"Jestem normalnym człowiekiem, tylko nie noszę butów". Marysia podjęła decyzję i od lat chodzi boso
25.09.2020 13:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Jakiś czas temu pewna kobieta poinformowała mnie, że na profilu Pabianic trwa dyskusja, kim jest chodząca boso kobieta – śmieje się Marysia Grońska, która parę lat temu całkowicie zrezygnowała z noszenia butów. Badania naukowe potwierdzają, że podjęła słuszną decyzję. – Jednym z czołowych argumentów przemawiających za chodzeniem na boso jest ewolucja i fizjologia. Nie rodzimy się w obuwiu – tłumaczy Małgorzata Iwaniuk, fizjoterapeutka z Centrum Ortopedyczno-Protetycznego w Białymstoku.
Bosista – tak Marysia Grońska, 55-latka z Pabianic, nazywa kogoś, kto na co dzień chodzi bez butów. A samą ideę bosości – sposobem na wolne życie. – Dzięki chodzeniu boso uniknęłam operacji na kolano. Praktycznie pozbyłam się problemów ze stawami, a klasyczne przeziębienie trwa u mnie 1–2 dni – wylicza. – Urodziliśmy się do życia boso.
"To moja wolność"
Marysia, która prowadzi na Facebooku konto "Marysia Barefoot", opowiada, że nigdy nie lubiła chodzić w butach. W końcu wpadła na oczywisty pomysł: nie będzie ich nosić. Praca, którą wykonywała, pozwalała na to. – Przez dwadzieścia lat byłam terapeutką SPA. Przed czterema laty zaczęłam prowadzić warsztaty rozwojowe i sesje terapeutyczne według unikatowej metody SILENCE from SOUND, którą sama stworzyłam na bazie trzydziestoletniego doświadczenia pracy z ludźmi – opowiada.
Początkowo zdejmowała buty od czasu do czasu. W końcu postanowiła przestać stosować się do ogólnego kanonu i zaczęła chodzić boso full-time. Teraz nie nosi butów bez względu na pogodę i temperaturę. – Tak żyję na co dzień, tak podróżuję i pracuję. Lubię to i czuję się szczęśliwsza niż kiedykolwiek. To moja wolność – zapewnia.
Choć jak łatwo się domyślić, widok chodzącej boso kobiety budzi powszechne zdumienie. Przynajmniej w Polsce, bo za granicą na Marysię nikt nie zwraca uwagi. – Reakcja ludzi jest różnorodna. Najczęściej padają pytania typu: czy mi nie zimno albo czy się nie boję, że coś mi się stanie w stopę. Niektórzy wypytują, czy wyznaję jakąś szczególną religię – śmieje się Marysia. – Spotykam się również z komentarzami w stylu: "Zazdroszczę, podziwiam odwagę".
Marysia przyznaje, że rozbrajające są… starsze panie. Kiedy zimą patrzą na jej bose stopy, łapią się za głowę. – Są bardzo troskliwe. Mówią do mnie: "Dziecko, a tobie nie jest zimno? Uważaj na siebie" – opowiada. – Miałam też niezamierzone spotkanie z policjantami, którzy zadali mi pytanie, gdzie mam buty. Odpowiedziałam im, że nie mam, bo ich nie noszę. Przyjęli to z lekkim zdziwieniem, ale zachowali pełen profesjonalizm.
Bo Marysia chodzi boso również zimą. Jak opowiada, u osób uprawiających bosość organizm sam wprowadza naturalny system regulacji ciepła. – Wbrew pozorom nagrzany beton lub asfalt jest mniej komfortowy niż śnieg i niskie temperatury – przekonuje.
W samolocie czy pociągu Marysia też jest na bosaka. Czasem tylko na lotnisku celnicy się śmieją, że ma prostszą odprawę. – Naprawdę wystarczy się uśmiechnąć, aby rozładować zdziwienie. Pokazać, że jestem normalnym człowiekiem, tylko nie noszę butów.
Mają dość butów
Brygida Osam, 44-latka z Jaktorowa, choruje na toczeń rumieniowaty układowy. Bosochodzenie stało się jej sposobem na chorobę. – Boso chodzę od dziecka. Od kilku lat również zimą na parę minut zdejmuję buty – opowiada. – Po prostu buty mi przeszkadzają. Mam w domu tylko kilka par. Był czas, że jeździłam boso na rowerze, ale teraz mam inne pedały, które poraniłyby mi stopy – przyznaje.
Brygida mieszka przy lesie. To, jak zauważa, doskonała okolica do jedności z przyrodą, którą bosochodzenie bardzo ułatwia. – Moi znajomi przywykli, że biegam boso. Nawet jak odbieram syna ze szkoły, to przychodzę bez butów. Teraz nikogo już to nie dziwi – cieszy się kobieta.
Również Marysia Grońska mówi, że coraz więcej osób pisze do niej, że buty ich gryzą, parzą i po prostu męczą. – Biorąc pod uwagę, jaki komfort niesie za sobą permanentne chodzenie boso, trudno mi mówić o minusach bosości. Sporadyczne drobne zranienia to jedyne, co mi przychodzi do głowy. Chodzenie boso to moim zdaniem metoda uzdrowienia organizmu i relacji ze sobą oraz ze światem, czyli najprostszy sposób na poszerzenie swojej świadomości – zapewnia.
Jakie są inne plusy chodzenia boso? – Nie sposób wymienić ich wszystkich! – twierdzi Marysia. – Chodzenie boso wpływa korzystnie na każdy z układów naszego ciała. Od nerwowego, przez krwionośny, kostno-stawowy po mięśniowy i hormonalny. Poprawia się funkcjonowanie układu odpornościowego i tzw. kondycja.
Inny stan umysłu
Uczeni by Marysi przyklasnęli, w świecie nauki nie ma bowiem wątpliwości, że chodzenie na bosaka jest korzystne dla zdrowia. Bose spacery doczekały się już nawet swojej nazwy: earthing (ang. earth – ziemia). Według ekspertów "The Journal of Environmental and Public Health" w ten sposób poprawia się równowaga, a dolegliwości związane np. z migreną stają się łagodniejsze. – W stopach znajduje się wiele receptorów, których uciskanie to refleksologia, terapia zaliczana do medycyny niekonwencjonalnej – tłumaczy fizjoterapeutka Małgorzata Iwaniuk z Centrum Ortopedyczno-Protetycznego w Białymstoku.
Ekspertka zwraca uwagę, że nosząc nawet najlepiej dopasowane obuwie, zmieniamy kierunek siły, który towarzyszy każdemu krokowi. – W butach to pięta – mówi Iwaniuk – a nie śródstopie amortyzuje każdy krok. Natomiast gdy chodzimy czy biegamy boso, całość sił lokomocyjnych przyjmuje doskonale przystosowana do tego część śródstopia.
Chodzenie na bosaka w szczególności zalecane jest dzieciom. – Podczas spacerów uczą się one równowagi i propriocepcji, czyli poprawy stabilizacji kończyn dolnych. Trzeba jeszcze wspomnieć o tym, że chodząc boso, dzieci budują swoją integrację sensoryczną, czyli stymulują zmysły dotyku oraz nacisku – wymienia fizjoterapeutka.
Z doświadczenia Marysi Grońskiej wynika, że dzięki bosochodzeniu stajemy się bardziej otwarci na otaczający nas świat, łatwiej nawiązujemy przyjazne relacje z ludźmi, odzyskujemy lub poszerzamy swobodę w działaniu, rzeczywistość staje się dla nas inspiracją, a my jesteśmy bardziej kreatywni. – Chodzenie boso na co dzień działa jak permanentny "odstresowywacz". Stajemy się bardziej "poukładani". Zmienia się stan umysłu.
Fizjoterapeutka Małgorzata Iwaniuk zauważa tylko, że jeśli mamy okazję zdjąć obuwie i chodzić boso, to powinniśmy wybierać tereny, gdzie grunt nie jest uformowany z twardego budulca takiego jak beton czy kostka brukowa, a z miękkich podłoży lessowych, traw czy twardszych żwirowych.
W bosochodzeniu jest też coś jeszcze. – Myślę, że my jako ludzie tęsknimy za naturalnym kontaktem z ziemią – uważa Marysia. – A chodzenie boso rozwija nasz kontakt z naturą. No i nie trzeba dobierać butów do ubrania.