Oto co mówią o Polce na Białorusi. "Jędza, ohydna baba"
Agnieszka Romaszewska, szefowa telewizji Biełsat, gościła w najnowszym odcinku podcastu "Niedyskrecje parlamentarne do słuchania". Opowiedziała o problemach prowadzonej przez nią stacji oraz podejściu białoruskich władz zarówno do niej, jak i Biełsatu.
09.02.2024 | aktual.: 09.02.2024 13:58
Telewizja Biełsat powstała 17 lat temu, a jej program jest skierowany do osób mówiących po rosyjsku, białorusku i ukraińsku. Na czele stacji od lat stoi Agnieszka Romaszewska, córka działaczki opozycji demokratycznej w PRL i doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy - Zofii Romaszewskiej.
Szefowa Biełsatu gościła w nowym odcinku podcastu "Niedyskrecje parlamentarne do słuchania", prowadzonego przez dziennikarkę "Wprost". W rozmowie poruszono wiele wątków dotyczących zarówno sytuacji Białorusinów, jak i samej stacji.
Zobacz także: Białoruski noblista skazany na kolonię karną. "To demonstracja cynizmu dyktatorskiego reżimu Łukaszenki"
Problemy Biełsatu
Przypomnijmy, że stacja jest finansowana z dotacji, w tym z MSZ i jest częścią Telewizji Polskiej. Jak mówiła Romaszewska, od samego początku działalności, Biełsat zmaga się z licznymi problemami finansowymi. W 2017 roku ówczesny szef MSZ Witold Waszczykowski chciał zamknąć telewizję, argumentując to psuciem przez nich stosunków z Aleksandrem Łukaszenką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sytuacja była też trudna, gdy Telewizją Polską zarządzał Jacek Kurski i - jak wspominała Romaszewska - przeprowadzano im liczne kontrole, negujące wydawane przez nich środki. - Zbudowaliśmy tę telewizję za bardzo małe pieniądze, ale i tak sugerowano, że wydajemy za dużo - powiedziała.
Sytuacja stacji zrobiła się jeszcze bardziej niestabilna, gdy do TVP wszedł likwidator, a sama Romaszewska podejrzewa, że może zostać wyrzucona. Dodała jednak, że w najgorszej sytuacji są jej pracownicy, którzy co miesiąc muszą podpisywać umowy.
- Ci ludzie, w dużej części emigranci z Białorusi, patrzyli na mnie jak na gwaranta ich stabilizacji życiowej. Co mam powiedzieć ojcu trójki dzieci, który przyszedł do mnie 5 lutego mówiąc, że nie ma żadnej umowy, a dziecko kaszle i nie można go leczyć w publicznej służbie zdrowia - wspominała Romaszewska.
"Mówią o mnie jędza, ohydna baba"
Romaszewska skomentowała też wprowadzenie przez białoruskie władze możliwości strzelania przez wojsko do cywilów. Jej zdaniem to lęk władzy przed możliwym buntem.
- Jeżeli reżim po prawie czterech latach od wyborów prezydenckich w 2020 roku i zamieszek, które po nich wybuchły, wprowadza w życie pomysł, że można strzelać do tłumu, to znaczy, że ciągle się boi, iż jakiś tłum może gdzieś być - tłumaczyła.
Dodała jednak, że nie spodziewała się aż tak wielkiego terroru, jaki teraz obserwuje w tym kraju. Choć za posiadanie aplikacji Biełsatu w telefonie grozi aresztowanie, bo telewizja została uznana za organizację ekstremistyczną - jak przyznaje rozmówczyni podcastu - i tak mają ok. 400 tysięcy użytkowników na Białorusi.
Sama Romaszewska i prowadzona przez nią stacja są też doskonale znane przez białoruskie władze, które od czasu do czasu i niej wspominają.
- Mówią o mnie jędza, ohydna baba, która nienawidzi Białorusinów. Ale ostatnio zmienili ton i zaczęli opowiadać, że nasza telewizja wcale nie jest adresowana do Białorusinów tylko do Polaków i rozpowszechnia propagandę PiS - podsumowała Agnieszka Romaszewska.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl