Korektor - czym się kierować przy jego wyborze?
Często stajemy przed dylematem, jaki korektor wybrać. Producenci prześcigają się w promocji nowych, cudownych wynalazków, obiecując niewiarygodne efekty. My do takich obietnic podchodzimy z dawką dystansu.
01.12.2014 | aktual.: 13.08.2018 11:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Często stajemy przed dylematem, jaki korektor wybrać. Producenci prześcigają się w promocji nowych, cudownych wynalazków, obiecując niewiarygodne efekty. My do takich obietnic podchodzimy z dawką dystansu.
Postaramy się nieco przybliżyć charakterystykę korektorów i pomóc rozwiać wątpliwości. Korektor to absolutny must have w naszej kosmetyczce, jednak przede wszystkim musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, z jakim problemem musimy się zmierzyć. Ograniczy i tym samym ułatwi to nasz wybór.
Korektor czy rozświetlacz
Rozświetlacz, dzięki zawartości mikrocząsteczek odbijających światło, stwarza wrażenie optycznego wygładzenia skóry. Jest to kosmetyk o lekkiej konsystencji, zwykle płynnej, często występuje w formie „pędzelka”, który znakomicie sprawdzi się w naszej podręcznej kosmetyczce. Doskonale wywiązuje się z zadania w przypadku niezbyt intensywnych cieni pod oczami, w okolicach płatków nosa. Dodatkowo nałożony po aplikacji podkładu na środek brody, łuk kupidyna i u nasady nosa pomoże nam uniknąć efektu płaskiego makijażu, nadając twarzy piękny, przestrzenny wygląd i efekt zdrowego rozświetlenia skóry.
Przyjaciel niedzielnych poranków, nałożony w wewnętrznych kącikach oczu szybko i skutecznie zatuszuje oznaki nieprzespanej nocy. Must have każdej świeżo upieczonej mamy, w oka mgnieniu ukryje oznaki zmęczenia.
Są jednak przypadki, gdzie lekki rozświetlacz może sobie nie poradzić, np. w przypadku cieni pod oczami o bardzo intensywnym zabarwieniu – tutaj z pomocą przychodzi tradycyjny korektor. Mocno napigmentowany ma za zadanie tuszować trudniejsze niedoskonałości, takie jak wypryski, blizny czy popękane naczynka. Nakładamy go punktowo, jedynie w najbardziej newralgicznych miejscach, delikatnie rozcierając granice. Najłatwiej będzie użyć w tym celu pędzelka z syntetycznego włosia.
Żółty czy różowy
O tym, że zielony korektor maskuje wszelkie czerwone krostki i wypryski – wiemy. Do czego jednak służą żółte lub różowe pigmenty zawarte w kosmetyku? Zdarza się, że nawet najlepsze i najbardziej polecane korektory nijak nie potrafią poradzić sobie z zamaskowaniem naszych cieni pod oczami. Warto wiedzieć, że korektor, podobnie jak podkład powinnyśmy dobierać zgodnie z naszym typem urody.
I tak kobiety, których cienie mają wyraźnie fioletowe lub niebieskawe zabarwienie powinny zaopatrzyć się kosmetyk zawierający podtony żółte, których zadaniem nie jest kamuflowanie, a zniwelowanie niedoskonałości. Różowy odcień z kolei znakomicie zatuszuje cienie brązowe i potrądzikowe blizny. Skutecznie zatuszuje też oznaki zmęczenia i nada świeżości szarej, ziemistej cerze palacza.
W kremie czy w płynie
Wybór konsystencji jest równie ważny co odpowiedni odcień. Kosmetyki w płynie mają najczęściej lekką, przyjemną formułę. Często wzbogacone dodatkowymi składnikami mają za zadanie dodatkowo nawilżyć skórę, dzięki czemu szczególnie sprawdzają się w okolicach oczu.
Nie obciążają skóry w znaczącym stopniu, stąd szczególnie polecamy jest dla młodych amatorek makijażu. Świetnie sprawdzą się również w przypadku wymagającej skóry dojrzałej, ponieważ ich lekka konsystencja nie podkreśli dodatkowo zmarszczek.
Wyjątkiem są tu jedynie korektory pro longwear, których przedłużona trwałość polega na charakterystycznym zastyganiu na skórze.
Płynny korektor aplikowany na powiekę będzie stanowił doskonałą bazę pod makijaż oka, nawet częściowo go zastępując. Jego lekka formuła i duża ilość pigmentów sprawdzi się o wiele lepiej niż fluid, który po czasie może zbierać się w załamaniu powieki.
Korektory w kremie to nasi sprzymierzeńcy do zadań specjalnych, ich stopień krycia jest największy ,a odpowiednio utrwalone np. sypkim pudrem potrafią cały dzień utrzymać się na skórze. Ostrożnie aplikujemy je w okolicach oczu i bruzd przynosowych, ponieważ mają tendencję do nieestetycznego osadzania się w załamaniach skóry. W tych miejscach warto dodatkowo zastosować wygładzające bazy pod makijaż.
Ważna kolejność
W przypadku zielonego korektora, który stosujemy na przebarwienia o intensywnym, czerwonym zabarwieniu stosujemy zasadę: najpierw korektor, potem podkład. Zielony odcień „zgasi” niedoskonałości, które w większości przypadków bez problemu schowają się pod warstwą podkładu. Jeśli stopień krycia jest niewystarczający, dodatkowy stopień krycia możesz uzyskać dokładając w tym miejscu dodatkową warstwę fluidu lub odrobinę korektora w podobnym odcieniu.
W przypadku niedoskonałości o mniej nasyconym zabarwieniu kolejność odwracamy. Fluid częściowo zatuszuje przebarwienia, w strategicznych punktach wystarczy nałożyć jedynie odrobinę korektora. Dzięki temu uzyskamy lżejszy, bardziej naturalny makijaż, nawet w przypadku cery problematycznej, trądzikowej. Pamiętaj, aby w takim przypadku nie stosować na duże powierzchnie intensywnych rozświetlaczy, które niestety mogą podkreślić przestrzenne niedoskonałości.
Nie jest łatwo znaleźć korektor idealny. Dobrze jest jednak wiedzieć jakie zadanie ma spełnić i świadomie dokonywać wyboru, ponieważ nawet najdroższy, najbardziej osławiony i kultowy kosmetyk użyty niezgodnie z przeznaczeniem, może sprawić nam ogromny zawód.
Marta Rogowska/(mtr), kobieta.wp.pl