Kontrole na weselach? Pary młode mają już dość obostrzeń
Najpierw były śluby w maseczkach w wąskim gronie, później okrojone listy gości i zachowywanie odpowiedniego dystansu. Niewykluczone, że pary młode będą musiały zmierzyć się z kolejnymi przeszkodami: kontrolami podczas wesel i kolejnymi zakazami. – Szkoda, że takich obostrzeń nie było na wiecach wyborczych – mówi gorzko Anna, tegoroczna panna młoda.
28.07.2020 16:41
Dzisiaj, aby para młoda mogła zorganizować wesele, musi dostosować się do kilku zasad reżimu sanitarnego. Należą do nich m.in. ograniczenie liczby gości do 150 osób, zapewnienie płynu do dezynfekcji w sali jadalnianej i przy toaletach, sadzanie przy stołach osób zamieszkujących te same gospodarstwa domowe czy ograniczenie liczby kelnerów do jednego na 15 osób.
Zobacz także
W ostatnim czasie wesela stały się nowymi ogniskami zakażeń. Dlatego też wiceminister zdrowia Waldemar Kraska w rozmowie z Money.pl zapowiedział, że pary młode muszą się przygotować na zmianę obowiązujących przepisów.
– Wesela czy duże imprezy rodzinne, są miejscami, gdzie pojawiały się ogniska, dlatego chcemy, aby te restrykcje, które są, były przestrzegane. Chcemy, aby to było egzekwowane. Jeśli będzie się to nasilało, być może trzeba będzie zmniejszyć liczbę osób. Będziemy wymagali, aby były większe odstępy i lepsza wentylacja. Te restrykcje muszą być srogie. Apeluję, aby organizatorzy imprez przestrzegali zaleceń. Nie chciałbym być na miejscu pary, której jedynym wspomnieniem z wesela jest koronawirus – mówił Kraska.
"Dajcie nam spokój"
Takie wiadomości niepokoją pary młode, które od początku pandemii zmagają się z niezdecydowaniem i niepewnością. Kiedy w jednej z grup weselnych w mediach społecznościowych zapytałam o pomysł dodatkowych kontroli i zmiany obostrzeń, odzew był duży i jednogłośny: "dajcie już spokój, my chcemy tylko się pobrać".
Z takiego założenia wychodzi również Anna, która przed ołtarzem stanie 15 sierpnia. Chociaż, jak sama o sobie mówi, nie jest typem kobiety, która od dziecka marzyła o białej sukni, to ma już dosyć niepewności. – Teraz, na końcówce, jest trochę nieprzyjemnych sytuacji, bo goście potwierdzają obecność, a za chwilę rezygnują albo na odwrót. Niekończąca się praca – relacjonuje.
Jaki jest powód nieobecności? Wirus. – Tłumaczą, że to duże ryzyko. A koronawirus dotyczy każdego aspektu życia. Czy to starania się o dziecko, czy wyjazdu z rodziną. Dlatego nikogo nie namawiamy, nie obrażamy się, rozumiemy i szanujemy decyzje naszych gości – zaznacza 34-latka.
Jednak są decyzje, których warszawianka nie może zrozumieć. Tych, które podejmują rządzący. Kiedy przeczytała o pomyśle wprowadzenia kontroli na weselach, była oburzona. – Myślę, że państwo idzie na łatwiznę. Skontrolować wesele, gdzie jest ograniczona liczba osób, które łatwo zidentyfikować z nazwiska, to łatwa sprawa. A co z imprezami masowymi, gdzie wstęp jest wolny? – pyta retorycznie.
– Obawiam się, że może to pójść w szukanie na siłę nieprawidłowości. Kto się boi, nie idzie na wesele. Pozostali zachowują normalne środki ostrożności i wszystko będzie ok. Bardzo szkoda, że sanepid i policja nie wczuwały się tak w role na wiecach wyborczych – zauważa kobieta.
Anna nie wyobraża sobie, jak miałyby wyglądać kontrole na salach weselnych. Pojawia się wiele pytań. Kto będzie obciążony karą w razie niedostosowania się do obostrzeń – państwo młodzi czy właściciel sali? Czy w życie wejdą nowe przepisy, a jeśli tak, to jakie? Kto będzie dokonywać kontroli?
