Joanna Szczepkowska uratowała wycieńczonego mężczyznę. Pogotowie nie chciało jej pomóc
Joanna Szczepkowska znalazła na ulicy osłabionego mężczyznę, który nie był w stanie chodzić o własnych siłach. Aktorka próbowała wezwać pogotowie, ale ratownicy nie chcieli udzielić mu pomocy.
02.01.2020 | aktual.: 02.01.2020 10:18
Joanna Szczepkowska opublikowała na swoim profilu na Facebooku wstrząsający wpis. 30 grudnia, w drodze na zakupy, znalazła osłabionego mężczyznę, który leżał na murku ze zwieszoną głową.
"Biały jak kreda. Trochę zaniedbany. Zapytałam, czy coś pił. Tak, ale kilka godzin temu. Zapytałam, czy wezwać pogotowie, bo on naprawdę strasznie wyglądał. Prosił, żeby nie. Poszłam do sklepu, a wracając, zobaczyłam, jak on trzymając się ogrodzenia, próbuje iść, ale nie ma siły" – opisała sytuację.
Joanna Szczepkowska uratowała wycieńczonego mężczyznę
Mężczyzna wyznał, że nie jadł od tygodnia, dlatego aktorka kupiła mu bułkę i parówki. Niestety, mężczyzna nie miał siły jeść. Ostatecznie Szczepkowska postanowiła wezwać pogotowie. Tłumaczyła, że wyczerpanie mężczyzny nie wynika z nadmiaru spożytego alkoholu, ale pogotowie nie chciało przyjechać, radząc, aby w takiej sytuacji skontaktować się ze strażą miejską.
Ta przyjechała, dopiero gdy aktorka oznajmiła, że "ten człowiek chyba umiera". Czekając na straż miejską, Szczepkowska zatrzymała również przejeżdżającą policję. Funkcjonariusze zapytali wycieńczonego mężczyznę o dane i kazali dmuchać w alkomat. "Pił, ale za mało, żeby wezwać straż miejską, za dużo, żeby wezwać pogotowie" – oznajmili.
Pogotowie wezwano, gdy mężczyzna osunął się z ławki. Po słowach ratowników, że mężczyzna "nie nadaje się do leczenia", policjanci nakazali Szczepkowskiej iść do domu. "Nie będzie mi tu pani świecić łezkami" – miała usłyszeć. Była jednak nieugięta. Gdy wyjęła telefon, by nagrać całą sytuację, jeden z ratowników zwrócił się do policjantów, że jeśli to zrobi, wytoczy jej sprawę. Skończyło się na zrobieniu zdjęcia. Osiągnęła jednak sukces – pogotowie zabrało osłabionego mężczyznę.
W środę, 1 stycznia, Joanna Szczepkowska postanowiła odwiedzić go w szpitalu lub chociaż dowiedzieć się, co się z nim stało. "Pojechałam do szpitala na Grenadierów, czyli najbliżej, tam nie chcieli nic powiedzieć, bo RODO im nie pozwala. Poszłam na pobliskie pogotowie, mówiąc siedzącym tam ratownikom, że mam taką trudną sprawę, bo to było 30-go, na ulicy wycieńczony mężczyzna i nie wiem, co z nim dalej" – opowiedziała, gdy niespodziewanie odezwał się głos z drugiego pokoju.
Był to ratownik, który tamtego dnia był obecny przy interwencji. Nazwał aktorkę "upartą kobietą" i powiedział, że po dwugodzinnym pobycie w szpitalu osłabionego człowieka odwieziono do domu.
"Kroplówek nie dostał, nic nie dostał, więc odwieźli, a nie wyrzucili na ulicę i tylko to chciałam wiedzieć. Nie wiem, co ten człowiek dalej zrobi ze swoim życiem, ale je ma. A zostawiony na ławce by nie miał" – twierdzi Joanna Szczepkowska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl