Joanna Koroniewska uświadamia, czym są zaburzenia odżywiania. Aktorka ma dość krzywdzących opinii
Joanna Koroniewska propaguje w sieci ciałopozytywne podejście i boli ją, gdy internauci krytykują wygląd innych, szafując określeniami poważnych chorób. - Zatrwożyło mnie, że z anoreksji kpią najczęściej kobiety, które jednocześnie są matkami - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
20.07.2021 13:58
Kilka dni temu Joanna Koroniewska opublikowała w sieci zdjęcie w bikini. W komentarzach zaroiło się od kąśliwych uwag dotyczących jej sylwetki: "anorektyczka", "okropnie pani wygląda", "to anoreksja".
Aktorka poczuła, że pewna granica została przekroczona. "O ile z małego biustu i dużego nosa możemy sobie żartować, sama czasami to robię, o tyle z zaburzeń odżywiania, które są bardzo poważną chorobą, a w najcięższych przypadkach kończą się śmiercią, nigdy nie powinniśmy tego robić" - podkreśliła w poście, w którym jednocześnie opublikowała nazwy instagramowych hejterów. Rozmawiamy z nią o problemie, który dotyczy wielu kobiet.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Jak często spotyka się pani ze złośliwymi komentarzami na temat swojego wyglądu?
Joanna Koroniewska: Pod każdym zdjęciem, na którym widać wyraźnie moją sylwetkę np. w stroju kąpielowym, pojawiają się krzywdzące słowa. Ludzie sugerują mi, że mam anoreksję, nie zdając sobie sprawy, że to poważna, śmiertelna choroba, a nie określenie na osobę szczupłą. Walczymy z body shamingiem (zawstydzaniem ze względu na wygląd ciała - przyp. red.), ale głównie w kontekście osób otyłych. Tymczasem szczupli również doświadczają hejtu, który tak samo boli.
Mówi to pani z własnego doświadczenia?
Przez wiele lat sugerowano w mediach, że jestem chuda, bo mam chorą tarczycę. Nikt nie wiedział, że byłam już po operacji. Na szczęście wszystkie wyniki wyrównały mi się na tyle, że w tej chwili nie stosuję żadnej hormonoterapii. Ale wiem, że czytanie złośliwych uwag na temat wyglądu i sugerowanie chorób może jedynie pogłębić problem.
Z czego może wynikać takie podejście komentujących?
Moim zdaniem z całkowitego braku wiedzy i notorycznego lekceważenia problemu zaburzeń odżywiania. Od momentu publikacji wpisu dostaję mnóstwo wiadomości od kobiet, które wyszły z anoreksji bądź bulimii. Każda podkreśla, jak było jej ciężko, nie mając wsparcia od nikogo. Napisała do mnie również dziewczyna, która straciła siostrę, ponieważ nawet lekarze nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo poważny jest jej stan i niestety zbagatelizowali objawy.
Można wybaczyć brak wiedzy na temat anoreksji u przeciętnego Kowalskiego, ale nie u lekarza.
Tamta historia nie jest odosobnionym przypadkiem. Zwrócili się do mnie bliscy znajomi, którzy szukają pomocy dla nastolatki borykającej się z zaburzeniami odżywiania. Zaczęłam działać i szybko zderzyłam się z brutalną rzeczywistością. Dziecięce całodobowe oddziały psychiatryczne są przepełnione. Rozmawiałam z jednym z wybitnych specjalistów w tej dziedzinie. Powiedział, że za chwilę otwiera się ośrodek na warszawskiej Woli i już nie ma wolnych miejsc. A gdzie mowa o małych miasteczkach, wsiach?
Mam wrażenie, że dzisiaj problem zaburzeń odżywiania jest postrzegany podobnie jak depresja jeszcze kilka lat temu.
Zgadzam się, dlatego tak ważne jest, żebyśmy nie pozwalali na wyśmiewanie czyjegoś wyglądu. W anoreksji nie chodzi o to, że ktoś chciałby być szczupły. Wygląd jest tylko wypadkową, tutaj chodzi o poczucie własnej wartości, które z jakichś powodów zostało zaburzone, a także o ogromne poczucie samotności. Media społecznościowe mogą być jedną z przyczyn braku samoakceptacji, dlatego opinie wypowiadane w sieci są solą na rany.
Podjęła pani walkę z hejtem w dosadny sposób. Publikacja screenów nazw profili to odważny krok.
Mam do tego pełne prawo. Nie publikuję treści moich wiadomości prywatnych, bo tam obowiązują zasady RODO. Ale jeśli ktoś pisze komentarz na moim profilu, który jest otwarty, to musi liczyć się z tym, że mogę później ten komentarz udostępnić. Było kilka osób, które próbowały zastraszyć mnie swoimi prawnikami, ale nie mają na to szans. Przedyskutowałam temat z moją kancelarią, wybitnymi specjalistami w walce z hejtem, dlatego doskonale wiem, co mogę, a czego nie.
Najbardziej zatrwożyło mnie, że z anoreksji kpią najczęściej kobiety, które jednocześnie są matkami. Przecież anoreksja i bulimia dotyczą przede wszystkim osób w młodym wieku. To może spotkać każdą nastolatkę czy nastolatka. Zwłaszcza teraz, w czasach pandemii, które sprawiły, że młodzi czują się osamotnieni i funkcjonują głównie w świecie wirtualnym.
Sama ma pani córkę wchodzącą w okres dojrzewania. Poruszacie te tematy w domu?
Oczywiście. Po pierwsze córka doskonale wie, o czym mówię w mediach społecznościowych, a po drugie staram się być obecna w jej życiu. Obserwuję ją, rozmawiam i uważnie słucham.
Co mogą zrobić inne matki?
Z własnego doświadczenia wiem, że najważniejsze jest bycie z dzieckiem w nieustannym kontakcie. Ważniejsze od pracy, osiągnięć czy posprzątanego domu jest to, aby nie dopuścić do momentu, w którym dziecko przestaje z nami rozmawiać.
Trzeba wspierać młodego człowieka niezależnie od tego, czy coś mu się udaje, czy nie. Gdy widzimy zmiany w jego zachowaniu, powinniśmy natychmiast zacząć działać, zamiast mówić: "takie czasy". Być może rozmowa już nie wystarczy, bo na tyle straciliśmy więź, że potrzebna będzie pomoc specjalisty. W takich chwilach trzeba szybko reagować, a najlepszym sposobem jest terapia. Nie wstydźmy się, to jest dla każdego z nas.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.