Blisko ludziKoniec „kury domowej”. Rządzi pani z korporacji, a ona gotować nie lubi. Ma od tego ludzi

Koniec „kury domowej”. Rządzi pani z korporacji, a ona gotować nie lubi. Ma od tego ludzi

Koniec „kury domowej”. Rządzi pani z korporacji, a ona gotować nie lubi. Ma od tego ludzi
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Magdalena Drozdek
12.02.2017 14:55

Domowe obiady – pyszne, ciepłe, aromatyczne potrawy. Najlepiej przygotowane przez mamę albo babcię. Tak lubimy jeść, ale wszystko się zmienia. Coraz więcej z nas nie ma czasu na gotowanie. Bo gotowania nie ma w grafiku pracownika korporacji. A i przykładne panie domu coraz częściej porzucają gary na dobre.

Wszystko zaczęło się od staropolskiego piernika. Boże Narodzenie Anno Domini 2016. Andrzej Bieniek wpadł na pomysł, że założy nowy biznes. Domowe Pogotowie Kuchenne. Skoro gotować potrafi, to może przygotowywać potrawy dla tych, którzy nie mają na to czasu. Więc pierwszy był piernik. Przyszło zamówienie, przygotował ciasto, dostał jeszcze kilka telefonów z prośbą o ugotowanie czegoś pysznego.

Niedługo później zarejestrował biznes. - Kolega mówił, że słyszał o podobnych firmach w Warszawie. Stwierdziłem, czemu nie. Można spróbować – opowiada w rozmowie z WP Kobieta. Na jego stronie czytamy: zaproście mnie do swojej kuchni, abym mógł wam pomóc. Gotuje u was w domu, tak więc wszystko jest świeże, ciepłe i pachnące. Ciasta i przystawki zimne mogę przygotować u siebie i przywieźć do was.

Domowe Pogotowie Kuchenne spodobało się mieszkańcom Trójmiasta. Choć działa od niedawna, to na brak zamówień Andrzej nie może narzekać. - Ludzie uwielbiają jeść, a na gotowanie większość nie ma czasu. Potrafią gotować, ale w dzisiejszych czasach nie mają kiedy. Dzieci, wyjazdy, praca – takie pogotowie to dla nich duże odciążenie – mówi.

Większość zamówień spływa od kobiet, które pracują w korporacjach. Zdarzają się panowie, którzy chcą wydać obiad dla swojej partnerki, a nie mają zdolności kulinarnych.

- Niektórzy chcą widzieć, jak to robię, bo chcą się gotowania nauczyć. A ja nie jestem osobą, która całą wiedzę zatrzymuje dla siebie. Wytłumaczę, jak się coś robi, opowiem o historii danego dania… Czasem klienci zamawiają, płacą i tyle. Nie rozmawiają. Traktują to jako transakcję. Ja to rozumiem. Są różne osobowości, nie wszyscy lubią rozmawiać. Staram się nie narzucać, jeśli ktoś nie bierze nawet udziału w moich przygotowaniach - opowiada.

Tęsknota za obiadkiem

Przez wiele lat Andrzej sam pracował w korporacji. - W szeroko pojętym handlu. Gastronomia zawsze mnie ciekawiła. Trochę żałowałem, że po szkole podstawowej nie szkoliłem się w tym kierunku. I myślałem, że jest już za późno. Ale doszedłem do wniosku, że skoro potrafię gotować, to mogę robić to dla innych – mówi.

Sam nie raz wpadał w pułapkę śmieciowego jedzenia. Czasem nie jadł nic przez cały dzień. Jak to w pracy bywa - posiłki jedzone przed ekranem komputera, batonik z automatu, czasem trafi się owoc, jak korporacja zafunduje. Wcale nie dziwi się swoim klientkom, że wolą zadzwonić po niego. – Ludzie nie patrzą, co jedzą. Ma być szybko – przyznaje.

Gotowanie w jego rodzinnym domu było świętością. - Babcie gotowały nie tylko dla siebie i rodziny, ale też dla innych. Babcia ze strony taty w młodości była kucharką sędziego w Białymstoku. Druga babcia szykowała posiłki u profesora. Potrafiły dobrze ugotować i może dlatego mnie do tego ciągnęło – wspomina.

