Joanna Moro myślała, że jej życie jest "beznadziejne". Porównywała się do innych
Joanna Moro stara się nie ubarwiać w mediach społecznościowych swojego życia – pokazuje je takie, jakim jest, nawet jeśli danego dnia nie było kolorowo. Aktorka nie ukrywa, że z ciekawością przegląda profile innych osób i zdarzało się w przeszłości, że po zobaczeniu czyichś zdjęć czuła, że w jej życiu czegoś brakuje i nie jest ono dość dobre. Teraz stara się tego unikać.
Zdjęcia, które Joanna Moro publikuje na Instagramie, już nieraz wzbudzały emocje – jak wtedy, gdy aktorka morsowała w zaawansowanej ciąży. Choć sama zapewniała, że nigdy nie naraziłaby swojego dziecka na niebezpieczeństwo, a morsowanie jest bezpieczne nawet dla przyszłych mam, lekarze i tak byli sceptyczni. Komentarze posypały się również pod jednym z najnowszych postów Moro, na którym pokazuje swoją brudną kuchnię.
Joanna Moro o Instagramie
W rozmowie z reporterką Jastrząb Post Moro odniosła się do publikowania w mediach społecznościowych fragmentów swojego niekoloryzowanego życia. Choć mówi jasno, że nie zawsze wszystko idzie po jej myśli, nie można zapominać, że to, co możemy zobaczyć na Instagramie, to tylko urywek z jej życia.
– Czasami ten urywek jest brzydki, czasami jest ładny, ale nadal to jest urywek. Tym niemniej myślę, żebyśmy nie wprowadzali w błąd ludzi, że u wszystkich jest wszystko dobrze. Nawet jak wydaje nam się, że jakaś osoba ma wszystko – zauważa aktorka. Dalej tłumaczy, dlaczego sama jest aktywna w social mediach. Jak się okazuje, jej główną motywacją jest... inspirowanie innych. Sama śledzi profile tylko tych osób, które skłaniają ją do refleksji, do zmiany,
– Często bywało też tak, że jak oglądamy dużo tego Instagrama, to wydaje nam się, że nasze życie jest beznadziejne. Ja sama tak miałam. Więc staram się, aby mój Instagram nie był dołujący – mówi Joanna Moro, tym samym wbijając szpilę tym celebrytkom, które przesadnie eksponują luksus, w którym żyją.
W rozmowie aktorka wyznała również, jakie zachowania w mediach społecznościowych najbardziej ją irytują. Przyznała, że denerwują ją osoby, które... dodają dużo relacji. Nie podała jednak żadnych konkretnych nazwisk, bo jak słusznie przyznała, każdy ma prawo do śledzenia osób, których treści mu odpowiadają – i tak powinno zostać.