Kiedy znika seks
Sam akt seksualny jest jedynie małym wycinkiem bliskości cielesnej. Po jednym z wykładów podszedł do mnie 95-letni mężczyzna i powiedział, że mimo swojego wieku i „już nie tej sprawności” nadal jest bardzo zadowolony z intymności i bliskości cielesnej ze swoją o kilka lat młodszą żoną. To świadczy o tym, że bliskość jest bardzo istotna i wcale nie musi oznaczać seksu.
Sam akt seksualny jest jedynie małym wycinkiem bliskości cielesnej. Po jednym z wykładów podszedł do mnie 95-letni mężczyzna i powiedział, że mimo swojego wieku i „już nie tej sprawności” nadal jest bardzo zadowolony z intymności i bliskości cielesnej ze swoją o kilka lat młodszą żoną. To świadczy o tym, że bliskość jest bardzo istotna i wcale nie musi oznaczać seksu.
Czy można się „znudzić” seksem?
Daniel Cysarz, psycholog i seksuolog kliniczny: Seks raczej rzadko się nudzi, częściej możemy mówić o „znudzeniu obiektem seksualnym”. Jeśli mówimy o seksie w relacji, to za zmniejszenie częstotliwości zbliżeń lub ich całkowite zaniechanie rzadko odpowiada nuda. Bo przecież seks bardzo często jest jedynie wypadkową tego, co dzieje się w danym związku, stąd znudzenie w łóżku powinno być niepokojącym sygnałem świadczącym o kondycji danej relacji.
Doświadczenia moich pacjentów pokazują, że nuda w łóżku, częściej niż o braku inwencji, kreatywności i ogólnym marazmie, może informować o niewypowiedzianych pretensjach, tłumionych emocjach i zmniejszonym poczuciu bezpieczeństwa partnerów. Bo jakość seksu często bywa rodzajem papierka lakmusowego mierzącego temperaturę uczuć w związku. A sam akt seksualny, pomimo swojej powtarzalności i przewidywalności, jest zwykle na tyle gratyfikujący, że raczej rzadko się nudzi. Nudzić lub nużyć za to może nas relacja lub partner, z którym ten seks mamy uprawiać.
Z jakich powodów pary będące w związku nagle zaczynają unikać sytuacji intymnych?
Z moich obserwacji wynika, że tylko w ekstremalnych sytuacjach, m.in. takich, jak zdrada czy choroba, dzieje to się nagle. Zwykle jest to proces, który trwa przynajmniej kilka miesięcy. Bardzo często też znużenie swoim życiem intymnym deklarują pary, które długo starały się o dziecko. U nich z czasem seks staje się mało przyjemnym obowiązkiem, pozbawionym spontaniczności, bliskości i namiętności.
Czasem dzieje się również tak, że uprawiając seks, chcemy zaspokajać swoje inne ważne potrzeby (najczęściej nieświadomie), np. potrzebę bezpieczeństwa czy bycia chcianym i kochanym.
Wyobraźmy sobie kobietę, która uprawia seks po to, by czuć się bezpiecznie w związku (np.: zaspokajając potrzeby seksualne partnera, by nie obawiać się o to, że ją zdradzi), i nagle zaczyna z innych powodów to bezpieczeństwo odczuwać (np.: stabilizacja finansowa, pojawienie się dziecka), często wówczas nie potrzebuje już używać seksu do zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa, bo jest ona zaspokojona już w inny sposób. Wtedy właśnie może pojawić się stwierdzenie, że „seks nie jest mi już potrzebny, seks mnie już nudzi”. To zwykle czas na przedefiniowanie roli seksu w danej relacji.
Kto, według pana obserwacji, częściej rezygnuje z seksu, kobiety czy mężczyźni?
Często, paradoksalnie, rezygnacja z seksu wiąże się z odczuwaniem presji na jego uprawianie. A skoro zarówno kobiety, jak i mężczyźni podobnie mogą odczuwać społeczną presję na uprawianie seksu, to z czasem może to u jednych i drugich prowadzić do zniechęcenia do aktywności seksualnej. Mimo przemian społecznych ostatnich dekad, nadal funkcjonuje u nas model poświęcającej się partnerki/żony, która „oddaje się”, by zaspokoić potrzeby swojego partnera/męża. Niestety, to „oddawanie się” nie zawsze jest zgodne z chęciami i potrzebami danej kobiety. Dlatego czasem uprawia seks nie mając na niego ochoty.
