Blisko ludziKto dziś płaci na randce. Odpowiedź nie jest oczywista

Kto dziś płaci na randce. Odpowiedź nie jest oczywista

– Kiedy facet chce płacić za mnie na randce, mam wrażenie, że jestem przez niego kupowana. Dla lepszego samopoczucia wolę dokładać się do rachunku i nie widzę w tym nic dziwnego – przekonuje 34-letnia Marta. Czy wiele Polek postępuje podobnie?

Randka - czy zawsze płaci on?
Randka - czy zawsze płaci on?
Źródło zdjęć: © Getty Images

29.08.2020 07:33

Marta Gałecka mieszka we Wrocławiu. Ma bardzo dobrą pracę, stabilną sytuację finansową i wciąż poszukuje idealnego partnera. – Powiedzmy, że zbliżonego do ideału – śmieje się. Nie ma oporów przed korzystaniem z rozmaitych portali i aplikacji randkowych, dzięki czemu poznaje wielu mężczyzn, z którymi umawia się na spotkania w pubach czy restauracjach.

 – Lubię ten dreszczyk emocji związany z odkrywaniem nowej osoby. Szczególnie że pierwsze randki to zawsze jest gra i każda strona chce wypaść jak najlepiej. Faceci zwykle uprawiają taniec godowy, by pokazać, że są silni i opiekuńczy. Dlatego często chcą za mnie płacić. Jednak lepiej czuję się, gdy przynajmniej dołożę się do rachunku. Nie tylko dlatego, że mnie na to stać. Po prostu nie chcę czuć się do czegoś zobowiązana – twierdzi Marta.

 Nic oczywistego

Nie ukrywa, że jeszcze kilka lat temu miała inne podejście do tego tematu. – Kiedyś uznawałam za oczywiste, że mężczyzna płaci na pierwszej randce, szczególne gdy mnie na nią zaprasza. Jednak uwikłałam się w pewną relację z facetem, który, jak się okazało po czasie, uważał, że jak reguluje za mnie rachunki, to może sobie pozwolić na wszystko. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale było to dla mnie traumatyczne doświadczenie. Wyciągnęłam wnioski i od tamtej pory jestem konsekwentna w tej kwestii. Nie chcę uzależniać się zbytnio od męskiej uprzejmości – tłumaczy Marta.

 28-letnia Dagmara z Gdyni również woli, by na pierwszych randkach każdy płacił za siebie. – Przede wszystkim nigdy nie wiadomo, czy z takiego spotkania coś wyniknie i czy jeszcze się spotkamy, a ja nie lubię niepotrzebnych zobowiązań wobec mężczyzn, których mam więcej nie zobaczyć. Poza tym lubię być kobietą niezależną i potrafię sama o siebie zadbać – przekonuje. – Jasne, że zdarzają się dżentelmeni, którzy za wszelką cenę chcą regulować rachunek. Wtedy jednak zapowiadam, że następnym razem to ja zapraszam. Oczywiście jeśli mam ochotę na kolejną randkę z tym gościem – śmieje się Dagmara.

 Na randce z Jessicą Albą

 Bardziej konserwatywne podejście prezentuje 38-letnia Ewa z Jeleniej Góry. – Może już jestem stara, ale dla mnie jest nie do pomyślenia, żeby kobieta zapraszała na randkę. To mężczyzna musi walczyć i zabiegać, bym umówiła się z nim na wyjście do kina czy restauracji. O regulowaniu przez kobietę rachunku już nie wspomnę, bo to po prostu dziwne. No, chyba że oboje się umówią już na wstępie, że każdy płaci za siebie – przekonuje nasza rozmówczyni.

 Okazuje się, że podobne poglądy mają niektóre celebrytki, choćby hollywoodzka gwiazda Jessica Alba. Znana aktorka w jednym z wywiadów wyznała, że jej zdaniem to mężczyzna powinien zawsze płacić na randce i nawet nie przyszłoby jej do głowy, by zabrać ze sobą gotówkę na spotkanie z facetem. Zaznaczyła jednak przewrotnie: "Zawsze proponuj, że zapłacisz rachunek. Jestem przekonana, że twój facet zapłaci. Jednak taka propozycja to miły gest".

