Jak wykryć kłamstwo? Profilerka Natalia Hofman wie, jak rozpracować człowieka
Człowiek przeciętnie okłamywany jest ok. 200 razy dziennie. Sam wypowiada do 10 nieprawdziwych informacji na dobę. Szokujące? Dla Natalii Hofman, certyfikowanej ekspertki w odczytywaniu mowy ciała i psychografologii, niekoniecznie. Ona doskonale wie, jak widzieć więcej niż inni.
25.09.2020 13:27
Ewa Podleśna-Ślusarczyk, WP Kobieta: Czy umiejętność wykrywania kłamstwa jest darem, czy jednak przekleństwem?
Natalia Hofman: Nie mogę traktować czegoś, co jest moją pasją, pracą, całym życiem jak przekleństwo. Na pewno ta umiejętność sprawia, że nie jestem beztroska i naiwna, i z pewnością trudno mnie zaskoczyć, ale nie jest to uciążliwe.
Wspominasz, że wszyscy kłamią. Okłamujemy siebie ok. dwa razy dziennie, innych 3-10 razy w ciągu dnia. Jesteśmy też bombardowani różnymi kłamstwami, nawet do 200 razy na dobę. Czy nie ma naprawdę ludzi prawdomównych?
Mam nadzieję, że są gdzieś na świecie ludzie całkowicie szczerzy (śmiech), ale faktycznie często doświadczamy kłamstwa. I nie mówię tu oczywiście tylko o celowym kłamaniu, ale również o tzw. białych kłamstwach. Biorąc je pod uwagę, można śmiało powiedzieć, że ludzie kłamią. Wszyscy i codziennie.
Co nazywamy białym kłamstwem?
Białe kłamstwo jest wtedy, kiedy nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie kłamiemy. Bo tu chodzi o intencjonalność. Jeśli jesteśmy przekonani, że nikogo nie wprowadzamy celowo w błąd, a jedynie lekko zmieniamy naszą narrację, bo nie chcemy, by ktoś upadł na duchu, albo dbamy o dobre relacje i czyjeś dobre samopoczucie, to możemy się "rozgrzeszyć". Ludzie tak naprawdę wyczuwają, kiedy robimy coś w dobrej wierze. Tak jak np. kiedy wraca od fryzjera koleżanka. Dla niej to miała być wielka zmiana, na którą długo czekała. Ścięła włosy i okazuje się, że nie wygląda jednak korzystnie. Mamy świadomość, że ona sama wie, że nie wygląda najlepiej, więc mówimy białe kłamstwa, by jednak znaleźć jakieś plusy w jej sytuacji.
W książce "Jak wykryć kłamstwo" pojawia się niezwykle ważny aspekt, a mianowicie kłamstwa wychowawcze. To okrutna broń przeciw dzieciom, które wychowywane w opiece naprzemiennej, uczone są dwóch sprzecznych systemów wartości. Stoją między młotem a kowadłem. Do czego to prowadzi?
Rodzice bardzo często w ferworze rozwodu zapominają, że to od nich zależy dobro dziecka. Często spotykam się jako terapeutka z sytuacją, że przychodzą do mnie rodzice z dzieckiem i mówią – chcemy, żeby sobie lepiej poradziło z naszym rozwodem. I umywają ręce. Nie potrafią rozmawiać ze sobą, nie potrafią przy dziecku nawet miłego słowa sobie powiedzieć, a ono przecież widzi ten konflikt. I kochając oboje rodziców będzie dla nich kłamać, by nikomu nie sprawić przykrości. Tak właśnie mogą kształtować się osobowości patologiczne, dziecko zaczyna oszukiwać z rozmysłem, traktując to jako mechanizm obronny.
Wiadomo, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz. Czy jak źle zaczniemy znajomość, to nie ma szansy, żeby jednak kogoś przekonać do nas? Jak poradzić sobie z efektem szatańskim?
