Kobieta myśli o aborcji, ksiądz prosi o pieniądze. "To ratowanie życia"
Fundacja Małych Stópek działa w obronie życia poczętego. Zbiera na wsparcie finansowe matek. Według internautów to wyłudzanie pieniędzy, bo fundacja nie mówi, na co przeznacza środki. – Każdy może zadzwonić i o to zapytać – tłumaczy. Zadzwoniliśmy.
04.05.2018 | aktual.: 04.05.2018 16:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ratowanie życia
"To nie pomoc, to ratowanie życia bliźniaków. Sprawa jest trudna i aż strach pomyśleć, że może się zakończyć źle. Ciąża jest bliźniacza (7 tydzień) i niestety kobieta z aprobatą swojego otoczenia zmierza ku aborcji, aby zabić nienarodzone dzieci. Wiem jak możemy to zmienić, niezależnie czy dzieci pozostaną przy niej, czy będą oddane do adopcji. Jednakże potrzebujemy uruchomienia wielkiego wysiłku organizacyjnego i finansowego" – czytamy w poście Fundacji Małych Stópek. Ci, którzy mają wątpliwości co do rzeczywistego celu zbiórki, mogą zadzwonić do ks. Tomasza Kancelarczyka - szefa fundacji.
Jaki odsetek internautów rzeczywiście wykonał telefon? Można wywnioskować, że ten jest bliski zeru, bo komentarze brzmią m.in. tak:
"Każda zbiórka publiczna powinna być zgłoszona i rozliczona w sposób jawny!!! Skoro to taka tajemnica, to niestety nabieram podejrzeń. Nie będę dzwonić do księdza, tylko zgłoszę oficjalne zawiadomienie do odpowiednich organów o próbie wyłudzenia pieniędzy!"
"Wydajcie pieniądze, nie powiem na co... Skoro nie możecie tu wyjawić swoich zamiarów to czy są nielegalne? Chcecie tę dziewczynę zastraszyć?
Przekupić? Porwać? Obrzydliwe. Organizacja 'ochrony życia', która wszystkich naokoło uważa za niemoralnych w pełnej krasie!",
"Potwory... zostawcie tę kobietę w spokoju!", "I jak będzie wyglądała wasza akcja ratunkowa? Uwięzić, zamknąć, zaszczuć, stłamsić i napastować? Narazić życie na komplikacje? Wpędzić w depresję i stres?".
Dzwonimy do księdza, by znaleźć odpowiedzi na zarzuty i pytania, które zdają się nie mieć końca. Sprawa zbiórki wywołała ogromne emocje. Ks. Kancelarczyk w rozmowie z nami próbuje je studzić. – Pieniądze zbieramy bardzo często, bo niemal co tydzień – mówi nam spokojnie. – Każda historia jest inna, ale średnio podopieczna otrzymuje pomoc w wysokości kilkunastu tysięcy złotych – tłumaczy. I doprecyzowuje, na co wydawana jest ta pokaźna suma. Fundacja ma zapewnić podopiecznej mieszkanie, wyżywienie, wizyty u ginekologa i pomoc asystenta. – Nie mamy za dużo wolontariuszy, więc za pośrednictwem agencji pracy zatrudniamy ludzi, którzy wesprą kobietę w codziennym życiu – mówi ksiądz. Asystent towarzyszy przyszłej matce właściwie na każdym kroku. Ksiądz twierdzi, że chodzi o pomoc, a nie pilnowanie.
Po rozwiązaniu, fundacja kupuje rzeczy dla dziecka: od wózka po pieluchy. Rocznie mowa o ponad setce maluchów. Jak fundacja dociera do ich matek?
"Pomóc w aborcji jest łatwo"
O planach kobiety, która planuje aborcję, ks. Kancelarczyk dowiaduje się od osoby z jej otoczenia. – Nigdy nie jest tak, że matka sama się zgłasza. Prosimy pośrednika o możliwość rozmowy z nią – zaznacza. W trakcie takiej rozmowy ksiądz albo ktoś z fundacji robi rozeznanie, tzn. dowiaduje się, dlaczego kobieta rozważa aborcję. – Potem pytamy, czy zechce przyjąć naszą pomoc. Jeśli się zgadza, pomagamy. Jeśli nie, zostaje modlitwa – opowiada nasz rozmówca.
Dodaje, że fundacja rozlicza się z każdej złotówki, choć nie jest zarejestrowana jako organizacja pożytku publicznego. Utrzymuje się więc wyłącznie z datków. – Nie możemy wydać pieniędzy niezgodnie ze statutem. Wydajemy je celowo. Ważny jest tytuł przelewu, inaczej nic nie zrobimy – mówi ksiądz. Tytuł to "Ciąża".
Ks. Kancelarczyk twierdzi, że winnym - w jego mniemaniu tragicznej - sytuacji kobiety jest zawsze mężczyzna. – Ja zawsze pytam, gdzie są prawdziwi mężczyźni. Mężczyźni opuszczają kobiety, nie przyznają się do potomstwa. Sam jako mężczyzna mogę to powiedzieć. Gdyby mężczyźni brali odpowiedzialność, ja z fundacją nie miałbym nic do roboty – uważa. O dzieciach, które się rodzą, mówi "nasze". Na pytanie, ile kobiet nawrócił, odpowiada: – Nie mogę mówić o nawróceniu. Jeśli ktoś odradza się duchowo, to wspaniale. Ale głównym celem jest niesienie pomocy tym, którzy jej potrzebują. Ksiądz ma tu na myśli odwiedzenie od aborcji.
Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, czym jest usunięcie ciąży. Jego zdaniem, to po prostu odebranie życia. Jest przekonany, że życie powstaje w chwili zapłodnienia. – Można mówić o tym mniej lub bardziej drastycznie. Jedni mówią o zabiegu, inni o morderstwie. Ale zawsze to jest sytuacja dramatyczna, uderzająca w istniejące już życie – przekonuje. – Pomóc w aborcji jest łatwo, ale wesprzeć w czasie ciąży i po urodzeniu jest o wiele trudniej – dodaje. Ksiądz Kancelarczyk wierzy, że jego praca jest misją od Boga. – Nie jestem mężem i ojcem, ale mam wokół siebie mnóstwo dzieci – śmieje się. Podkreśla, że będzie prowadzić swoją działalność tak długo, jak będzie trzeba. Bo w nią wierzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl