Kobiety na wiosnę mają gorzej. Bądź czujna, ciało pod wpływem pogody wysyła ważne sygnały
Pracujemy więcej niż 8 godzin, dużo przebywamy w zamkniętych pomieszczeniach, jemy nieregularnie i mało śpimy – to dotyczy niemal wszystkich pracujących osób. I tu znów - kobiety mają gorzej. Kiedy zmienia się pogoda, tracimy formę. Powód? Meteoropatia.
– Klimat umiarkowany zmienny, w którym żyjemy, to trudna sytuacja dla osób wrażliwych – mówi Anna Martynuska, biometeorolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. – W okresach przejściowych, czyli jesienią i wiosną, jest najgorzej. Organizm każdego człowieka musi się przystosować do zmian pogody. Nawet osoby w dobrej kondycji, kiedy nagle robi się bardzo ciepło, jak w ubiegły weekend, mogą czuć się senne i osłabione. To było bardzo duże i szybkie uderzenie ciepła, ale jest to sytuacja typowa, jak na marzec. Z kolei gdy temperatura gwałtownie spada, a do tego jest wietrznie (tak jak jest prognozowane na koniec tygodnia), pogoda działa na organizm drażniąco. Najtrudniejsza jest duża zmienność pogody z dnia na dzień. W takich momentach nie należy pochopnie stwierdzać, że jesteśmy meteoropatami – wyjaśnia ekspert.
Skłonność do meteoropatii uzależniona jest od kilku elementów: wieku, płci i stanu zdrowia. Meteoropatię można też dziedziczyć. - Bardzo istotny jest wiek. U niemowląt i dzieci do 3. roku życia oraz osób starszych mechanizmy przystosowawcze nie są tak sprawne jak u osób w sile wieku – tłumaczy Anna Martynuska.
Jeśli chodzi o płeć w kwestii meteoropatii niestety – kobiety mają gorzej. – Organizm kobiety jest bardziej wrażliwy na zmiany pogody, ze względu na cykl miesięczny, w czasie którego występują wahania stężenia hormonów we krwi, co modyfikuje różne funkcje fizjologiczne i w efekcie wpływa na samopoczucie – wyjaśnia ekspert.
Przede wszystkim jednak liczy się kondycja organizmu. Zdaniem biometeorolog, osoby z chorobami układu krążenia, układu oddechowego, nerwowego i hormonalnego najbardziej będą odczuwać skutki m.in. wiosennego przesilenia. – Choroby tych czterech układów najbardziej predestynują do meteoropatii. Do tego dochodzą kłopoty z układem ruchu, czyli wszystkie bóle stawów, kości i mięśni. Ich również nie powinniśmy ignorować, ponieważ to nie pogoda jest przyczyną bólu – mówi Anna Martynuska.
Wychodzi zatem na to, że sygnały płynące z ciała pod wpływem zmiany pogody powinniśmy potraktować jak informacje o tym, który z organów czy układów mamy najbardziej osłabiony. – Jeśli ktoś nie jest od urodzenia meteoropatą, a nagle uświadomił sobie, że zaczął reagować na pogodę, to powinien zrobić ogólne badania. Sama meteoropatia nie jest chorobą, to sygnał, że w organizmie coś działa nie tak, jak powinno. Pogorszenie samopoczucia "na zmianę pogody" niekoniecznie musi świadczyć o tym, że rozwinął się już proces chorobowy. To raczej wskazówka o co najbardziej powinniśmy zadbać. Nie każdy meteoropata na zmianę pogody reaguje tak samo. To zależy od "najsłabszego ogniwa" w organizmie – wyjaśnia biometeorolog.
Sygnały z ciała są jednoznaczne – jeśli skacze nam ciśnienie, to może oznaczać, że dzieje się coś niedobrego z układem krążenia. Jeśli odczuwamy silne bóle żołądka, czy dwunastnicy, a nie wiemy nic o tym, że mamy wrzody, powinniśmy to sprawdzić. Jeżeli cierpimy z powodu nerwicy, na wiosnę powinniśmy bardziej o siebie zadbać. Wczesną wiosną nasilone bodźce świetlne, wietrzna pogoda i skoki temperatury pobudzają układ nerwowy, a za jego pośrednictwem – drażnią inne systemy ciała. – Meteoropata będzie cierpiał na to, co u niego szwankuje – dodaje Anna Martynuska.
Jak zostać meteoropatą i jak się meteoropatii pozbyć?
– Przepracowujemy się, śpimy za mało, nie dojadamy, nie podejmujemy żadnej aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. To wszystko osłabia organizm, który nie ma warunków do regeneracji po codziennym wysiłku i stresie, co może prowadzić do meteoropatii – mówi Anna Martynuska. Jeśli dłuższy urlop wypoczynkowy, który w większości spędzimy na powietrzu nie pomoże, powinniśmy przyjrzeć się swojemu zdrowiu dokładniej.
Ogólne pogorszenie samopoczucia na zmianę pogody można z kolei potraktować jak wskazówkę dotyczącą ogólnej kondycji organizmu – najprawdopodobniej nie choruje żaden konkretny organ. Po prostu jesteśmy osłabieni przez nieodpowiedni styl życia.
- To zabrzmi banalnie, ale to najprawdziwsza prawda. Remedium - to przede wszystkim odpowiednia dawka snu oraz ruch na świeżym powietrzu. I to przy każdej pogodzie (pod warunkiem, że jesteśmy całkiem zdrowi). Jeśli nie na otwartej przestrzeni, to przynajmniej w dużej sali gimnastycznej. W czasie ruchu trenujemy nie tylko mięśnie, ale też układ oddechowy, krążenia itd. Jeśli będą sobie radzić w trudnych warunkach treningu fizycznego, poradzą sobie w innych sytuacjach wymagających szybkiego przystosowania, np. przy nagłych zmianach pogody – tłumaczy biometeorolog.
Kontakt z naturą, oswajanie się z jej bodźcami, to zatem nie tylko trend, ale zabieg prozdrowotny. – Znakomitym pomysłem jest urlop nad morzem czy w górach, podczas którego większość czasu spędzamy na świeżym powietrzu. Aby takie leczenie klimatyczne zadziałało, koniecznie wyjechać trzeba na więcej niż na tydzień. Organizm przez kilka pierwszych dni się aklimatyzuje – u osób zdrowych może to trwać 3-5 dni, u osób słabszych nawet do 10 dni. Wyjazd na krótko w zupełnie inny klimat jest pozbawiony sensu pod względem poprawy kondycji organizmu – mówi Anna Martynuska.
Zatem zamiast traktować łamanie w kościach „na pogodę”, jak dolegliwość starszych osób, warto w oczekiwaniu na kolejne załamanie pogody obserwować swoje ciało. Wnioski mogą uratować nasze zdrowie.