Kobieta nie chce, by jej córką zajmowały się osoby z nadwagą. Powód jest kontrowersyjny
Znana brytyjska publicystka Hilary Freeman przyznaje, że stara się trzymać swoją córkę z dala od otyłych nauczycieli. Boi się, że mogliby stać się dla dziecka przykładem do naśladowania. Kobieta jest też zdania, że w akceptowaniu otyłości posunęliśmy się za daleko.
07.09.2017 | aktual.: 08.09.2017 08:09
Podczas gdy ze wszystkich stron docierają do nas sygnały, że coraz więcej osób akceptuje swoje ciało, nawet jeśli nosi większe rozmiary ubrań, Hilary Freeman postanowiła zaprezentować postawę zgoła odmienną. Uważa, że w tolerancji dla otyłości posunęliśmy się za daleko i postanowiła chronić swoją córkę przed ludźmi z nadwagą.
– Pielęgniarka była bez wątpienia wspaniałą kobietą, miłą i dobrą dla dzieci. Ale kiedy widziałam, jak bawi się w moją dwuletnią córeczką, zaczęłam czuć się nieswojo – opowiada na łamach "Daily Mail". Mówi, że pielęgniarka miała zaledwie około dwudziestu lat i już była bardzo otyła. Poruszała się wolno i cały czas brakowało jej tchu.
– Zastanawiałam się, czy będzie miała w sobie wystarczający refleks, żeby uchronić beztroskie maleństwo przez czyhającym na nie niebezpieczeństwem – mówi kobieta. Rozejrzała się dokoła i zauważyła, że sympatyczna pielęgniarka nie jest jedyną ekstremalnie otyłą osobą, pracującą w tym żłobku. – Nie mogłam przestać myśleć o tym, że przekazem, który odbierze moje dziecko, przebywając tutaj, będzie: bycie bardzo grubym jest normalne, a nawet – skoro dzieci naśladują dorosłych – potrzebne.
Kobieta nie mogła pozbyć się tego lęku i dlatego postanowiła nie posyłać córki do tej placówki. – Zamiast tego pójdzie do innej, której personel składa się z osób wyglądających zdrowo. Czy to snobstwo albo "tłuszczizm"? Nie sądzę, choć wielu się ze mną nie zgodzi – wyznaje.
Freeman zdaje sobie sprawę, że reakcje na jej publiczne wyznanie będą bardzo różne. Wcześniej mówiła znajomym, że wybrała ten mniejszy żłobek, ponieważ jest mniejszy i wygląda przyjaźniej. Po jakimś czasie postanowiła wyjawić swoje uczucia. – Wiem, że będę oskarżona o dyskryminację, jeśli powiem prawdę – wyznaje. – Dyskryminacja nigdy nie jest dobra. Ale dobra nie jest też otyłość. Przestańmy ją celebrować i zamiast tego zaoferujmy sobie odrobinę miłości – apeluje.
Kobieta dodaje, że sama nie jest chuda, nosi rozmiar 38. – Dla mnie to walka trwająca przez całe życie. Jedyny powód, dla którego nie jestem otyła, jest taki, że każdego dnia kontroluję to, co jem i regularnie ćwiczę – mówi Freeman.
Wyznanie pisarki, tak jak się spodziewała, wywołało bardzo skrajne reakcje. Niektórzy zwracają uwagę, że ma za duże ego i z pewnością od dawna nie przyglądała się sobie w lustrze, przez co krytykuje w ten sposób otoczenie. Inni sugerują nawet, że powinna poddać się leczeniu psychiatrycznemu. – Chętniej spotkam się z miłą osobą z nadwagą niż szczupłą i narcystyczną – komentuje jedna z osób. Mimo to nie brakuje głosów popierających stanowisko Freeman.