"Jeden z najważniejszych dni w moim życiu będzie wymęczony"
Na te odpowiedzi czeka również Natalia, która do ostatniej chwili wstrzymywała się z rozdaniem zaproszeń. – Zaproszenie gości to już dla mnie najmniejszy kłopot. Od początku roku przeszliśmy już przez wszystkie fazy. Od myśli o odwołaniu ślubu, przez przełożenie. Nadal nie wiem, czy wszystko się uda, bo ślub jest w październiku – opowiada 24-latka.
Przyszła panna młoda co jakiś czas sprawdza w mediach najnowsze doniesienia. Boi się, że druga fala wirusa albo przepisy prawne uniemożliwią jej czerpanie radości z tego najważniejszego dla niej dnia. – Do ślubu i wesela przygotowywaliśmy się ponad 2 lata. Cieszyłam się nawet przy wybieraniu papieru na zaproszenia, a teraz jestem tym wykończona. Mam wrażenie, że już mi nie zależy na szczegółach. Teraz myślę, aby tylko wziąć ślub i żeby nikomu z moich gości nic się nie stało – mówi zrezygnowana.
Zobacz także
Na temat ewentualnych kontroli Natalia ma już wyrobioną opinię. – Jeśli mają ochotę wejść na salę i policzyć gości, to zapraszam. Mam nadzieję, że zrobią to samo w klubach, na plażach, w parkach wodnych. A w kawiarniach i restauracjach z miarą sprawdzą, czy są zachowane odległości. Tam jest większy przemiał ludzi i myślę, że nikt o maseczkach nawet nie wspomina – apeluje.
– Na początku miałam jakieś poczucie niesprawiedliwości, ale teraz to jest mi tylko przykro, że jeden z najważniejszych dni w moim życiu będzie taki wymęczony – podsumowuje.
Wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski uważa, że nawet gdy zwiększymy odległości między stolikami albo zadbamy o lepszą wentylację sali – jak sugerował wiceminister Waldemar Kraska – to nadal nie będziemy mogli czuć się bezpiecznie w tak dużym skupisku ludzi. – Przecież goście nie będą tańczyć w odległości 2 metrów, nie przestaną się całować i nie będą tego robić w maseczkach, więc nie uważam, żeby te ograniczenia były potrzebne, bo nie są respektowane – tłumaczy.
Zapytany o słuszność kontroli mówi jasno, że nie ma jeszcze podstaw prawnych, by przeprowadzać tego typu sprawdzenia. – Kontrolerzy będą wchodzić na salę i liczyć gości? A skąd będą wiedzieli, gdzie odbywa się przyjęcie? Będą jeździć po wszystkich salach i restauracjach? Teoretycznie mogę sobie to wyobrazić, ale praktycznie zdaję sobie sprawę, że będzie to kolejna martwa listera prawa – dodaje.
Wirusolog nie ukrywa, że sam na imprezę weselną by się nie wybrał. Nie znajduje też idealnego i bezpiecznego rozwiązania. – Powiedzmy szczerze, nie ma szansy na to, żeby na jakiejkolwiek większej imprezie tego typu, czyli komunia, duże urodziny cioci, na które zaproszono liczne grono znajomych, zachowywano reżim sanitarny. O ile wierzę jeszcze w zachowywanie odległości, to ciągłe noszenie maseczek jest niewykonalne – tłumaczy.
– Dlatego są dwa rozwiązania. Pierwszym jest odgórny zakaz organizowania wszelkich imprez, bez wyjątku, dopóki sytuacja epidemiczna się nie unormuje. Drugim jest apelowanie do ludzi o zachowanie zdrowego rozsądku. Bierzmy śluby, zawierajmy związki małżeńskie, ale imprezy sobie darujmy. Przełóżmy na lepsze czasy. To byłoby najbardziej zdroworozsądkowe podejście, w które coraz bardziej tracę nadzieję – puentuje.
O komentarz poprosiliśmy również Główny Inspektorat Sanitarny. Rzecznik GIS-u Jan Bondar przyznał, że nie słyszał o planach ministerstwa. Bondar zapewnił, że zapozna się ze sprawą i przekaże redakcji WP Kobieta oświadczenie Głównego Inspektoratu Sanitarnego na temat ewentualnych kontroli. Będziemy informować w tej sprawie.