 Z badania przeprowadzonego niedawno przez aplikację randkową Badoo wśród dwóch tysięcy Brytyjek w wieku 18–30 lat wynika jednak, że 65 proc. kobiet woli samodzielnie uregulować rachunek. Zdaniem komentującej tę ankietę psycholog Claire Stott wszystko sprowadza się do pewności siebie. "To jedna z najbardziej atrakcyjnych cech potencjalnego partnera. Kobiety, które przejmują inicjatywę i płacą rachunek, na pewno ją mają. Podobnie mężczyźni, którzy są pewni siebie, nie powinni mieć problemu z kobietami, które przejmują w ten sposób kontrolę. Tylko niepewni mężczyźni postrzegaliby to jako zagrożenie" – tłumaczy Stott.

 Co ciekawe, w podobnym badaniu przeprowadzonym w Polsce okazało się, że 75 proc. mężczyzn uważa, że to oni powinni jednak płacić na pierwszej randce. Kobiety okazały się bardziej podzielone w tej kwestii. Według 36 proc. ankietowanych to do faceta należy regulowanie rachunku, 33 proc. uważa, że każdy powinien zapłacić za siebie.

 By facet poczuł się doceniony…

– Nie powiedziałabym, że płacenie przez kobiety na pierwszych randkach staje się w Polsce zjawiskiem powszechnym – mówi Joanna Lelejko, ekspert w dziedzinie budowania relacji, stylistka i doradca wizerunku.

– Oczywiście istnieje liczna grupa kobiet, które chcą w ten sposób zamanifestować, że są samodzielne i nie ma w tym nic złego. Jednocześnie należy jednak pamiętać, że jesteśmy biologicznie zakodowane i oczekujemy, że mężczyzna będzie nas trochę zdobywał, potrzebujemy również poczucia bezpieczeństwa. A on, płacąc na randce, poczuje się doceniony, gdy kobieta podziękuje za miły gest, poziom testosteronu wzrośnie i będzie chciał dalej o nią zabiegać – dodaje specjalistka.

 Wiele zależy jednak od okoliczności. – Gdy facet jest studentem, który nie ma jeszcze stałych dochodów, trudno wymagać, by ciągle płacił za dziewczynę w restauracji. Nie każdy ma zamożnych rodziców, nie każdy jest w stanie pogodzić studia z pracą. Dlatego wśród młodych ludzi jest bardziej akceptowalne, że dzielą się rachunkiem. Jeśli jednak dobrze sytuowany mężczyzna, który zaprasza kobietę do kawiarni, nie potrafi wysupłać 12 zł na americano i sam sugeruje: "To jak, dzielimy rachunek?", to świadczy o nim nie najlepiej – twierdzi Joanna Lelejko.

 Ewentualne nieporozumienia z płaceniem na randkach wynikają z braku odpowiedniej komunikacji, co z kolei bywa konsekwencją nawiązywania znajomości przez internet. – Często spotykamy się z osobami, których nie znamy i do których mamy ograniczone zaufanie. Po przejściu drogi przez liczne aplikacje naznaczonej porażkami i niesympatycznymi sytuacjami przenosimy te doświadczenia na kolejne osoby. Dlatego wiele kobiet woli za siebie zapłacić, by nie czuć się w żadnym stopniu zobowiązanymi – tłumaczy Joanna Lelejko.

 Temat podjął też znany amerykański terapeuta rodzinny i autor bestsellerowych poradników John Gray w książce "Marsjanie i Wenusjanki na randce". Gray pisze: "Mężczyzna prosi o numer telefonu kobiety, dzwoni, zaprasza, proponuje miejsce, zabiera ją z domu, otwiera i zamyka drzwi samochodu, prowadzi samochód, kupuje bilety, odprowadza kobietę do stolika i przysuwa krzesło, bierze odpowiedzialność za wygodę i w końcu płaci rachunki. Mężczyzna daje, a kobieta z wdziękiem bierze. Drobiazgi, o które mężczyzna dba na randce, umożliwiają mu zbadanie gruntu i sprawdzenie, czy sprawia mu przyjemność uszczęśliwianie tej kobiety. Ona także sprawdza, jak się czuje, dostając od niego wsparcie. W ten sposób przywiązują się do siebie nawzajem".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (382)