Kielce: Tragedia na porodówce. 41‑latka przed śmiercią dzwoniła do domu
Jak podaje Echo Dnia - 41-letnia Mariola, która w Wigilię zmarła po przeprowadzonym w Szpitalu Kieleckim cięciu cesarskim, przed śmiercią zadzwoniła do rodziny. "Nigdy byśmy nie pomyśleli, że za kilka godzin wydarzy się taki dramat" - powiedziała w rozmowie z serwisem Henryka Soja, matka zmarłej kobiety.
13.01.2023 | aktual.: 13.01.2023 20:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O sprawie jako pierwszy napisał serwis Echo Dnia. Pani Mariola zmarła 24 grudnia 2022 roku na porodówce Szpitala Kieleckiego imienia świętego Aleksandra. Wcześniej tego samego dnia urodziła córeczkę, która przyszła na świat w wyniku cesarskiego cięcia. Oprócz niemowlęcia kobieta osierociła jeszcze dwójkę dzieci ze swojego pierwszego związku - 13-letnia Nikolę i 16-letniego Mateusza, którzy obecnie znajdują się pod opieką dziadków.
Sprawę śmierci 41-letniej pacjentki przejęła Prokuratura Regionalna w Krakowie, co w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdziła rzeczniczka prasowa — prokurator Katarzyna Duda. Więcej informacji nt. przedmiotu śledztwa zostanie przekazane w poniedziałek.
Zobacz także: Kielce: Kobieta zmarła na porodówce. Wcześniej przeprowadzono u niej cesarkę
Przed śmiercią dzwoniła do rodziny
Dziennikarze Echa Dnia skontaktowali się z rodziną zmarłej pacjentki. W rozmowie z serwisem Henryka Soja — matka zmarłej 41-latki powiedziała, że córka dzwoniła do niej tuż po porodzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Córka zadzwoniła do mnie o godzinie 22.30. Powiedziała mi, że miała cesarskie cięcie, ponieważ tak zdecydował lekarz, ale zapewniała, że dobrze się czuje, że wszystko jest ok. Nie chciałam jej męczyć i wypytywać o szczegóły, ale to była już nasza ostatnia rozmowa" - powiedziała w rozmowie z serwisem.
Przyznała, że tragedia wstrząsnęła całą rodziną, jednak nie ma informacji na temat tego, co było przyczyną śmierci jej córki. "Dla mnie to jest nie do pojęcia. Ciągle zadaję sobie pytanie «dlaczego?». Tak kochała dzieci, zawsze rano dzwoniła, pytała co słychać, teraz już nie słyszę jej głosu w komórce" - dodała.
Wnuki zamieszkają z dziadkami
Jak czytamy na stronie Echa Dnia — dzieci zmarłej 41-latki przebywają w domu dziadków w Kostrzeszynie (powiat pińczowski). Najmłodszą córeczką ma się zająć jej ojciec, partner zmarłej Pani Marioli, który — jak mówi Henryka Soja — aktualnie załatwia formalności w tej sprawie.
Kobieta wraz z mężem stara się zapewnić wnukom jak najlepsze warunki do dalszego życia. "Na razie najważniejsze jest to, że poszły już tutaj do nas do szkoły i otworzyły się na ludzi" - powiedziała Echu Dnia matka zmarłej pacjentki. Rodzina założyła zrzutkę, w której prosi o pomoc w zebraniu środków na dostosowanie domu do obecnych potrzeb rodziny.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl