Kobieta ma być dumna z ojca swojego dziecka
Mężczyzna idealny nie istnieje, ale Michał Będźmirowski jest bardzo blisko. Spełnia się jako mąż i ojciec, realizuje w pracy, a w dodatku świetnie wygląda. Nic dziwnego, że postanowił stworzyć projekt Modny Tata, w którym pokazuje polskim ojcom, jak można to wszystko połączyć. W rozmowie z Karoliną Głogowską zdradza swój przepis na udany związek, ojcostwo i dobrą formę.
27.05.2016 | aktual.: 28.05.2016 12:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do jakich mężczyzn jest skierowany twój projekt Modny Tata?
Na pewno trudno mi będzie trafić do tzw. przeciętnego Kowalskiego. Raczej trafiam do pewnej grupy odbiorców, którym brakuje bodźca do działania. To mężczyźni, którzy trochę pogubili się ze swoim ojcostwem i samorealizacją, ale chcieliby skutecznie je łączyć. Brakuje im kogoś, kto by ich zmotywował. I rzeczywiście dostaję od nich sporo maili z podziękowaniami za moją inicjatywę. Piszą, że dzięki Modnemu Tacie ruszyli tyłki z kanap. Bardzo się z tego cieszę.
To znaczy, że polscy mężczyźni, gdy zostają ojcami, rozsiadają się na kanapach?
Ludzie z natury są leniwi, ale wielu brakuje po prostu bodźca do tego, żeby coś ze sobą zrobić. Gdyby ludziom nie brakowało motywacji, to takie osoby jak Ewa Chodakowska, Ania Lewandowska czy Mateusz Grzesiak, nie osiągnęłyby sukcesu.
Do tej pory mówiło się, że to kobiety mają tendencję do zaniedbywania się po urodzeniu dzieci, z mężczyznami dzieje się to samo?
Kwestia ojcostwa jest w mediach trochę zaniedbana. Widzimy coraz więcej tych seksownych mamusiek, które urodziły, a są wypielęgnowane i wyglądają rewelacyjnie, uprawiają sporty. Powstaje dużo poradników i książek dla świeżo upieczonych mam. I kobiety rzeczywiście potrafią łączyć te kwestie: dbanie o siebie oraz macierzyństwo. Z kolei ojciec, który przecież jest drugą połową sukcesu, jakim jest dziecko, jest w mediach nieco zapomniany.
Czy piszą do ciebie kobiety, które chcą zmotywować do działania swoje połówki?
Tak i to nie tylko w kwestii działania dotyczącego aktywności fizycznej, ale też spraw związkowych. Niestety sporo jest też pytań odnośnie tego, co zrobić, żeby mąż czy chłopak bardziej zainteresował się dzieckiem. Na pewno jest wielu fantastycznych ojców, ale to wciąż częste i przykre, że ta rola według niektórych facetów kończy się na zapłodnieniu partnerki.
Jak zmotywować kogoś do tego, żeby ruszył się z tej kanapy i jeszcze zajął dzieckiem?
Na moich kanałach społecznościowych staram się pokazać, że to wszystko: dbanie o siebie, rozwój, pracę i ojcostwo, da się połączyć. Mężczyźni często boją się, że zakładając rodzinę z wielu rzeczy będą musieli zrezygnować. Ja mówię, że to nieprawda, nie trzeba rezygnować z niczego, jedyne co trzeba, to wyrzucić z siebie lenia. Pierwszy krok jest najtrudniejszy, ale można tego dokonać. Jeśli ktoś w to uwierzy, spróbuje, to fantastycznie. Jeżeli komuś się zwyczajnie nie chce, to niestety nic go nie zmotywuje.
Jak wygląda twój dzień? Wstajesz wcześnie rano, żeby zmieścić wszystkie obowiązki?
Tak, wstaję bardzo wcześnie, trenuję, a w drodze powrotnej kupuję świeże bułeczki dla małżonki i maluszka. Na szczęście mam taką pracę, dzięki której dużo czasu mogę spędzać w domu. W ciągu dnia mam zwykle kilka spotkań, ale po pracy zawsze staram się zająć jeszcze synkiem. Jeśli się uda, wieczorem też trenuję.
Zawsze wiedziałeś, że bycie tatą da ci tyle frajdy?
Nie, nigdy nawet nie przypuszczałem. W chwili gdy moja żona powiedziała mi, że jest w ciąży, włączyła mi się taka fajna myśl: czas wreszcie stać się mężczyzną, a nie ciągle być Piotrusiem Panem. Na razie chyba mi się to udaje. Codzienny uśmiech malucha to najlepszy dowód. Jego narodziny to było niesamowite szczęście, ale to nie spłynęło na mnie jednego dnia. Przez dziewięć miesięcy przygotowywałem się do tego, a tym procesem podzieliłem się w swojej książce. Chciałem pokazać, że przez ten czas możemy spokojnie i rozsądnie przygotować się do rodzicielstwa.
Coś w tych przygotowaniach szczególnie cię zaskoczyło?
Ciąża mojej małżonki przebiegała na szczęście bardzo łagodnie. Nie miała nawet wielkich zachcianek, więc nie musiałem latać w nocy na stację benzynową po lody (śmiech)… No może raz czy dwa zdarzyło się coś takiego. Wszystko jednak odbywało się bez żadnych komplikacji, maluch też urodził się cały i zdrowy, nie ma z nim żadnych problemów.
Brzmi sielsko. Co w takim razie jest najtrudniejszego w byciu tatą?
Nie chciałbym dzielić tych doświadczeń na najłatwiejsze czy najtrudniejsze. Bycie tatą to po prostu codzienna nauka i jeśli do wszystkich nowych rzeczy będziemy podchodzić otwarcie i pozytywnie, to każdy dzień będzie radością. Oczywiście że zdarzają się ciężkie chwile i zmęczenie, ale jeden buziak naprawdę rekompensuje codzienne zmagania z prozą życia.
Jakich najważniejszych rzeczy chciałbyś nauczyć swojego syna?
Przede wszystkim tego, żeby dążył do wyznaczonego przez siebie celu, żeby był odważny w tym, co robi, kochający dla swoich bliskich. Chciałbym, żeby dbał o te relacje, bo wsparcie np. rodziców jest niezastąpione i daje w przyszłym życiu bardzo wyraźny oddźwięk. Chciałbym, żeby był dobrym człowiekiem. Mam nadzieję, że te wartości, które razem z żoną przekazujemy synkowi, zaprocentują w przyszłości.
Masz własną receptę na szczęśliwy związek?
(Śmiech) Chyba ciężko znaleźć jedną receptę. Trzeba być nie tylko żoną, mężem, ale też dobrym przyjacielem drugiej osoby. Nie ma związków idealnych, zdarzają się gorsze i lepsze dni, ale jeśli trzymamy się wyznaczonego celu, a naszym akurat jest wychowanie cudownego dziecka, to ten priorytet daje siłę.
Słucham ciebie i mam takie wrażenie: facet-ideał. Nie tylko świetnie wygląda, ale jeszcze umie dbać o związek, żonę i synka. Zawsze byłeś taki poukładany?
Nie do końca. Przyznaję, że byłem kiedyś Piotrusiem Panem, ale to wynikało z tego, że bardzo dobrze żyło mi się samemu. Nie mogę jednak powiedzieć, że przechodziłem jakiś okres buntu czy szalonych imprez. Raczej stroniłem od tego, nie jestem typem imprezowicza. Wolę wieczorem obejrzeć dobry film czy przeczytać książkę. Może też trochę z tego powodu płynnie przeszedłem do roli ojca. Nie brakowało mi wyjść ze znajomymi, bo i tak rzadko wychodziłem. Nie brakowało mi balang do porannych godzin, bo też ich unikałem.
A sport? Zawsze byłeś w takiej dobrej formie?
Zawsze uprawiałem jakiś sport. Od koszykówki, przez piłkę ręczną, po treningi na siłowni. Dlatego tzw. pamięć mięśniowa była budowana od zawsze. Moja obecna forma to wynik treningów, które wykonuję regularnie i intensywnie od dwóch lat. To też jeden z elementów projektu Modny Tata. Chodzi w nim przecież nie tylko o rodzicielstwo, ale też o dobry wygląd i o to, żeby kobieta była dumna ze swojego męża, narzeczonego czy chłopaka, który jest ojcem jej dziecka.
Za pomoc w realizacji materiału dziękujemy Hard Rock Cafe w Warszawie