Jesteśmy wstrzemięźliwi czy kłamiemy?
Ilu naprawdę mamy kochanków? W badaniach deklarujemy, że czterech w ciągu całego życia. Jesteśmy wstrzemięźliwym narodem, czy celowo zaniżamy statystyki? W badaniach deklarujemy, że czterech w ciągu całego życia. Jesteśmy wstrzemięźliwym narodem, czy celowo zaniżamy statystyki?
25.01.2012 | aktual.: 26.01.2012 14:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ilu naprawdę mamy kochanków? W badaniach deklarujemy, że czterech w ciągu całego życia. Jesteśmy wstrzemięźliwym narodem, czy celowo zaniżamy statystyki?
W porównaniu z pokoleniem naszych rodziców, czy dziadków mamy coraz więcej partnerów seksualnych w ciągu życia – tak twierdzą seksuolodzy. Według raportu "Seksualność Polaków 2011" prof. Zbigniewa Izdebskiego i Polpharmy, przeciętny Polak ma ich czterech. To dużo, czy mało? Czy te badania są wiarygodne? Przecież kobiety często zaniżają, a mężczyźni przeszacowują ilość swoich doświadczeń. Bo w końcu, czy warto być szczerym w kwestii naszej przeszłości erotycznej – czy to wobec partnera, czy ankietera - i podawać prawdziwą liczbę byłych kochanków?
Rozmowa z Justyną Ratkowską-Pasikowską, nauczycielem akademickim, specjalistą w Zakresie Pomocy Psychologicznej w Dziedzinie Seksuologii, członkiem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego.
Jesteśmy wstrzemięźliwym narodem?
Czy wstrzemięźliwym? Nie wiem, być może to raczej kwestia wierności, niemniej jednak na pewno narodem usatysfakcjonowanym. Z raportu wynika zarówno, że 68 proc. Polaków jest zadowolonych ze swego pożycia seksualnego, natomiast zaledwie 9 proc. (spośród całej populacji badanych) deklaruje, że nie czerpie satysfakcji z seksu. W rzeczywistości wynik ten potwierdził tylko poprzednie badania z 2005 roku, to przyznaje sam prof. Izdebski. Możemy zatem uznać, że jesteśmy prawdomówni (uśmiech). Ale tak na poważnie, może mieć to związek z wieloma kwestiami, na przykład religijnymi, które determinują jednak kwestie moralności, dodatkowo kwestie społeczno-kulturowe, światopoglądowe, fizjologiczne, psychologiczne czy losowe. Wynik 4,28 dotyczy całej populacji Polaków. Uwzględniając podział płci, wyniki kształtują się trochę inaczej, choć nie odbiegają od ogólnego standardu obyczajowego. Na stronie internetowej „Unimil” odnaleźć można dane, iż kobiety w ciągu życia mają 4,4 partnerów seksualnych, a mężczyźni 11,6
partnerek.
Dlaczego mężczyźni z reguły deklarują większą liczbę partnerek niż kobiety partnerów seksualnych?
Psycholodzy ewolucyjni twierdzą, że pragnienie posiadania przez mężczyzn wielu partnerek jest rezultatem ewolucji, której podlega nasz gatunek. Dziś wiemy, że na pewno ma to związek z pożądaniem. Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że kobiety i mężczyźni różnią się między sobą postrzeganiem seksualności. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy może być proces wychowania i socjalizacji. Kobiety już jako małe dziewczynki przyzwyczajane są, by utożsamiać miłość z seksem, co właściwie prowadzi do utrwalonego schematu, że współżycie powinno odbywać się tylko w związku stałym. W przeciwieństwie do mężczyzn, którzy nie otrzymują jasno określonych zasad dotyczących funkcjonowania związku. Prowadzi to często do odmiennych oczekiwań między partnerami. Z obserwacji, które prowadziłam, wynika, że kobiety preferują mężczyzn doświadczonych seksualnie, a skoro tak, to zrozumiałe jest, że mężczyźni muszą „jakoś” zdobywać swoje doświadczenie, w tym wypadku przez liczne relacje z kobietami. Tak naprawdę odpowiedź na to pytanie
nie jest jednoznaczna. Wynikać to może z chęci dowartościowania siebie, oraz pragnienia by w oczach innych mężczyzn nie wypaść gorzej. Ten stan wzmacnia na pewno presja społeczna, która dotyka problemu sprawności seksualnej. Liczba posiadanych na „koncie” partnerek może tą sprawność potwierdzać.
Ale przy tego typu pytaniach badani mogą podawać nieprawdziwe dane. Kobiety zaniżać, a mężczyźni przeszacowywać liczbę swoich doświadczeń.
