Kiedyś ginekolodzy nazywali to „fanaberiami”. Dziś pomaga nie tylko gwiazdom porno
Nazywają się czasem "motylkami”, czyli dokładnie tak, jak kilka lat temu subkultura anorektyczek. Nazwa odnosząca się u tych ostatnich do marzeń o niskiej wadze, opisuje dziś kształt warg sromowych, na które kobiety nie chcą patrzeć.
29.09.2018 | aktual.: 29.09.2018 14:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lwia część z nas z ginekologią plastyczną ma skojarzenia tyle mgliste, co niepochlebne. Wydaje się nam, że z "takich zabiegów” korzystają pracownice seksualne, dziewczyny marzące o karierze w branży porno lub kobiety cierpiące na dysmorfofobię, czyli zaburzenie związane z chorobliwym przeświadczeniem o niedoskonałości swojego ciała. Tymczasem pacjentkami są zwyczajne kobiety, często mężatki.
- Około 20 proc. wszystkich operowanych przychodzi do nas ze względu na niesymetryczne czy przerośnięte wargi sromowe mniejsze. A w grupie wiekowej 20 – 40 lat to już ponad połowa wykonywanych zabiegów - mówi dr Michał Barwijuk ginekolog plastyczny z kliniki Medifem.
Jaki jest penis, każdy widzi
Dostępność pornografii w internecie ustaliła bardzo konkretne wzorce tego, jak "powinno wyglądać” kobiece krocze. Jaki jest penis, każdy widział, tymczasem wagina długo skrywała się za zasłoną włosów. Wargi sromowe odsłoniła dopiero depilacja brazylijska, której weteranek próżno szukać w produkcjach branży XXX z lat 80. U aktorek porno te większe zawsze skrzętnie skrywające te mniejsze. Do tego idealnie symetryczne.
Kobiety, którym w życiu nie przyszłoby do głowy myślenie kategoriami "ładnie” i "brzydko” w odniesieniu do własnych genitaliów, zaczęły kwestionować ich wygląd. Na tyle, żeby wydać na zabieg od 3 do nawet 8 tysięcy złotych.
"Jestem mega zadowolona, nic mi tam już nie wisi, zaczyna się już wszystko ładnie chować. Właściwie z dnia na dzień wargi są cieńsze, szwy też mnie nie kłują. Już normalnie siedzę, choć podczas poruszania się gorzej. Wreszcie fajnie się tam robi, ładnie i miękko. Mąż już nie może się doczekać tego, że tak powiem, 'pierwszego razu'. Ja szczerze mówiąc też, choć boję się, jak to będzie, ale na pewno będzie lepiej, bo nic nie będzie przeszkadzać, o wyglądzie nie wspominając” - mówi Ania, która wargi sromowe zmniejszyła dwa tygodnie temu. Wstydziła się ich wyglądu, a do tego czuła, że "coś z nimi nie tak”. Więcej opowiadać nie chce, cieszy się, że zabieg już za nią.
Trudności z motylkami
Wargi sromowe bardzo często operuje się dziś z powodów funkcjonalnych, choć jeszcze dwie dekady temu ginekolodzy skarżące się pacjentki odsyłali z kwitkiem, a ich uwagi nazywali fanaberiami. W Polsce nie prowadzi się żadnych statystyk, które pozwoliłyby stwierdzić, ile kobiet cierpi z powodu wiotkości warg sromowych większych lub przerostu czy asymetrii warg sromowych mniejszych. Kobiety z dysmorfią warg sromowych tych typów nie są w stanie uprawiać sportów takich jak jazda na rowerze czy jazda konna. Bardzo często, mimo zachowanej higieny, mają infekcje intymne. Czują ogromny dyskomfort, a nawet ból podczas stosunku – wargi sromowe zawijają się boleśnie, nieraz są wpychane do wnętrza pochwy podczas penetracji.
- Oczywiście zabiegi ginekologii plastycznej wykonuje się nie tylko z przyczyn funkcjonalnych, ale też estetycznych. Można polemizować z tym, czy tak być powinno, czy nie. Na pewno żaden kompetentny ginekolog nie usunie kobiecie całkowicie warg sromowych mniejszych, a zdarzają się takie prośby. Ja osobiście nie operuję też pacjentek, u których wargi sromowe nie są ani przerośnięte, ani niesymetryczne. Rozumiem natomiast, że dla kogoś fakt, że jedna warga sromowa jest mniejsza, a druga większa - czy też ciemniejsza niż reszta okolic intymnych - może być ogromnym problemem. Tym bardziej, że nie raz i nie dwa trafiały do mnie pacjentki, które po zabiegu dziękowały i mówiły, że "uratowałem im życie". Rzecz jasna to przesada, ale pokazuje, że dla niektórych kobiet to olbrzymi problem, nieraz utrudniający kontakty intymne do tego stopnia, że rezygnują z życia seksualnego - klaruje dr Barwijuk.
