Kochał ją i kotlety. To dzięki niej Salvador Dali zyskał taką sławę
Gala Dali była wyjątkową kobietą. Salvadorowi nie przeszkadzały jej seksualne przygody z katalońskimi rybakami, z byłym mężem, czy wspólnymi przyjaciółmi. Gdy przyjechał do Stanów z „Portretem Gali z dwoma kotletami na ramionach”, dziennikarze dopytywali, skąd taki pomysł na dzieło. - Uwielbiam kotlety i uwielbiam moją żonę. Nie widzę powodu, że by nie malować ich razem - odpowiedział.
Helena Diakonova, znana wszystkim jako Gala, urodziła się 7 września 1894 roku. Dla jednych była muzą i menadżerką Salvadora Dali, dla innych chciwą jędzą. Jedno jest pewne, gdyby nie ona, pewnie nigdy nie zrobiłby takiej kariery.
Na podbój męskich serc
Od zawsze doskonale wiedziała, czego potrzebuje: „przyjemności serca i zmysłów, i towarzystwa geniusza”. Geniuszem okazał się znerwicowany, chudy brunet, którego poznała w 1929 r. w Hiszpanii. Od tej pory stali się nierozłączni - Salvador został uczniem Gali, która wyjaśniała mu zasady przyjemności. Ale zanim związała się z jednym z najbardziej ekscentrycznych malarzy w historii, miała wyjątkowo bujne życie.
Z Rosji na salony
Gala wychowywała się w Kazaniu. W ówczesnej Rosji rolą kobiet było jedynie opiekowanie się domem, więc wykształcenie zakończyła na kursach literatury i gimnazjum. Dziewczyna od małego chorowała, przez co rodzice musieli wysłać ją do sanatorium w Szwajcarii. Kto by się spodziewał, że 17-latka spotka tam przyszłego męża?
Paul Eluard był od niej niewiele starszy. Za kilka lat miał się stać wybitnym poetą, docenianym na całym świecie. I tak wśród szwajcarskich gór rozwijało się ich uczucie. Po wyjeździe z sanatorium nie zerwali kontaktu. Postanowili wziąć ślub, a kiedy Eluard wrócił z frontu I wojny światowej, wyjechali do Francji. Gala siedziała całymi dniami w domu, mąż z kolei za dnia pracował jako budowlaniec, wieczorami pisał wiersze. Rok po ślubie na świat przyszło jedyne dziecko Gali – Cecile.
Ziemia jest niebieska, jak pomarańcza
Paul z czasem zdobywał coraz większą popularność wśród paryskich artystów. W 1924 roku dołączył do grupy surrealistów i zaczął bywać na salonach. U jego boku zawsze idealnie prezentowała się Gala. Jeden ze znajomych pary stwierdził swego czasu, że była chyba pierwszą w dziejach „groupie”.
Kobiety jej nie cierpiały, za to mężczyźni uwielbiali. Któregoś dnia poznała malarza Maxa Ernesta. Paul doskonale wiedział, jak kochankowie spędzają wspólnie czas. Na początku tworzyli zgrane „menage a trois”, jak powiedzieliby Francuzi. Max spędzał noce z Galą, czemu przypatrywał się jej mąż. Ich specyficzny związek długo nie trwał. Nowy rozdział w życiu Paula i Gali miał zacząć się w Hiszpanii, a konkretnie w Cadaques, w domu ich innego przyjaciela – Salvadora Dali.
Ach, te plecy
Podobno Salvador zakochał się w Gali od pierwszego wejrzenia. Kiedy któregoś dnia wyjrzał przez okno, zobaczył Galę siedzącą na plaży. Najbardziej spodobały mu się jej plecy. Podobno Dali wyszedł do niej w kostiumie kąpielowym i naszyjniku z pereł. Chudy, znerwicowany brunet, któremu zdarzały się niezrozumiałe napady śmiechu, nie wyglądał na kogoś, w kim można się było zakochać.
Tylko że Gala uwielbiała odmieńców, a w dodatku zobaczyła w malarzu prawdziwego geniusza. Dla niej Dali przestał malować łajno, ona dla niego zostawiła męża. Postanowiła, że z młodego wariata zrobi wielkiego artystę. Eluard do końca życia przeklinał dzień, w którym zdecydował się zabrać żonę do Hiszpanii.
Kochanka i menadżerka
- Uznała we mnie geniusza, nie wpółobłąkanego, ale zdolnego do wielkiej moralnej odwagi – pisał Dali w swojej autobiografii „Moje sekretne życie”. Na początku swojego wspólnego życia klepali biedę. Co rusz jeździli do Paryża, by przekonać tamtejsze galerie sztuki o wystawienie prac malarza. Gala stała się jego menadżerką. Z kart tarota przewidywała wciąż wielkie pieniądze, jakie gdzieś tam na nich czekają. Pilnowała więc, by pilnie pracował przy sztalugach, dobierała mu materiały do pracy. A kiedy Dali malował, ona zabierała młodych rybaków na potajemne schadzki.