Pierwsze wrażenie faktycznie można zrobić tylko raz, ale jest teoria mówiąca, że potrzeba 6-8 spotkań, by to się zatarło. Nasz mózg niestety czyta drugiego człowieka bardzo prosto – ufam mu albo nie. Przypisujemy cechy negatywne osobom, które nam się nie spodobają od razu, nie są dla nas atrakcyjne. Osoby ładne z pewnością mają łatwiej przy pierwszym wrażeniu, o czym mówi efekt aureoli. Pamiętajmy jednak, żeby zbytnio nie ulegać temu pierwszemu wrażeniu, bo może być mylące.
Zobacz także
Tak samo jak obserwowanie ludzi, którzy stosują kultową wieżyczkę z dłoni. Czy to naprawdę oznacza osoby pewne siebie?
Ten gest w żaden sposób nie wypływa z naturalnej mowy ciała, został stworzony, żeby budować wizerunek osoby stonowanej, zrównoważonej i pewnej siebie. Ja mam za sobą tysiące godzin szkoleniowych z różnymi ludźmi, którzy wyraźnie mówią, że nie jest on już wiarygodny i utożsamiany pozytywnie. Mowa ciała ewoluuje, a jak patrzę na programy w TV, to mam niestety wrażenie, że nikt nie aktualizuje wiedzy w tym zakresie.
Nie ma prostych trików – jak rozpoznać kłamcę, które można zastosować w ocenie wszystkich ludzi. Ale są może jakieś, które zdecydowanie powinny wzbudzić naszą czujność?
Żeby wykryć kłamstwo, trzeba poznać czyjś punkt odniesienia, czyli jak się zachowuje, kiedy nic mu nie zagraża. To jest klucz do wykrycia kłamstwa. Wymaga to oczywiście czasu i obserwacji. Każda zmiana, każde odchylenie, lapsus słowny, który się nagle pojawia, przejęzyczenie – powinno nam dawać do myślenia. Można zrobić takie ćwiczenie i w czasie rozmowy z kimś wyłapywać takie słowa. Jeśli rozmówca nie poprawi się od razu, wówczas zastanowić się można, co właściwie chciał powiedzieć. Lapsusy wynikają bowiem z naszej podświadomości, coś chcemy ukryć, mamy coś innego na myśli i wtedy nam się może to wymknąć. Naszą uwagę powinno też zwrócić powtarzanie naszych pytań. To może być dowód na to, że ktoś chce skłamać i kupuje sobie więcej czasu na odpowiedź.
Dlaczego kłamiemy na randkach?
Bo chcemy się podobać. Kobiety kłamią makijażem, strojem. Zaniżają wiek. Mężczyźni podwyższają swój status, zawyżają pensje. Są to jednak kłamstwa, które nie mają na celu wyrządzenia krzywdy. Raczej służą pokazaniu się z dobrej strony.
Czas w takim razie na obalenie kilku mitów okołorandkowych. Czy mężczyzn podnieca widok partnerki zdejmującej kolejne warstwy ubrań? Czy dotykanie mężczyzny gołą stopą pod stołem jest sexy? I czy przygryzanie wargi to faktycznie skuteczny podryw?
Takie pytania zadawałam na moich wykładach słuchaczom i odpowiedzieli mi na nie mężczyźni. Okazuje się, że to może działać, ale tylko wtedy, gdy kobieta, która wykonuje każdą z powyższych czynności, zdaje sobie sprawę z sygnału, jaki wysyła. Mężczyzna ocenia kobietę na początku tylko przez pryzmat atrakcyjności i seksualności. Są gesty w mowie ciała, które niewątpliwie pomagają w uwodzeniu i nie są nacechowane seksualnością. Dotykanie włosów przez kobiety, odsłanianie nadgarstków, eksponowanie łydek, to gesty, które eksponują kobiecość w sposób subtelny. U mężczyzn mową ciała flirtu będzie na przykład poprawianie wyglądu, czy przeczesywanie włosów. Ciało osoby, która nam się podoba (niezależnie od płci), zwraca się w naszą stronę – stopy i kolana często są tu pierwszymi wskaźnikami. Te drobne wskazówki pomogą w ciele szukać potwierdzenia, czy się sobie podobamy.