Obraz
© Archiwum prywatne

Wychował się na wsi na Podkarpaciu, gdzie jadło się tylko to, co wcześniej się wyhodowało. - Nie było mięsa, jak nie wyhodowaliśmy świnki czy kury. Dbało się wtedy o to, co miało trafić na talerz. Niektórzy powiedzą, że to niehumanitarne, ale z drugiej strony to takie ludzkie podejście jest odpowiednie, a nie tak, jak dzieje się na fermach, gdzie zwierzęta traktuje się jak produkt w fabryce. Bez sentymentów – mówi.

Domowe Pogotowie Kuchenne hołduje więc tradycjom. Rosół z kaczki, leniwe pielmieni z mięsem, mazurskie farszynki z nadzieniem – przepisy na dania serwowane przez Andrzeja można przeczytać na jego blogu (domowepogotowiekuchenne.pl). - Wszystko się dopiero rozkręca. Obecnie mam kilkanaście zamówień. Jestem pełen nadziei, bo to wszystko idzie w dobrym kierunku – przyznaje.

Jedzenie z pudełka

Jak pokazują liczne badania, świadomość żywieniowa Polaków rośnie niemal w takim samym tempie, w jakim… spada ilość wolnego czasu. I choć wielu z nas chciałoby być nowym Master Chefem, który gotuje zdrowo i smacznie, to jednak zbyt duża ilość obowiązków sprawia, że albo jemy niezdrowo w przypadkowych miejscach w mieście lub w najlepszym przypadku przygotowujemy obiad w domu, ale wciąż wybierając te same – i niekoniecznie właściwe – przepisy.

Bez wątpienia samodzielne gotowanie to najlepsze z możliwych rozwiązań. Ale niewiele da się zrobić, kiedy brakuje czasu. Systematycznie rośnie liczba osób, które decydują się na rozwiązania takie, jakie oferuje Bieniek czy jemu podobni – weźmy chociaż catering dietetyczny, który rozleniwił szczególnie mieszkańców stolicy.

Dieta pudełkowa to pewnego rodzaju kompromis, który ma swoje wady i zalety. - Korporacyjny styl życia na dobre zadomowił się nad Wisłą wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza. Mamy więcej pieniędzy, chcielibyśmy bardziej dbać o zdrowie, ale niestety mamy na to za mało czasu i energii. Coraz chętniej szukamy zatem wygodnych sposobów na życie. I takim rozwiązaniem jest na pewno dieta pudełkowa – stwierdza Łukasz Sot, współzałożyciel pierwszej w polskiej sieci porównywarki cateringu dietetycznego Cateromarket.pl.

Za wyborem tego rozwiązania przemawia w szczególności to, że dania są przygotowywane pod okiem doświadczonych dietetyków i profesjonalnych kucharzy. I tylko taki duet jest w stanie zapewnić, że to, co wyląduje na talerzu, jest nie tylko smaczne, kolorowe i różnorodne, ale przede wszystkim odpowiednio zbilansowane.

- Niestety wciąż niewiele osób zdaje sobie sprawę, że to, co spożywamy, nie jest tym samym co wchłania i przyswaja nasz organizm. Bez znajomości pewnych zasad dietetycznych, mimo najlepszych chęci, możemy sobie wyrządzić krzywdę. W skrajnych przypadkach nawet połowa zjadanego przez nas pożywienia może nie zostać wchłonięta, a stąd już prosta droga do niedożywienia i dolegliwości, a nawet chorób – dodaje Sot.

Czy dieta pudełkowa jest w takim razie remedium na nasze czasy? To zależy. Catering dietetyczny, choć w praktyce jest coraz tańszy, to w dalszym ciągu pozostaje poza zasięgiem sporej grupy potencjalnych konsumentów. Średnia cena 5-posiłkowego zestawu cateringowego o kaloryczności 2000 kcal (najchętniej wybierany przez mężczyzn) to wydatek od 65zł/dzień. Zestawy 1200-1500kcal (wybierane najchętniej przez kobiety) to ok. 50zł/dzień. Dla wielu jest to wciąż bariera nie do pokonania i trudno z tym polemizować. To przy tym największa wada tego rozwiązania.

A zatem gotować czy kupować? Ostateczny wybór i tak zależy wyłącznie od naszych indywidualnych preferencji, od naszego stylu życia, od zasobności portfela. Najważniejsze jest zdrowie i cieszy, że jest coraz więcej sposobów, aby o nie zadbać.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (13)
Zobacz także