Największy problem z ich związkiem miała rodzina Salvadora. W końcu Gala była od niego o 10 lat starsza. Ojciec Dalego, notariusz z niewielkiego miasta i pobożny katolik nie potrafił zrozumieć, dlaczego jego zdolny syn związał się z taką kobietą. Wydziedziczył go bez większego namysłu. Siostra z kolei za każdym razem, gdy musiała wymówić jej imię, spluwała. Mężczyźni w rodzinie w ogóle dziwili się, że Dali żyje z kobietą – wszyscy wiedzieli o jego preferencjach seksualnych. Mówiło się, że jest przecież impotentem, homoseksualistą i podglądaczem.
Związek nietypowy
O miłości można mówić różnie, ale Dali w swoim dziwnym stylu mówił o żonie tak: „cały mój rozwój duchowy można zrozumieć, porównując sublimacje wszystkich tendencji libidalnych we wniebowstąpieniu Dziewicy, ucieleśnionej przez Galę, która jest Nietzscheańską apoteozą woli najwyższej mocy kobiecej: jest to nadkobieta pchana gwałtownością własnych antyprotonów”.
Ale zdarzały mu się też bardziej romantyczne wypowiedzi: „kocham Galę bardziej niż matkę, bardziej niż ojca, bardziej niż Picassa, a nawet bardziej niż pieniądze”.
Na podbój świata
W 1934 roku wyjechali do Stanów Zjednoczonych. Ekscentryczny malarz od razu stał się ulubieńcem nowojorskiej elity.
- Gala potrafiła czytać w umyśle Dalego. Robiła za niego wszystko, jestem pewna, że nawet myła mu zęby. Gdy Dali robił coś niewłaściwego, nigdy na niego nie krzyczała. Patrzyła smutno lub z naganą. To wystarczało – mówiła modelka Bettina Bergery.
Jakiś czas para mieszkała w Hampton Manor w Wirginii. Ich posiadłość była spełnieniem marzeń każdego hippisa. Goście jednak szybko przekonywali się, że mieszkać u boku takiej „gwiazdy” nie jest łatwo. Prędzej czy później wszyscy musieli zachowywać się jak służący malarza, który pozwalał im jeść tylko to, na co on sam ma ochotę. A kiedy do rezydencji mieli przyjechać reporterzy magazynu „Life”, na drzewie w ogrodzie powieszono fortepian, a do domu wprowadzono krowę. O nich miało się mówić i to jak najgłośniej.
Balowała za jego pieniądze
Pomysły Gali przyniosły niesamowite skutki. Dali stał się najbardziej rozchwytywanym malarzem i to nie tylko w Stanach i ukochanej Hiszpanii. Surrealista tworzył i dla gwiazd Hollywood i dla europejskich bogaczy. Pieniądze kumulowały się na rachunku pary. Gala pławiła się w luksusach, ale ani nie myślała pomóc finansowo umierającej z głodu matce. Córkę z kolei wydziedziczyła i kiedy ta próbowała się z nią spotkać, zamykała jej drzwi przed nosem.
Pod koniec lat 60. starzejąca się Gala nie robiła na Salvadorze już takiego wrażenia jak kiedyś. Towarzystwo Dalego postanowiło ją odsunąć. „Żona słynnego męża” została z jego pieniędzmi, które wydawała na kolejnych kochanków. Podobno dziennie płaciła za przygodny seks nawet 10 tys. dolarów. Brak seksapilu i idealnego ciała rekompensowała sobie mnożeniem majątku.
Tak kończy Gala
Mówi się, że Gala ocaliła męża przed szaleństwem i przedwczesną śmiercią. Ona sama jednak nie uniknęła tego szaleństwa. Kiedy zaczęły kończyć się im pieniądze, robiła wszystko, by Dali dalej sprzedawał swoje prace, nawet jeśli miały być podrobione częściowo przez fałszerzy.
Na starość oboje się zdradzali i okładali pięściami. Podupadali też na zdrowiu. U Dalego nasilał się Parkinson, u niej zdiagnozowano mięśniaki. W lutym 1982 roku złamała staw biodrowy, którego nie dało się już wyleczyć. Umierała całą wiosnę. Jej łóżko wstawiono do sypialni Salvadora. Zmarła w czerwcu tego samego roku. Kiedy jej zabrakło, Dali na kilka miesięcy zamknął się w zamku Pubol. Bez żony nie chciał żyć – zmarł dwa lata po niej.