"Mam 22 lata, jeszcze nie współżyłam. Nie wyobrażam sobie pierwszego razu, strasznie się wstydzę, a z drugiej strony boję się labioplastyki, po tym co czytałam. Jak reagują faceci na duże motylki…?” - pisze Hania na grupie dla kobiet, które poddały się operacyjnemu zmniejszeniu warg sromowych.
I trudno się jej dziwić, bo opisów nieudanych zabiegów i bolesnego gojenia nie brakuje. Kobiety piszą, że trudniej im osiągnąć orgazm, że przedsionek pochwy puchnie podczas zbliżeń, a nawet, że mają problemy z oddawaniem moczu, bo strumień jest nierówny i nie raz mają mokre uda. Większość narzeka, że bardzo źle się goją, nie mogą wrócić do pracy.
Miesiąc bez majtek
Rzecz jasna trudno wyciągać dalej idące wnioski o tym, jak wiele takich zabiegów się udaje na podstawie komentarzy. Oczywistym jest, że kobieta po udanej operacji raczej nie będzie roztrząsała jej szczegółów. O to, jak wygląda gojenie, pytam Michała Barwijuka.
- Są pacjentki, u których opuchlizna schodzi już po tygodniu, a po miesiącu mogą podjąć współżycie seksualne. Są i takie, które i po pięciu tygodniach odczuwają dyskomfort. Gojenie może trwać nawet do dwóch miesięcy. Wiele zależy od tego, jak będzie przebiegała rekonwalescencja, co nieodzownie związane jest z przestrzeganiem zaleceń pooperacyjnych. Kobieta po labioplastyce jakiegokolwiek typu przez kilkanaście dni musi dezynfekować okolice intymne po każdym skorzystaniu z toalety, kilka razy dziennie podmywać się specjalnym preparatami oraz okładać miejsce operowane lodem, żeby zmniejszyć obrzęk. Nie powinna nosić obcisłej bielizny ani ubrań i nie przegrzewać miejsca intymnego, które może spowodować rozejście się rany. Tymczasem niektóre pacjentki wracają do pracy po dwóch dniach nie bacząc na zalecenia, a potem dziwią się, dlaczego gojenie przebiega tak wolno - komentuje dr Barwijuk.
- "Zastanówcie się milion razy, czy warto. Ja miałam prosty zabieg. Wystawały mi tylko dwa motylki, nie aż tak wielkie. Tylko estetycznie mi się nie podobały. Poszłam na zabieg. Chyba temu lekarzowi wydało się, że ma za mało roboty i zachciało mu się więcej wyciąć. Z góry skórę też zredukował, gdzie było wszystko ok, teraz mam tam przestrzeń. Jakby tego było mało, mam ciągle dolegliwości, ból, pieczenie, doszło do powstania nerwiaków. Byłam u dobrego plastyka i może mnie uratuje. Żal do siebie będę miała do końca życia, bo tak bardzo tęsknię za dawnym wyglądem, z dużymi wargami sromowymi czułam się bardziej kobieco” - ostrzega Beata.
Podobno w kręgach lekarzy zajmujących się chirurgią plastyczną krąży żart, że wagina to dziś nowe piersi. Zabiegi korygujące, czy po prostu zmieniające kształt miejsc intymnych, stają się tak popularne jak dobrych kilka lat temu operacje biustów. Waginoplastyka zdaje się też znakomitą pożywką projektów artystycznych.
W 2011 roku w Kopenhadze stanął Kussomaten czyli "cipkomat”. Budka fotograficzna, w której kobiety mogły sfotografować własne krocze w odpowiednim oświetleniu i zostawić zdjęcie "ku pokrzepieniu” innym dziewczynom. Pomysł zrodził się z wyników badań pokazujących, że około 30 procent nastolatek nie akceptuje wyglądu swoich warg sromowych. Celem było pokazanie, że nie ma się czego wstydzić, bo podobnie jak różnie wyglądają nasze twarze, różne są nasze genitalia.
Podobna idea przyświecała brytyjskiemu rzeźbiarzowi Jamiemu McCartney’owi, którego "The Great Wall of Vagina” (Wielki Mur Waginy) bił w Londynie rekordy popularności. McCartney wykonał setki odlewów kobiecych genitaliów, które połączył w rodzaj śnieżnobiałej płaskorzeźby. Projektowi przyświecało hasło "Nie zmieniaj części ciała, zmień partnera”. W jednym z wywiadów rzeźbiarza poproszono o wybranie jednego przymiotnika, który jego zdaniem określa wargi sromowe. "Urocze” - powiedział.
Masz podobne historie? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl