Blisko ludziKim są współczesne matki-studentki? "Podczas wykładów online zdarzało mi się karmić córkę piersią"

Kim są współczesne matki-studentki? "Podczas wykładów online zdarzało mi się karmić córkę piersią"

Po dwuletniej przerwie do miast wrócili studenci. Większość z nich rzuca się w wir imprez, wchodzi w nowe, często przelotne, związki. Jednak studia nie zawsze oznaczają to samo. Nasze rozmówczynie zdobywanie wykształcenia łączą z pracą i wychowywaniem dzieci. W rozmowie z WP Kobieta opowiadają o karmieniu podczas zajęć online, zabieraniu potomstwa na wykłady, wyrzeczeniach, nieprzychylnych komentarzach, ale też ogromnej satysfakcji.

Matki, które studiują i pracują, muszą sprostać wielu wyzwaniom
Matki, które studiują i pracują, muszą sprostać wielu wyzwaniom
Źródło zdjęć: © Getty Images | Tuan Tran
Katarzyna Pawlicka

Kinga Gulbińska zaczynając studia, była już w ciąży. Wiedziała, że chce kontynuować edukację, jednocześnie pojawiły się wątpliwości, czy zootechnika jest faktycznie właściwym wyborem. Wzięła urlop dziekański, zmieniła uczelnię na krakowską WSZiB i w tym roku zamierza obronić pracę dyplomową z zarządzania strategicznego przedsiębiorstwem. W międzyczasie została mamą po raz drugi.

"Ale masz fajnie, że jesteś matką"

- Nie planowałam tego, ale tylko dzięki temu, co się wydarzyło, jestem teraz silną kobietą i wspaniałą mamą. Zawdzięczam to dzieciom i rodzinie. Nic nie dzieje się przypadkowo, jednak połączenie opieki nad dwójką maluchów, nauki oraz pracy wymaga wyjątkowej organizacji i dyscypliny. Powiedzmy sobie szczerze: o studenckim życiu towarzyskim nie ma mowy. Odkąd zostaliśmy rodzicami, spotykamy się przede wszystkim z ludźmi, którzy również mają dzieci. Od mojej rówieśniczki usłyszałam kiedyś: "ale masz fajnie, że jesteś matką, możesz korzystać z urlopu macierzyńskiego, L4, wyjeżdżać z dziećmi na wakacje". To tylko jedna strona medalu – choć kocham syna i córkę ponad życie, nie zgadzam się na wyidealizowany obraz macierzyństwa rodem z pastelowych kadrów na Instagramie – mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Kinga.

Kinga Gulbińska jest studentką i matką dwójki dzieci
Kinga Gulbińska jest studentką i matką dwójki dzieci© Archiwum prywatne

Moja rozmówczyni podkreśla, że nigdy nie usłyszała na uczelni nieprzychylnych komentarzy czy uwag, że jest za młoda na dziecko. Natomiast spotkała się z nimi w internecie. – 18- czy 20-letnie osoby deklarujące, że planowały dziecko, a tyle miałam lat, gdy zaszłam w pierwszą ciążę, często są wyśmiewane i obrażane. Niestety, w sieci ludzie czują się bezkarni – ocenia studentka.

Zdarzało się jednak, że jej decyzja o kontynuowaniu nauki budziła zdziwienie. - Jedna z koleżanek, sama będąca w ciąży, dziwiła się, że "nadal mi się chce" – przyznaje. - Inni znajomi pytali natomiast, czy nie chcielibyśmy z mężem trzeciego dziecka. Przekonywali, że im większa gromadka, tym łatwiej się ją wychowuje. Mam jednak odmienne zdanie – dziecko musi być z rodzicem blisko, czuć, że ta kochająca osoba jest przy nim, a na to potrzeba przecież czasu – dodaje.

Jednak by pani Kinga mogła dalej studiować, spełnionych musiało zostać kilka warunków. – Po pierwsze zajęcia wyłącznie w soboty i niedziele, a nie – jak na większości uczelni – także w piątek. Gdy wybieram się na zjazd, z dziećmi zostaje mój mąż, który nie mógłby pozwolić sobie na urlop w tygodniu roboczym. Na szczęście jego pracodawca godzi się na elastyczny grafik, umożliwia planowanie wolnych dni z wyprzedzeniem. Od znajomych słyszałam, że to nie zawsze takie oczywiste i wiele osób musi mierzyć się z ultimatum: studia albo praca – tłumaczy studentka.

Nauka zdalna okazała się wybawieniem

Zaznacza również, że wiele wysiłku kosztują ją dojazdy: rodzina mieszka w Pcimiu, do najbliższego przystanku ma 7 kilometrów, a weekendowe dojazdy na uczelnię przez korki potrafią trwać nawet 2,5 godziny. – W trakcie pandemii zlikwidowano całkiem połączenie w niedzielę. Oprócz tego w kwietniu przeszłam udar niedokrwienny i musiałam tymczasowo zrezygnować z prowadzenia samochodu. Od tego momentu jestem całkowicie zdana na rodzinę, bliskich i sąsiadów – wyjaśnia pani Kinga.

W tych okolicznościach wybawieniem okazała się nauka zdalna, na którą uczelnia przeszła w trakcie pandemii. – Przyznam, że podczas wykładów online zdarzało mi się karmić córkę piersią. Dlatego uważam, że uczelnie powinny wprowadzać oferty nauczania zdalnego. Zdaję sobie sprawę, że wiąże się to z pewnym ryzykiem - nie wszyscy studenci są uczciwi, jednak dla młodych matek to olbrzymie ułatwienie. Szczególnie, że udostępniane w sieci nagrania z zajęć są super opcją podczas powtórek i uzupełniania notatek – przekonuje Gulbińska.

Mówiąc o ułatwieniach, które umożliwiły jej studiowanie, wskazuje również na możliwość wnioskowania o indywidualny tok nauczania. Skorzystała z niego będąc w ciąży z córką, ponieważ bała się konieczności hospitalizacji. Natomiast po udarze uczelnia przyznała jej zapomogę, dzięki której mogła sfinansować prywatne leczenie oraz psychoterapię.

- Nauczyłam, się, że gdy potrzebuje się pomocy, trzeba o nią po prostu poprosić, a jak ktoś wyciąga do nas rękę, warto za nią złapać – podkreśla studentka, która jest obecnie na etapie pisania pracy licencjackiej.

- Formalnie zostały mi dwa semestry studiowania. Przerwa od macierzyństwa 24 godziny na dobę związana z zajęciami i nauką daje mi moc, sprawia, że wracam do domu z radością i oczyszczonym umysłem – przyznaje pani Kinga.

Dzieci pani Kingi
Dzieci pani Kingi © Archiwum prywatne

Wtóruje jej Anna Miodońska, również mama dwójki dzieci, która zdecydowała się na studia, gdy jej synowie szli do szkoły podstawowej, a od września tego roku może pochwalić się dyplomem z marketingu.

– Studia to była taka część mojego życia codziennego "tylko dla mnie", to był mój oddech, a z drugiej strony możliwość samorealizacji i doświadczenie, które dało mi kopniaka, żeby zrobić coś jeszcze, nadal zdobywać wiedzę, otworzyć się na nowe możliwości. Wykładowczynie motywowały nas, mówiły: "dziewczyny, dajcie czadu, tak wiele potraficie" i to sprawiło, że czułam się odważniejsza, otworzyłam się na nowe możliwości, m.in. zmianę pracy – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Pani Anna na studia poszła zapisać się w towarzystwie dwóch synów. – Zabrałam ich na spacer, mówiąc: "chodźcie, mama pójdzie zapisać się do szkoły". Oczywiście byli zaskoczeni, pytali: "jak to do szkoły, przecież ty jesteś na szkołę za stara" (śmiech). Już w trakcie pierwszego semestru okazało się, że na nauce i przyswajaniu nowych rzeczy trzeba spędzić bardzo dużo czasu. Sprawiało mi to frajdę, bo zawsze lubiłam się uczyć, ale chłopcy byli niepocieszeni – szczególnie, gdy miałam np. trzy zjazdy pod rząd i nie było mnie w domu w weekendy – wspomina.

Na wykłady z dziećmi

Moja rozmówczyni przyznaje również, że synowie chodzili z nią na zajęcia, gdy nie miała ich z kim zostawić. Siadali w kącie auli, żeby przypadkiem nikt ich nie zauważył i wiedzieli, że nie mogą przeszkadzać. Jednak kilka razy zostali zdekonspirowani.

- Zdarzały się wtedy zabawne sytuacje – relacjonuje pani Anna. – Profesorowie inicjowali z nimi rozmowy, pytali, czy też chcieliby studiować lub uczyć się takiej matematyki jak mama. Za każdym razem odpowiadali, że wolą swoją szkołę, bo zadania, które rozwiązuję ja, są dla nich za trudne. Chłopcy zauważali też, gdy studenci w tylnych rzędach korzystali w trakcie zajęć ze smartfonów. Pytali, dlaczego ja tego nie robię. Byli ciekawi, co robią ci, którzy jednak wyjmują telefon. W domu mamy zasadę, że mówimy tylko prawdę, więc zgodnie z nią odpowiadałam, że grają w gry – dodaje.

Anna Miodońska z synami - Maksem i Mikołajem
Anna Miodońska z synami - Maksem i Mikołajem© Archiwum prywatne

Miodońska była bardzo aktywną studentką, angażowała się również w działalność koła naukowego przedsiębiorczości i, gdy tylko mogła, zabierała synów na organizowane przez jego członków eventy plenerowe: – Trzymali się bardziej z tyłu, ale mieli możliwość uczenia się, że można być aktywną osobą, można działać. Żałuję, że nie mogłam jeszcze szerzej skorzystać z oferty uczelni: kół z programowania czy baz danych. Cieszyłam się natomiast, że inni studenci, często sporo młodsi, mnie zaakceptowali i do dziś możemy liczyć na wzajemne wsparcie. Mimo że na co dzień żyjemy zupełnie innym życiem – dla większości z nich dzieci to dość odległa przyszłość .

Przewagę liczebną i zaangażowanie studentek łączących studiowanie z macierzyństwem zauważa również prof. dr hab. inż. Włodzimierz Roszczynialski – rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie.

- Udział kobiet znacznie przewyższa wskaźnik studiujących mężczyzn. Zawsze jestem wzruszony pracowitością młodych matek, które godzą obowiązki rodzicielskie z tokiem studiów dziennych lub zaocznych. Od początku staramy się im pomagać poprzez indywidualne i elastyczne programy studiów, urlopy związane z macierzyństwem czy wsparcie w opłatach za studia – podkreśla w rozmowie z WP Kobieta.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (116)