Kobiety lekceważą te objawy raka piersi. W tym przypadku zawiodła nawet mammografia
Rak piersi zawsze objawia się w postaci guza na piersi? Niekoniecznie. 46-letnia Jennifer Cordts nigdy nie przypuszczała, że wysypka na piersi okaże się zwiastunem nowotworu. Ten objaw zlekceważyli nawet specjaliści. Od jednego usłyszała, że to pewnie ślad po za małym staniku.
08.06.2017 | aktual.: 08.06.2017 22:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Uczymy się sprawdzać, czy w naszych piersiach nie ma podejrzanych guzków, czy nie występuje opuchlizna, czy pierś nie zmienia rozmiaru, czy skóra nie czerwienieje. Ale jak się okazuje, rak piersi nie zawsze się tak objawia. Choć dzieje się to bardzo rzadko, doświadczyła tego 46-letnia Jennifer Cordts z Teksasu.
O historii mamy dwójki dzieci piszą amerykańskie media. Kobieta pewnego dnia zauważyła, że z jednej strony jej pierś jest dziwnie zaczerwieniona. Wyglądało to jak wysypka lub oparzenie od słońca. Umówiła się na wizytę u lekarza.
- Zrobili mi badanie mammografem, ale to nic nie wykazało. Wszystko wyglądało w porządku - mówi w rozmowie z dziennikarzami WFAA-TV.
Skoro badanie mammografem nie wykazało żadnych zmian, podobnie jak badanie krwi, lekarze stwierdzili, że to pewnie wina źle dopasowanego biustonosza. Ot, zwykła wysypka. Tyle że mijały tygodnie, a zaczerwienienie nie znikało. Jennifer nie wiedziała, co robić. Wpisała w Google objawy.
Wyczytała, że może być to rak zapalny piersi.
To rzadki, ale bardzo agresywny typ nowotworu piersi. Głównymi objawami są zaczerwienienie, powiększenie lub obrzmienie, nadmierne ocieplenie i tkliwość sutka. Ze względu na inwazyjny charakter choroby, często związany z obecnością przerzutów odległych, rokowanie jest niepomyślne.
Zobacz także
Cordts znalazła lekarza, który wykonał jej dodatkowe badania. Okazało się, że rak był już w czwartym stopniu - rozlał się po jej piersi, zaatakował węzły chłonne, kości i wątrobę. Jennifer wystarczyło to, że lekarz potwierdził, jaki typ raka u niej zdiagnozował. Wcześniej czytała przecież, że nikt nie ma szansy z tego wyjść.
Jej lekarze dali 3, może 5 lat życia.
Teraz Jennifer robi wszystko, by jak najwięcej czasu spędzić z rodziną. Dostaje specjalne leki, które opóźniają rozwój raka. I wszędzie, gdzie może, opowiada, jak ważne jest badanie się. Cordts przyznaje, że chce dzielić się swoją historią, by uświadamiać inne kobiety.
Zobacz także
- Gdybyśmy działali szybciej, mogłaby być dla mnie jakaś nadzieja - mówi. - Żyłabym dłużej, gdyby lekarze wykryli to wcześniej. Ale to nie będzie moja droga. To może być droga kogoś innego, jeśli będziemy o tym więcej mówić. Mam nadzieję, że może kiedyś jakaś kobieta zauważy u siebie coś podobnego i stwierdzi, że nie da się zbyć po jednym badaniu. Będzie walczyła dalej o siebie - dodaje.
Dodajmy, że na świecie rak piersi co roku wykrywany jest u 1,7 mln kobiet, a 522 tys. z nich umiera. W Polsce diagnozuje się go u 17,2 tys. pacjentek. 5,3 tys. co roku doprowadza do zgonu. W Polsce rak piersi największe żniwo zbiera wśród kobiet z niższym wykształceniem. Często nie korzystają z bezpłatnych badań przesiewowych, które pozwalają wykryć chorobę we wczesnym stadium.