dzieje się zwykle tak, jeśli nie chcemy się już uczyć nowych rzeczy. Wtedy przestajemy rozwijać siebie i firmę. Ale wystarczy, że wyjrzymy za ten swój stawik i przestaniemy biadolić, poszukamy czegoś, co by nas rozwinęło, poprosimy szefa o nowe zadania. Każdy, nawet najbardziej skostniały szef, doceni pasję drugiego człowieka.
Niedawno zajmowałam się poprawą wydajności pewnego działu sprzedaży, w którym ostatnimi czasy narosły pewne niesnaski, nieporozumienia. Co się okazało? Otóż pracowały tam cztery osoby o kompletnie różnych kompetencjach, które jednak wykonywały tę samą pracę i były za nią w jednakowy sposób rozliczane. Na przykład jedna z pracownic miała unikalne kompetencje, które jednak nie zgadzały się z zakresem jej obowiązków. Była świetna analityczne, co więcej, najlepiej z całej firmy przygotowywała raporty i podsumowania, ale jej przełożeni usilnie wtłaczali ją do sprzedaży bezpośredniej, w której była akurat najsłabsza z całego zespołu. W konsekwencji czuła się gorsza, mniej przebojowa, ciągle porównywana do koleżanek. Natomiast jej prawdziwe umiejętności pozostawały całkowicie niewykorzystane. Zaproponowałam kierownictwu firmy zmianę zakresu jej obowiązków i kryteriów oceny jej pracy. Zobaczymy, czy się zgodzą, ale podejrzewam, że tak. Przecież najlepszym rozwiązaniem i dla firmy, i dla pracowników jest sytuacja,
gdy każdy robi to, w czym jest najlepszy.
No dobrze, tu piłka jest po stronie kierownictwa. A co mogę zrobić ja, sfrustrowany pracownik, który rozważa odejście z pracy?
Podam pani przykład innego sfrustrowanego pracownika. Dziewczyna, która została zatrudniona do doradztwa, ale szef z uporem kierował ją do kontaktu z klientami. Ona czuła się z tym niezręcznie, nie do końca radziła sobie w takich kontaktach. Po kilku miesiącach pracy zaczęła więc opowiadać na głos o tym, co robi poza pracą i jak bardzo ją to pochłania, czyli o rozmaitych badaniach rynku, analizach. Cały czas pracowała na dotychczasowym stanowisku, gdzie szło jej kiepsko, ale jednocześnie starała się wprowadzać do pracy elementy tego, co najbardziej lubi. W końcu ktoś to zauważył i przychylnym okiem spojrzał na jej starania, powoli udało się jej włączyć w projekty, przy których mogła wykazać się swoimi zdolnościami analitycznymi.
Oto przepis na to, jak beznadziejną sytuację zamienić w rokująca na przyszłość. Oczywiście wymaga to dużo samoświadomości, siły wewnętrznej i wytrwałości, ale się opłaca. Naszej bohaterce na poczatku nikt nie płacił za dodatkową pracę, dopiero potem, gdy zmienił się zakres jej obowiązków.
Często pracodawcy wolą zwolnić kogoś, kto się nie sprawdza, a na jego miejsce przyjąć nową osobę, niż podjąć wysiłek zmiany dotychczasowych obowiązków. I wtedy trzeba się rozstać. Trudno, nie tu, to gdzie indziej. Ale następnym razem można poszukać pracy, w której rozwiniemy swoje umiejętności, może dopiero co odkryte.
Tyle tylko, że zwykle w CV piszemy o dotychczasowym doświadczeniu...
Dlatego radzę nie pisać o wszystkim, co się wykonywało w poprzedniej pracy, tylko o tym, co wychodziło nam najlpiej. Chwalmy się tym, z czego naprawdę jesteśmy dumni, a obowiązki przedstawiajmy wybiórczo – z ukierunkowaniem na to, co chcielibyśmy robić w przyszłości. Skoro nie chcesz pracować w sprzedaży, ale ciągle wpisujesz takie doświadczenie w CV, to pracodawcy ciągle będą cię w tej sprzedaży umieszczać.
Co jeśli nie wiemy, w czym jesteśmy najlepsi?
Polecam test na talenty albo badanie kompetencyjne, które w bardzo ciekawy sposób diagnozują nasze predyspozycje oraz ich poziom. To daje moc, wiedzę o sobie i o tym, w czym jestem dobra. Czasem to potwierdzenie czegoś, co o sobie przypuszczałaś. Czasem to pewne przekierunkowanie działań.
A może praca, która wykonujemy, jest zgodna z naszymi predyspozycjami, ale źle do niej podchodzimy?
Czasem nie wykorzystujemy swoich talentów w pracy, bo wierzymy, że można coś robić tylko w jeden, z góry ustalony sposób. A to nieprawda. Pracowałm kiedyś z tancerzami tańca towarzyskiego. Aby tańczyć ten rodzaj tańca, trzeba poznać i przyzwoić sobie bardzo konkretne reguły, ale tylko te pary, które wyjdą poza te reguły, a czasem im zaprzeczą – zdobywają medale. Technika techniką, ale trzeba mieć swój styl. Nie bójmy się pokazać w pracy pazura. Trzeba oczywiście opanować podstawy, ale nie bądźmy ich niewolnikami.
Zaufajmy sobie i innym?
Innym też, ale najpierw trzeba wyjść od siebie i zaproponować coś nowego. Pójść do szefa i powiedzieć mu o tym, co naprawdę lubisz i umiesz robić, i zaproponować, jak twoje umiejętności mogłyby wzbogacić firmę. Albert Einstein powiedział kiedyś: Jeżeli oceniamy rybę pod względem tego, jak wspina się na drzewo, to całe życie będzie myślała. że jest głupia. Z nami jest tak samo – jeśli będziemy się porównywać do innym, nie pamietając o swojej unikalności, zawsze wypadniemy gorzej. A przecież nie ma jednej drogi do sukcesu.
magazynsens.pl/ Joanną Olekszyk
W magazynie Sens 04/14 polecamy: