Koledzy z armii mówili o nim: idealny mężczyzna. On wolał życie kobiety
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie jestem godna służyć w armii - mówi Kristin Beck, transpłciowa żołnierka. Była komandoską elitarnej jednostki amerykańskich sił specjalnych SEAL. Walczył za kraj najpierw jako Christopher, potem został kobietą. Od środowego popołudnia osoby takie jak ona do amerykańskiej armii nie mają wstępu.
27.07.2017 | aktual.: 27.07.2017 22:04
- To brak szacunku - przyznaje bez ogródek Kristin Beck w rozmowie z CNN. - Prezydent wysyła tweeta o zakazie przyjmowania osób transpłciowych do wojska, zamiast zorganizować konferencję prasową. Tak nie może być. A co do samej wiadomości - pozwalacie mundurowym ujawnić swoją orientację, być wolnymi, normalnymi ludźmi jak reszta Amerykanów, a teraz zamierzacie to pogrzebać? To przerażające.
Beck zwraca się wprost do prezydenta, który, jak sama podkreśla, sam nigdy nie był w wojsku: - Spójrz mi w oczy i powiedz, że jest jestem godna służyć w armii. To, że zmieniłam płeć nie znaczy jeszcze, że nagle jestem złym żołnierzem. Pozwólcie im pracować tak, jak do tej pory. Bycie osobą transpłciową nie wpływa na nikogo innego bezpośrednio.
Decyzja Trumpa wstrząsnęła Ameryką, a o jego decyzji rozpisują się wszystkie światowe media. - Gwarantujecie wolność. Zagwarantujcie ją dla wszystkich - dodaje Beck. Ona sama o tej wolności może powiedzieć wiele.
Komandos za zewnątrz, w sercu - kobieta
Na zdjęciu zrobionym gdzieś na Bliskim Wschodzie widzimy rosłego mężczyznę. Broda zakrywa mocno zarysowaną szczękę. Ktoś powiedziałby: facet z krwi i kości. Podobno koledzy z jednostki mówili o Chrisie jako "idealnym męskim mężczyzną". Typ wojownika.
W środku: wojownicza księżniczka. Tak po kilku latach od wstąpienia do armii Chris nazwał swoją pierwszą książkę.
Bo zamiast mężczyzną czuł się od dziecka kobietą. Christopher Beck urodził się w rodzinie skromnych rolników, dla których religia pełniła bardzo ważną rolę. Rodzice zachęcali syna, by pomagał przy gospodarstwie, żeby był męski. W końcu tak przystało na farmie. A Chris, jak wspomina po latach, wolał zakradać się do pokoju siostry i przymierzać jej rzeczy.
Mówi, że nie czuł się wtedy gejem. Zwyczajnie chciał być kobietą. Przez lata dusił to wszystko w sobie. Prowadził trzy życia. W jednym był szanowanym komandosem. W drugim - tatą dwóch córek i mężem dla swoich partnerek (Beck dwukrotnie się żenił). W trzecim - najcięższym do pogodzenia z pozostałymi - był kobietą.
Chris zaciągnął się do wojska w 1987 roku, czyli krótko po tym, gdy ukończył akademię. Przez 20 lat związany był z elitarną jednostką komandosów Navy Seal. Brał udział w 13 misjach, w otwartych walkach na Bliskim Wschodzie. W trakcie swojej wojskowej kariery udało mu się także dołączyć do DEVGRU - jednostki dedykowanej walce z terrorystami.
Jego Team 6 brał udział m.in. w zabiciu Osamy Bin Ladena. Był na Bałkanach, gdy trwała tam wojna domowa. Służył podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, w Afganistanie pomagał przechwytywać Talibów. Za swoje wyczyny został odznaczony m.in. orderami: Purpurowego Serca i Brązowej Gwiazdy. - Nie dostałby tych wszystkich odznaczeń, jeśli nie byłby tego wart. Wybił bark i rozbił kolano, gdy na oddział spadł potężny pocisk. To były akurat jego 40. urodziny. Złamał dwa kręgi na łodzi w Somalii, a i tak dokończył misję. Wracał samolotem wypełnionym trumnami jego 19 braci - pisze o nim Devin Friedman z "GQ".
Nowe życie
W 2011 roku Beck przeszedł na żołnierską emeryturę. Przekonuje, że z powodu śmierci i bólu, na jaki napatrzył się w czasie służby, cierpiał na zespół stresu pourazowego, który próbował tłumić za pomocą "piwa, motocykli i jeszcze większej ilości piwa".
Kilka miesięcy później Chris postanowił przejść "transformację". Brodaty osiłek zamienił się w kobietę. Jako Kristin zaczął zupełnie nowe życie.
Ironicznie - w tym samym roku amerykańska armia zniosła zasadę "Don't ask, don't tell", czyli "My nie pytamy, ty nie mów" obowiązującą gejów i lesbijki. Od tej pory mogli otwarcie przyznawać się do homoseksualizmu. Jednak ta zmiana nie dotyczyła osób zmieniających płeć. Kristina uważała, że należy to zmienić. Właśnie dlatego zaangażowała się w walkę z dyskryminacją osób LGBTQ.
- Armia powinna zapomnieć o płci i patrzeć na ludzi jak na osoby, a nie mężczyzn czy kobiety. Powinni zrozumieć, że nadal mogę być przydatna w wojsku. Być może nie mogłabym robić tego, co wcześniej, ale mogę robić inne rzeczy - pracować w wywiadzie, być analitykiem - wyliczała w jednym z wywiadów. - Nikt z nas nie jest idealny. Nie jestem Conanem Barbarzyńcą, ale nie jestem też Barbie. Wszyscy jesteśmy różni.
Przez lata Chris musiał wyłączyć swoją seksualność i żył jako wojownik, zatracający się w walce. Kompletnie ignorował kwestię swojej seksualności. Nie miał też na takie sprawy czasu - stwierdziła Anne Speckhard, współautorka wspomnień Kristin o tytule "Warrior Princess". "Wojownicza księżniczka" ukazała się na rynku w 2103 roku.
A jak na nowe życie Chrisa zareagowali jego koledzy z wojska? - Moi bracia z "Fok" mówią: "przez 20 lat służyłeś na froncie i robiłeś świetną robotę. Nie rozumiem tego ani trochę, ale wspieram cię na sto procent" - opowiadał w rozmowie z BBC.
Według National Center fot Transgender Equality w amerykańskiej armii służy dziś około 15 tys. osób transpłciowych. Część z nich żyje otwarcie ze swoją seksualnością, inni nie. Dla wielu decyzja Pentagonu z 2016 roku, by znieść zakaz przyjmowania osób transpłciowych do wojska, wydawała się przełomowym momentem. Dzisiaj wracają do początku.
Trump zwraca uwagę m.in. na koszty medyczne, związane z obecnością osób transpłciowych w armii. Szacunki mówią o rocznym wydatku w wysokości między 2 a 8 milionów dolarów. Co stanowi, jak wyliczyli dziennikarze "Washington Post", 0,21 proc. kosztów całego ubezpieczenia zdrowotnego w amerykańskim wojsku. Nieprzychylne Trumpowi media już wyszukały, że tylko w 2014 roku wojsko wydało 84 miliony na... viagrę dla żołnierzy mających problem z erekcją.