GwiazdyKobieta według Nan

Kobieta według Nan

Kobieta według Nan
Źródło zdjęć: © AFP
05.11.2009 12:06, aktualizacja: 23.06.2010 10:20

Z aparatem w ręku przemierzała nocne kluby, lokale dla transwestytów, gejowskie bary, lesbijskie przyjęcia, squoty punkowców i miejsca spotkań skinheadów.

Panienka z dobrego domu opuściła przytulne rodzinne gniazdko i poszła w świat. Dostatnie dzieciństwo zamieniła na tułaczkę i niepewność. Zbuntowała się przeciwko drobnomieszczańskiej wygodzie na bogatych przedmieściach Waszyngtonu.

Nancy Goldin nie była w stanie zaakceptować rodzinnej hipokryzji. Znienawidziła rodziców za to, że ukrywali przed światem fakt, iż ich starsza córka popełniła samobójstwo. Nancy wypowiedziała wojnę skostniałemu światu i zamieniła się w buntowniczą Nan. Z aparatem w ręku przemierzała nocne kluby, lokale dla transwestytów, gejowskie bary, lesbijskie przyjęcia, squoty punkowców i miejsca spotkań skinheadów. Nigdy nie ustawiała swoich modeli. Nie starała się dobrać odpowiedniego tła i oświetlenia. Jej obsesją stała się chwila, niepowtarzalny moment, sekunda z czyjegoś życia.

Sama mawiała, że dzięki fotografii, to co przepada bezpowrotnie, pozostaje mimo wszystko w naszej pamięci. Nie pozwalała umrzeć chwili. Ameryka, a za nią cały świat, właśnie stanęła wobec epidemii AIDS. Choroba zabiła dziesiątki znajomych i przyjaciół Nan. Wielu umierającym artystka towarzyszyła aż do ostatnich chwil, była z nimi do końca. Dla Nan nie ma żadnych świętości. Swoje obiekty „łapie” w najbardziej intymnych momentach. Nie czujemy się jednak zażenowani, gdy oglądamy te fotografie. Zadziwia nas jedynie piękno lub brzydota świata...

Wielka wystawa prac Nan Goldin w galerii CO w Berlinie zrobiła na mnie piorunujące wrażenie! Trzeba na nią iść ze świeżym umysłem, nie nastawiać się ani negatywnie, ani pozytywnie. Warunkiem niezapomnianego przeżycia jest jednak poddanie się wizji artystki. Fotografie prezentowane są na ogromnej ścianie zaciemnionej sali. Jest to w zasadzie niekończący się pokaz gigantycznych slajdów. Muzykę dobrała sama artystka. Nie zabrakło tutaj niczego: obok kawałków Sex Pistols trafia się Edith Piaf, czy Charles Aznavour. Maria Callas zamienia się w Rolling Stonesów. Fotografie spokojnie przesuwają się przed naszymi oczyma, podczas gdy my możemy się wygodnie rozłożyć na kwadratowych leżankach, lub podłodze. Choć Nan fotografuje różne środowiska, tysiące epizodów i setki postaci, to dla mnie bohaterką tej wystawy jest.. kobieta! Od damy do dziwki, od morderczyni po świętą, od matki i kochanki, po żonę i kurę domową. Oglądamy tutaj wielki portret Ameryki przez pryzmat jej kobiet!

Z jednej strony zmęczone i schorowane narkomanki, poniewierane prostytutki, bite przez latynoskich mężów „matki dzieciom”, głupawe blond nastolatki i początkujące aktoreczki. Z drugiej zaś strony szacowne emerytki, radosne staruszki, bogate „panie adwokat”, szanowane kobiety sukcesu. Nan daje nam wielki amerykański kobiecy portret. Jej fotografie bywają zamazane, niedoskonałe technicznie, szybkie i niewyraźne. Przez to jednak stają się niezwykle autentyczne i naturalne. Artystka nie chce nas oszukiwać. Przedstawia nam świat taki, jaki jest! Obok kobiety z podbitym okiem, ukazuje się miła, uśmiechnięta i szczęśliwa starsza pani. Dziewczyna zniszczona przez narkotyki ustępuje miejsca parze szczęśliwych kochanków i grupie przyjaciółek na pikniku. Slajdy przesuwają się jak w kalejdoskopie. A my tkwimy w zadziwieniu nad niezwykłą zmiennością świata.