Jest chrześcijańską coachką. Mówi, kiedy przychodzą do niej ateiści
O coachingu w Polsce powiedziano już wiele. Że to psychomanipulacja, że sekta, że pomaga, że zmienił komuś życie. Coraz większą popularnością cieszy się coaching chrześcijański. Jak mówi Wirtualnej Polsce o. Wit Chlondowski, przeniknął on nawet do zakonów.
Z definicji coaching to towarzyszenie danej osobie w procesie osiąganiu celów i rozwoju potencjału poprzez rozmowy i refleksję, bez narzucania rozwiązań, ale z pomocą pytań i wskazówek. Co nam wyjdzie, jeśli dodamy do tego określenie "chrześcijański"?
- Jestem coachem, który ma wartości chrześcijańskie i kieruje się nimi w swojej pracy. Oprócz wymiaru coachingu, który jest wspólny dla wszystkich, w coachingu chrześcijańskim dokłada się do tego element prowadzenia przez Ducha Świętego. Jego centralnym punktem jest nie doprowadzenie człowieka z punktu A, gdzie się znajduje, do punktu B, gdzie chciałby się znaleźć, tylko doprowadzenie go z punktu A, do punktu C, czyli do miejsca, w którym chciałby go widzieć Bóg - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Barbara Karska-Woźniak.
Kobieta ukończyła ICF Coach Mastery w Arrow Leadership w Australii oraz Studium Coachingu przy Stowarzyszeniu Psychologów Chrześcijańskich w Warszawie i od ośmiu lat zajmuje się zawodowo coachingiem chrześcijańskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy stają się coraz mniej religijni. Ks. prof. Kobyliński: głęboka sekularyzacja młodego pokolenia
- Modlę się za wszystkich moich klientów. Z osobami, które wyrażają chęć wzięcia udziału w coachingu w nurcie chrześcijańskim, każdą sesję rozpoczynamy wspólną modlitwą do Ducha Świętego, a jeżeli osoba nie wyraża takiej chęci, po prostu omijamy ten element. Coaching chrześcijański daje możliwość poproszenia podczas takich sesji o światło Ducha Świętego, który prowadzi ten coaching, ten proces i tę osobę w sposób, który będzie dla niej najlepszy - mówi.
Prowadzi chrześcijański coaching
Magdalena Pawłowska, współtwórczyni Akademii Coachów Chrześcijańskich, jest psychoterapeutką i coachem chrześcijańskim. Założyła Fideratio, czyli ośrodek coachingu, terapii i psychoterapii online w oparciu o katolicką wizję człowieka. Coachingiem zajęła się blisko dwie dekady temu w czasie pobytu w Irlandii. Poczuła, że to, co usłyszała na kursie, jest zgodne z tym, co wyczytała w Biblii. Postanowiła, że swoją wiedzę przeniesie na polski grunt i zacznie kształcić w tym kierunku kolejne osoby.
- Skończyłam swój profesjonalny kurs coachingu w 2006 r. Jako świeżo upieczony magister psychologii na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej UKSW zostałam wypuszczona w świat pracy z pacjentem bez konkretnych narzędzi i technik. Trafiłam na kurs coachingu PSG w Dublinie i mnie olśniło. Już wtedy stwierdziłam, że to wszystko, co jest w coachingu, jest bardzo biblijne. Zafascynowało mnie to jako katoliczkę - opowiada.
- Przyszło do mnie natchnienie, że cudownie byłoby stworzyć taki kurs dla chrześcijan, alternatywę, gdzie nie będziemy bać się zagrożeń duchowych, tylko traktować coaching jako komplementarną formę wzmacniania naszej wiary i relacji z Bogiem - wyjaśnia.
Z Irlandii do Polski wróciła w 2011 r., przywożąc ze sobą wiedzę i doświadczenie kilku lat prowadzenia kursów coachingu dla Polaków i Irlandczyków.
- W roku 2014 uruchomiliśmy pierwsze edycje kursów przy Stowarzyszeniu Psychologów Chrześcijańskich, które miałam przyjemność prowadzić. Początki jednak nie były łatwe, dało się odczuć dużo oporu od osób duchownych, wszystko, co nowe budziło wtedy niepewność. Zapragnęłam, żeby kurs coachingu połączyć z wiedzą biblijną i poszukać osoby, najlepiej duchownej, która będzie miała dobrą znajomość Pisma Świętego. Znalazłam świecką - panią Annę Kacprowicz, zakochaną w Słowie Bożym, która wówczas jako praktykujący coach chciała realizować swoje powołanie zawodowe zgodnie z duchem wartości chrześcijańskich.
Jak zostać chrześcijańskim coachem?
Jak wyjaśnia Barbara Karska-Woźniak, nie ma jednej sprecyzowanej "podstawy programowej", która mówi, co trzeba zrobić, żeby tytułować się coachem chrześcijańskim. Nie zdaje się egzaminu na specjalistę w tej dziedzinie. Podstawą jest to, że kieruje się wartościami chrześcijańskimi i ukończyło się szkołę coachingową.
- Dla mnie ważne było, żeby nie uczyć się stosowania pewnych praktyk, jak na przykład hipnozy, programowania neurolingwistycznego czy afirmacji. Nie chciałam ich poznawać, więc wybrałam studium chrześcijańskie, które uczy tego samego, co świecki coaching, ale dodatkowo pojawia się w szkoleniu aspekt wiary.
- W czasie szkolenia patrzyliśmy na postać Jezusa z Ewangelii jako na coacha. Analizowaliśmy pytania, jakie zadawał ludziom pod tym kątem, że my jako coachowie chrześcijańscy, chcielibyśmy naśladować osobę, która jest dla nas najważniejsza w życiu. Analizowaliśmy też pierwsze pytanie, jakie Bóg zadał Adamowi: "Adamie, gdzie jesteś?". To samo pytanie my stawiamy na początku coachingu, gdy osoba przychodzi do nas z problemem - opowiada Barbara Karska-Woźniak. Podkreśla też, że "oddawanie kierownicy Duchowi Świętemu" w procesie coachingu jest dodatkowym wsparciem dla człowieka uczestniczącego w procesie.
Magdalena Pawłowska zwraca uwagę na dwie bardzo istotne różnice pomiędzy zwykłymi coachami, a tymi, którzy pracują w ujęciu chrześcijańskim.
- Coach chrześcijański jest przede wszystkim rzetelnym coachem, który przeszedł odpowiednie szkolenie teoretyczne i praktyczne, który nieustannie rozwija swój warsztat, uczestniczy w regularnych superwizjach i szkoleniach. Wiele osób, które doświadcza coachingu chrześcijańskiego, wynosi z tego wartość dodaną w postaci wzmocnienia relacji z Bogiem i odkrycia na nowo zdrowego obrazu Boga w swoim życiu. W coachingu w ujęciu chrześcijańskim mamy triadę relacji, czyli klient, coach oraz relacja z Bogiem. Traktujemy duchowość jako realną osobową relację z Bogiem.
- Coachowie chrześcijańscy nigdy nie nawracają - zaznacza. - Korzystają z odnośników do Biblii, natomiast robią to ostrożnie, bez narzucania swojego światopoglądu, bo byłoby to nieetyczne. Kształcimy chrześcijan na profesjonalnych coachów, a nie coachów na chrześcijan. Niektórzy nam zarzucają, że bawimy się w osoby duchowne. Oddzielamy sferę bycia osobą duchowną, jeśli zachodzi taka potrzeba, odsyłamy klientów do kapłanów - opowiada.
Przychodzi ateista do chrześcijańskiego coacha
Choć taki coaching wydaje się skierowany głównie do chrześcijan, okazuje się, że wśród klientów wcale nie brakuje osób, którym z Kościołem i Bogiem nie po drodze. - Jesteśmy otwarci na każdy światopogląd. Piszemy o tym w naszej misji. Czasem jest tak, że osoby niewierzące wybierają coacha chrześcijańskiego nie dlatego, że chcą pogłębić relację z Bogiem, ale mogą się czuć bezpiecznie ze względu na system wartości coacha - mówi twórczyni Fideratio.
- Zawsze zaczynamy od relacji z samym sobą, od poznania prawdy na nasz temat. Jeśli to poukładamy, to wpłynie to na naszą relację z Bogiem i z drugim człowiekiem. Zakładamy, że druga osoba to terytorium święte i wielka tajemnica, więc podchodzimy z ostrożnością i poszanowaniem światopoglądu klienta - dodaje.
- Zdarzają się też ludzie, którzy zjawiają się u mnie i mówią, że są daleko od Pana Boga, słyszeli, że jestem coachem chrześcijańskim i pytają, czy mogę im pomóc wrócić do wiary. Wtedy to jest typowy coaching chrześcijański, który ma na celu rozwinięcie bardziej zażyłej relacji z Bogiem – opowiada Barbara Karska-Woźniak.
Coaching chrześcijański w Polsce to wciąż stosunkowo nowe zjawisko, dlatego wielu duchownych myśli o coachingu jako o zagrożeniu duchowym, czyli czynności, która oddala ludzi od Boga. Niektórzy z podejrzliwością patrzą na działania trenerów osobistych spod znaku krzyża, a nawet przestrzegają publicznie przed uleganiem ich wpływom.
- Swego czasu w gazecie "Egzorcyzmy" znalazł się artykuł o tym, że coaching to zagrożenie duchowe. Bardzo oburzył mnie wtedy ten tekst. Osoba, która go napisała, nie opisywała coachingu, tylko zwykłe znachorstwo, nazywała to błędnie coachingiem, bez sprawdzenia, jak wygląda naprawdę - podkreśla Magdalena Pawłowska.
A co na to hierarchowie?
Konferencja Episkopatu Polski nie wydała oficjalnego stanowiska, jakie Kościół zajmuje wobec tego trendu. Zjawisko jest jednak zauważane. Jak wyjaśnił o. Wit Chlondowski, franciszkan, doktor teologii z zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji, coaching w Kościele ma duży potencjał.
- Pewne formy towarzyszenia rozwojowego były już znane od starożytności, ale w takiej formule jak współczesny coaching jest to coś nowego. Zawód coacha w Polsce nie jest uregulowany, co generuje wiele dwuznaczności. Ale sama idea, czyli pomaganie w osiągnięciu wyznaczonych celów, w rozwoju osobistym, czy też pracy zespołowej, jest bardzo wartościowa. Znam coachów, którzy towarzyszą wspólnotom zakonnym i uczą komunikacji, rozwiązywanie konfliktów, wspólnego znajdowania i osiągania celów we wspólnocie – opowiada zakonnik. Zwraca jednak uwagę na ważny warunek.
- Psychologia czy psychiatria i wymiar duchowy to dwa piękne i wspierające się obszary. Mają one wiele punktów wspólnych, jednak konieczne jest też czytelne rozdzielenie ich kompetencji. Problem polega dziś na tym, że każdy może nazwać się coachem, ale wśród nich znajdą się tacy, przed którymi warto przestrzegać - mówi o. Chlondowski.
- Myślę, że coaching oparty na wartościach chrześcijańskich może być przydatny w dzisiejszym społeczeństwie. Do rozwoju potrzebujemy drugiego człowieka. Bez zdrowych relacji i zdrowej komunikacji ciężko mówić o zdrowej duchowości. Myślę, że takie zauważenie, docenianie i rozwijanie elementu ludzkiego jest nam w Kościele potrzebne - zaznacza.
Aleksandra Zaprutko-Janicka, Wirtualna Polska