Oczywiście, że mogą. Czasami robią to w sposób celowy, zamierzony, a czasami wynika to z niezamierzonego działania. Dlatego właśnie, w przypadku tego pierwszego, tak duże znaczenie ma zapewnienie odpowiednich warunków gwarantujących udzielanie odpowiedzi zgodnie z tym, jak jest. Najczęściej chodzi o to, by badany miał poczucie anonimowości oraz jasność, co do celu badania. W tej drugiej sytuacji udzielenie informacji niezgodnej ze stanem faktycznym może być wynikiem źle sformułowanych pytań lub innych niedostatków w projekcie badawczym. Stąd tak ważna jest wiedza na temat metodologii badań społecznych. Bywa też jednak tak, że badani udzielają odpowiedzi, które stawiają ich w dobrym świetle i należy podkreślić, że nie musi być to działanie uświadamiane. Raport Izdebskiego porusza kwestię przeszłości erotycznej partnerów. Warto być szczerym i przyznać się ukochanemu/ukochanej do liczby byłych kochanków?
To kwestia subiektywnej oceny. Po pierwsze, czemu służyć ma taka szczerość i któremu z partnerów tego rodzaju informacje są potrzebne? Pytania o przeszłość to taktyka, jaką ludzi stosują wobec swoich partnerów w sytuacji, gdy chcą określić na jakiej pozycji sytuują się w domniemanym rankingu kochanków swojego partnera. Oczywiście, zazwyczaj oczekują, że w porównaniu do tych „eks” partnerów wypadną po prostu lepiej. Bywa jednak, że rezultat porównania jest odwrotny. Dowiadują się, że poprzedni kochankowie dostarczali przyjemności ich partnerowi. No i tego wówczas nie mogą znieść. Powinno to dziwić, bo przecież istotą dobrowolnego seksu jest osiąganie przyjemności. Takie porównania bywają niebezpieczne, gdyż skutkować mogą rozgoryczeniem i spadkiem pewności siebie. Nie oznacza to jednak, że partnerzy powinni zatajać przed sobą takie informacje. Ważne jest jednak to, czym motywowane są takie wynurzenia i czemu mają one służyć. Czasami wiedza o przeszłości sprzyja budowaniu bieżącego związku. Wyposaża w wiedzę o
tym, co było złe, a co dobre w dotychczasowych relacjach naszego partnera. To z kolei pozwala unikać frustrujących okoliczności oraz sprzyjać występowaniu satysfakcji w aktualnym związku.
Mimo tego, że w wielu dziedzinach kobiety dorównują mężczyznom, to w kwestiach seksualnych wciąż pokutuje opinia, że kobieta mająca wielu partnerów jest rozwiązła. Mężczyzny, który ma na koncie wiele seksualnych podbojów, nikt nie nazwie „puszczalskim”. Dlaczego tak jest?
Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się wieloletnia perspektywa postrzegania kobiety jako rodzicielki, gospodyni domowej, oddanej opiekunki domowego ogniska dbającej o jedność członków rodziny, dla której wszystkie te role wynikają z naturalnej potrzeby. Rzadko dopuszczano, że obok tej potrzeby kobieta może mieć także pragnienia seksualne. Dobitnie o deprecjonowaniu kobiecej seksualności, świadczy historia badań Alfreda Kinseya, dwudziestowiecznego pioniera w dziedzinie obserwacji przejawów ludzkiej seksualności. Pierwszy jego raport opisywał zachowania seksualne mężczyzn. Raport ten został przyjęty z olbrzymim entuzjazmem. Autor uzyskał wsparcie i dotacje na kolejne badania. Kiedy w 1953 roku światło dzienne ujrzał jego kolejny raport, tym razem dotyczący zachowań seksualnych kobiet, natychmiast zaprzestano finansowania badań i nakazano wycofać nakład publikacji z tego raportu. Przedstawione w nim dane godziły bowiem w przyjęty w USA obraz kobiety. Z raportu Kinseya można było przecież się dowiedzieć, że
kobiety, podobnie jak mężczyźni, mają potrzeby seksualne, masturbują się czy wchodzą w relację homoseksualne.
Garść danych statystycznych
Liczba kochanków, którą deklarujemy, wypada słabo na tle liczb podawanych przez inne narodowości. Dotyczy to szczególnie Azjatów - Chińczyków i Japończyków. Z badań cytowanych przez „Poradnik Zdrowie” wynika, iż średnio w ciągu życia mają oni 19,3 partnerów seksualnych. Brazylijczycy, którzy w świecie uchodzą za gorących kochanków, uzyskali zaledwie wynik 15,2 partnerów. Zdecydowanie najsłabiej w rankingu wypadli Wietnamczycy. Ponad 90 proc. z nich kochało się co najwyżej z dwoma partnerami, a 60 proc. tylko z jednym. W badaniach prof. Izdebskiego do zdrady lub zdrad przyznało się 12 proc. kobiet. Jeden z portali internetowych przeprowadził anonimową ankietę wśród pań. Choć jej autorzy zaznaczyli, że nie pretenduje ona do miana naukowej, lecz tylko poznawczej, to różnica w wynikach jest bardzo znacząca - tu do zdrady przyznało się 38 proc. kobiet. W podobnej ankiecie, skierowanej do mężczyzn, do zdrady partnerki przyznało się 37 proc. pytanych. W badaniach prof. Izdebskiego - 21 proc.
(asz/pho)
POLECAMY:
* Męski orgazm w zaniku**
**Problemy w łóżku częstsze niż grypa*