Katowana widłami suczka kilka dni czekała na pomoc. Prezeska schroniska przerywa milczenie
Prezeska schroniska Pegasus Agata Geilke, która interweniowała w sprawie katowanej przez dwójkę nastolatków z Podlasia suczki, wyznała, że zwierzę przez kilka dni czekało na pomoc.
06.03.2023 | aktual.: 06.03.2023 21:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kilka dni temu Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt udostępnił wstrząsające nagranie, na którym dwójka nastolatków katuje psa. 17-latek dźgał przerażone zwierzę widłami i kopał suczkę, a 15-letnia dziewczyna nagrywała wszystko i wulgarnie komentowała.
Suczka przeżyła i została przewieziona do lecznicy. Choć policja już w czwartek przekazała, że zwierzę zostało zabezpieczone, jak przekazała w cytowanym przez Radio ZET oświadczeniu prezeska schroniska Pegasus Agata Geilke - prawda okazała się być inna.
Prezeska schroniska o działaniach służb
Geilke przekazała, że urzędnicy już w dniu publikacji nagrania widzieli zwierzę, jednak go nie zabezpieczyli. "W czwartek miejscowa komenda policji udzielała informacji mediom i członkom organizacji pozarządowych, iż pobity pies jest zabezpieczony przez lekarza weterynarii. Dociekliwość Prezeski Schroniska Pegasus sprawiła, że światło dzienne ujrzała smutna prawda - psu nikt nie pomógł!" - napisano w oświadczeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezeska miała dzwonić od gminy, przez policję do Powiatowego Inspektora Weterynarii, gdzie dowiedziała się, że pies ma obrażenia, ale Inspekcja go "nie będzie łapać". Przekazano, że do gminy złożono pismo o odebranie psa, jednak gdy ponownie tam zadzwoniła, znów usłyszała, że o sprawie nie wiedzą.
Jak przekazała Geilke, zdecydowała, że osobiście pojedzie i z trasy kontaktowała się z DIOZ, by znaleźć kogoś, kto dotrze tam wcześniej. "Przecież dla tego zwierzęcia każda godzina mogła oznaczać śmierć w męczarniach" - relacjonowała.
Wolontariuszka, która dotarła na miejsce, znalazła zwierzę na posesji. "Wezwany patrol policji odmówił zabezpieczenia zwierzęcia, poinformowano, że nie będą psa łapać, a ten boi się ludzi i ucieka" - przekazano w informacji prasowej. Gdy patrol odjechał, wolontariuszka zabrała skatowane zwierzę z posesji i zabezpieczyła też drugą suczkę z tego gospodarstwa.
Zawiadomienie do prokuratury
U pobitej suczki stwierdzono "uraz oka, liczne rany kłute i szarpane, obitą wątrobę i trzustkę". Zwierzę było pod obserwacją neurologiczną z uwagi na uraz głowy, a w nocy przebywała na tlenoterapii z powodu "obitych płuc i obrzęku krtani". W oświadczeniu Geilke przekazała jednak, że udało się ustabilizować stan psa i zwierzę obecnie przebywa w domu tymczasowym.
"Uważam, że odpowiedzialność powinien ponieść każdy, kto przyczynił się do każdej minuty cierpienia Padi. Dlatego w imieniu Schroniska Pegasus składam pozew do Prokuratury Rejonowej w Grajewie w sprawie nieudzielenia pomocy przez dorosłych domowników oraz niedopełnienia obowiązków służbowych przez urzędników i policjantów" - podkreśliła Topczewska.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.