Krystyna Janda o poseł Pawłowicz: Ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium
Krystyna Janda znana jest ze swoich szczerych komentarzy na temat bieżących wydarzeń. Po ostatnich zwolnieniach w telewizji publicznej i hasłach głoszonych przez polityków, że część Polaków można uznać za tych „gorszego sortu” Janda ostro krytykuje nową władzę. Nie pomija profesor Krystyny Pawłowicz
Krystyna Janda znana jest ze swoich szczerych komentarzy na temat bieżących wydarzeń. Po ostatnich zwolnieniach w telewizji publicznej i hasłach głoszonych przez polityków, że część Polaków można uznać za tych „gorszego sortu” Janda ostro krytykuje nową władzę. Nie pomija profesor Krystyny Pawłowicz.
W najnowszym numerze „Newsweeka” Janda zaprzecza plotkom, że w swoim teatrze zakazała rozmów o polityce, choć jak przyznaje, „wolałaby, żeby ich nie było, bo niepotrzebne emocje przenoszą się na scenę”.
Aktorka ostro wypowiada się o politykach obecnego rządu, którzy mówią o części Polaków jako o ludziach gorszego sortu i pomocnikach gestapo. – To podłość, staram się tego nie słuchać, bo tak się denerwuję, że mi serce skacze do gardła, a lekarz mówi, żebym uważała. Nie mogę słuchać tonu, dźwięku, barwy głosu, który towarzyszy tym oświadczeniom. Nie życzę sobie, żeby ktoś mówił do mnie takim tonem – mówi w wywiadzie.
Szczególnie dotknęły ją ostatnie wypowiedzi posłanki Pawłowicz.
- Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna, może nawet chodziłyśmy do tej samej szkoły. Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja biorę na to plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. Niepotrzebnie się śmieję, właściwie wcale mnie to wszystko nie śmieszy, ja się zwyczajnie zaczynam bać – dodaje.
Janda przyznaje też, że nie ma zamiaru nawoływać do bojkotu telewizji publicznej, mimo ostatnich zmian, jakie tam zaszły. Mówi jednak, że obecnej władzy sztuka myli się z propagandą. Nie podobają się jej wzmianki o tym, że przyszedł czas na „kulturę narodową” – Boję się tego. Jestem polską aktorką, a nie narodową – komentuje.
Posłanka PiS-u nie skomentowała słów aktorki. W grudniu o mediach publicznych pisała tak na swoim profilu na Facebooku: „Wszystkie media są polityczne, publiczne/rządowe też. Muszą takie być. To oczywiste i logiczne. Trzeba stawiać sprawy jasno i bez politycznej poprawności, bez jej utopijnych wymogów-wymysłów naruszających logikę sprawowania władzy i konieczności komunikowania się tej władzy z wyborcami, obywatelami w czasie pokoju i zagrożeń, w czasie wykonywania przez władzę powierzonego jej przez wyborców zadania zarządzania sprawami Państwa”.
- Wszyscy przyzwyczailiśmy się do spokoju i komfortu. Byłam pewna, że już nie zagłosujemy na ludzi, którzy będą nam chcieli odebrać wolność, opanują media. A jednak…Czasami się zastanawiam, czy może coś przegapiłam zamknięta w wieży z kości słoniowej? – dodaje Krystyna Janda.
md/ WP Kobieta