Która grupa zawodowa ma największe skłonności do kłamstwa?
Każda ta, która ma kontakt z drugim człowiekiem. Polityk, prawnik, szkoleniowiec, dziennikarz. Każdy, kto na co dzień nie ma problemu z rozmową z drugim człowiekiem. I te również, które są bardziej przygotowane na stres. Kłamstwo to mechanizm obronny.
Pracujesz często z prywatnymi detektywami. Przy jakich sprawach pomagasz?
Z detektywami najczęściej pracuję przy wykrywaniu zdrad. Wtedy odgrywam różne role, wcielam się np. w dziewczynę/żonę detektywa i idziemy w teren. Kiedyś była taka sytuacja, że mąż miał wynajmować komuś mieszkanie. Poszliśmy tam, zapukaliśmy i okazało się, że mężczyzna miał drugą rodzinę. Moim zadaniem jest wychwycenie, czy taka osoba jest zaskoczona, zadać tak pytania, by sprawdzić, czy niczego nie ukrywa. Zadawać trzeba pytania otwarte i robić to umiejętnie. Moja wiedza nigdy nie jest jedynym dowodem w sprawie. Ma pomagać, ale musi mieć poparcie np. wariografem.
Policja często korzysta z twoich usług? Dziś nasza wiedza o profilerach opiera się nieomal wyłącznie na kryminałach. Jak to wygląda w Polsce?
Policja korzysta już z takich usług częściej. Chętnie biorą do współpracy profilerów kryminalnych, czyli z reguły byłych policjantów. Ja najczęściej pomagam przy analizie osobowościowej oraz mowy ciała, sprawdzam, czy ktoś np. składający zeznania jest prawdomówny. Ja nie szukam sprawców, raczej tworzę profile psychologiczne.
Współpraca z policją to duże wyzwanie. To są ludzie inteligentni, ogromnie doświadczeni. Jak szkolę służby mundurowe, to jestem bardzo ostrożna. Często na początku idzie opornie, bo dla wielu osób nadal praca profilera to wróżenie z fusów, dopiero po czasie przekonują się, że moje spostrzeżenia mogą rzeczywiście popchnąć śledztwo do przodu. To jest dla mnie ogromna nobilitacja, gdy wprost przyznają, że było warto.
Kiedyś moja koleżanka, która jest psychologiem policyjnym, poprosiła mnie o stworzenie portretu psychologicznego. Chodziło o sprawdzenie na podstawie nagrań z przesłuchań, czy dana osoba faktycznie tak świetnie kłamie, czy przeszła po prostu dużo w życiu. Sprawdzałam jej mikroekspresję, analizowałam odpowiedzi na pytania.
Byłam też powoływana do obserwacji zeznań dzieci. Chodziło o to, by sprawdzić, czy dane dziecko mówiło prawdę, opisując sytuację molestowania przez osobę dorosłą, czy jest to tylko wyobrażenie. Rozmawiałam z takim dzieckiem, wykorzystując techniki zabawy i ustalałam, czy mówi prawdę. Niestety okazało się, że do molestowania doszło.
Pamiętam też taką sytuację, kiedy była strzelanina. Poproszono mnie o ustalenie, czy dana osoba ma skłonności do większej przemocy i może eskalować agresja z jej strony, czy nie. Czy jest np. opcja ucieczki poza miasto albo podłożenia materiałów wybuchowych. Uznaliśmy jednak, że było to działanie pod wpływem emocji i nie wiązało się z dalszymi działaniami.
Praca profilera to duża odpowiedzialność?
Tak, ale i dużo możliwości robienia dobra. Moja praca może być różnie postrzegana, ale jeśli jest właściwie wykorzystana, to naprawdę sprawia mi ogromną radość.