Z drugiej strony, funkcjonuje również model męskości, która ma kojarzyć się z nieustanną ochotą i gotowością na seks oraz zaspokajaniem swojej partnerki, też bez względu na to, czy mężczyzna właściwie ma na to ochotę. Przy takim modelu, udowadniającego swoją męskość faceta i poświęcającej się kobiety, z czasem może dojść do rezygnacji któregoś z partnerów z seksu, ponieważ stłumienie swoich potrzeb seksualnych może wydawać się chwilowo „najlepszym”, ale z czasem oczywiście mocno frustrującym obydwie strony, rozwiązaniem.
Kiedy jedna strona przestaje interesować się sypialnią pod innym kątem niż spanie, jak ma się zachować druga strona?
Przecież seks można uprawiać również w innych miejscach. A mówiąc poważnie, myślę, że warto potraktować to jako sygnał i impuls do zmian. Bo zawsze brak ochoty na seks ze strony partnera, nie jest problemem czy ułomnością tylko jednej ze stron, bo to embargo na seks pojawia się przecież w relacji dwojga osób. Zakładając, że w myśleniu o zmianie, powinniśmy rozważać przede wszystkim takie możliwości, na które sami mamy wpływ, pierwszym krokiem nie powinna być chęć wpłynięcia na zmianę postawy partnera (druga osoba sama musi chcieć zmiany), a raczej refleksja nad zmianą w sobie.
Jak pokonać taki „seksualny kryzys”?
Odpowiedź jest prosta. W większości przypadków wystarczy zadbać o relację. Tutaj dobrym sposobem jest np. rozmowa na temat swoich potrzeb. Często o nich nie mówimy, obawiając się, że nasz partner nie jest nimi zainteresowany lub ich nie zrozumie. Okazuje się, że rzeczywistość może nas tutaj pozytywnie zaskoczyć.
Jak długo można „pociągnąć” małżeństwo czy relację, w której nie ma bliskości cielesnej?
To zależy od tego, jakie inne „zyski” mają partnerzy z trwania w takiej relacji bez seksu. Znam pary, które, mimo młodego wieku, przez wiele lat nie uprawiają seksu, jednak relacja, w której się znajdują gratyfikuje im to na tyle, że nadal w niej trwają i gdyby nie zewnętrzne naciski (dziadkowie chcący mieć wnuka), prawdopodobnie sami nie zdecydowaliby się szukać pomocy.
Musimy też pamiętać o tym, że sam akt seksualny jest jedynie małym wycinkiem bliskości cielesnej. Wydaje się to potwierdzać sytuacja, w której po jednym z prowadzonych przeze mnie wykładów na temat seksualności dla osób w podeszłym wieku, podszedł do mnie 95-letni mężczyzna i powiedział, że mimo swojego wieku i „już nie tej sprawności” nadal jest bardzo zadowolony z intymności i bliskości cielesnej ze swoją o kilka lat młodszą żoną. To świadczy o tym, że bliskość cielesna jest bardzo istotna i wcale nie musi oznaczać seksu.
Podobno lepiej zapobiegać niż leczyć, jak zatem przeciwdziałać „oziębłości” partnera, nim ona się w związku pojawi?
Sądzę, że chcąc mieć w łóżku pewnego siebie, męskiego i chętnego na seks partnera, trzeba trochę wspierać jego „męstwo” i poczucie sprawstwa, dając jednocześnie przestrzeń na akceptację jego słabości. Podobnie, jeśli chcemy, aby nasza kobieta czuła się atrakcyjna, kobieca i seksowna, powinniśmy wspierać te jej cechy, szanując jej różne potrzeby, w tym potrzebę bliskości, która nie musi wiązać się tylko z seksem. Oczywiście ważne jest też to, jakie fundamenty ma seksualność w danej relacji. Czyli jak rozwijała się seksualność partnerów i jak wspominają początki wspólnego seksu. Jest to często baza, na której można budować dojrzałą i świadomą seksualność dla której jednocześnie budulcem i szkieletem jest zawsze relacja dwojga.
www.eksmagazyn.pl/Rozmawiała: Karina Maciorowska