Blisko ludziKultura "daj mi", czyli jak dzisiejsi 50-latkowie wychowali pokolenie pijawek

Kultura "daj mi", czyli jak dzisiejsi 50‑latkowie wychowali pokolenie pijawek

Kultura "daj mi", czyli jak dzisiejsi 50-latkowie wychowali pokolenie pijawek
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Helena Łygas
02.02.2018 16:48, aktualizacja: 02.02.2018 20:24

Dzisiejsi dwudziestokilkulatkowie uchodzą za najbardziej roszczeniową generację w historii. Opowieści strasznej treści opisujące ich rozpasanie, niedojrzałość i wiecznie wyciągniętą po więcej dłoń mnożą pracodawcy i rodzice. Takie małolaty straszne, jak je malują?

"Daj wędkę, nie rybę" – wszyscy słyszeliśmy to przysłowie, zaadaptowane przez szarlatanów couchingu, CSR-u i innych speców dorabiających uczłowieczające teorie do zarabiania pieniędzy. Prosta mądrość w nim zawarta, sprowadza się do tego, że powinniśmy udostępniać innym narzędzia do wybijania się na samodzielność, zamiast nieustannie ratować i usuwać spod nóg przeszkody.

Patrząc na zmiany zachodzące w ostatnich latach w społeczeństwie, można zaryzykować tezę, że wychowaliśmy pokolenie, prześmiardłe zapachem ryb, wysypywanych im na głowy przez usłużnych rodziców. Ryb było zaś tak wiele, że w niektórych przypadkach przykryły zdatne do użycia wędki. Po co wyruszać na połów, skoro nie trzeba? Millenialsi i pokolenie Z, czyli ludzie urodzeni pod koniec lat 90. I na początku lat 2000 wydają się jak do tej pory najbardziej roszczeniowymi pokoleniami w historii. Ale za kierowane pod ich adresem zarzuty winę ponoszą przede wszystkim rodzice.

"Mam marzenie"

Niedawno na Facebooku poniósł się wpis z jednej z zamkniętych grup fotograficznych. Jego dwudziestokilkuletnia autorka anonsowała użytkownikom, że prowadzi zbiórkę na lustrzankę cyfrową. Sama uzbierać na nią nie może ponieważ "męczy ją szkoła". Jak na klasyczne podanie przystało prośbę swoją motywowała faktem, że lubi "malować i tworzyć", "ma takie marzenie", no a w ogóle to niedługo przypadają jej urodziny. "Nie trzeba dużo, wystarczy każda złotóweczka" – reklamowała.

Post rozpętał dyskusję o bezwstydzie młodego pokolenia, któremu rzekomo obcy jest pomysł pójścia do pracy, czy po prostu żmudnego odkładania na swoje ponadprogramowe zachcianki. To przypomniało mi o podobnej w jakimś stopniu historii.

Niedawno znalazłam się trochę z przypadku na 28. urodzinach znajomej znajomych. Środowisko lewicowej młodzieży znającej się głównie z prywatnych szkół. Kiedy zapytałam osoby, z którą przyszłam, dlaczego nie ma dla solenizantki prezentu, okazało się, że "prezent" poszedł przelewem. A nawet przelewami dwoma, bo dziewczyna zażyczyła sobie laptopa, a ponad to wpłatę na organizację zajmującą się dziećmi uchodźców. I może byłoby to wszystko piękne i godne podziwu, gdyby nie fakt, że nie był to zwykły laptop, ale komputer Apple za bagatela 4 tysiące złotych.

PIjawki klasy średniej

Czy młodzi ludzie wychowani przez klasę średnią, jakby nie patrzeć – moi rówieśnicy, to pokolenie zamożnych żebraków, przekonanych, że zasługują dokładnie na to, co sobie wymarzą? Czy za kilka lat na stronach takich jak Się pomaga czy Polak potrafi obok zbiórek na ciężko chore dzieci i zaangażowanych społecznie reportażystów będą wisieć projekty wyjazdów na Capri dla "kochających Włochy i pragnących poćwiczyć język" i półroczna dieta pudełkowa 1000 kcal dla dziewczyny, która "chciałaby spróbować swoich sił w modelingu"? A może to tylko tak odwieczne, jak jałowe sarkanie na "dzisiejszą młodzież"? Nie ulega wątpliwości, że coś jest na rzeczy. Hasło "roszczeniowi 20-latkowie" w jakimkolwiek środowisku by nie padło, wywołuje falę historyjek a propos. Koleżanka opowiada mi o swoim młodszym bracie.

- Z domu wyprowadziłam się dość wcześnie. Kiedy odwiedzałam rodziców szokowało mnie jego zachowanie. Prawie zawsze pokazywał mi na telefonie czy komputerze jakąś rzecz, którą w danym momencie chciał wydębić od rodziców. Przykładowo: buty za tysiaka. Ja, 7 lat od niego starsza, w życiu nie miałam tak drogich butów i nawet nie przyszedłby mi do głowy taki pomysł. Wypytywał czy ładne, czy fajne, czy to, czy tamto i żadną miarą nie dało mu się wytłumaczyć, że to mnóstwo pieniędzy, że przecież to cena za metkę, nie za but. Nie wspominając o argumencie, żeby pomyślał o rówieśnikach, którzy nie mają nawet podstawowych rzeczy, a co dopiero takich gadżetów. Sztandarowym kontrargumentem było, że są i tacy, którzy mają - opowiada Marta.

- Co zabawne zawsze sobie te wymarzone przedmioty potrafił w końcu wychodzić. Po pół roku pokazywania na okrągło tych rzeczy rodzicom, oni stawali się na tyle zmęczeni tematem, że godzili się dać mu pieniądze - dodaje 34-latka.

W tej historii jedyne, co szokuje, to kwota. Młodzi, żerujący na rodzicach nie są bowiem niczym nowym i niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie prosił rodziców o pieniądze. Tyle że większości osób z wiekiem uruchamia się przyrodzone poczucie wstydu (że wciąż biorę od rodziców pieniądze) lub też honoru (jestem dorosły, nie mogę tego robić).

Bliskość żebrana

Jesteśmy pokoleniem od niemal 30 lat stale bogacącym się. Więcej dajemy swoim dzieciom po prostu dlatego, że więcej mamy. We wszystkich społeczeństwach zachodnich dzieci stały się potężną inwestycją. Trzeba je odpowiednio wykształcić, nauczyć języków, pokazać świat.

- Uważam, że to, co nazywamy roszczeniowością, warto próbować odczytać jako realizację wzorca komunikowania potrzeb. Dzieciom, które dostawały wiele bez proszenia, nie jest głupio "wyciągnąć ręki". To dla nich do pewnego stopnia stan naturalny, bo tak po prostu komunikowały się z rodzicami. Ale może to działać także zupełnie inaczej. Jeśli rodzic jest surowy, karzący, nie okazuje wiele ciepła, trudniej prosić go o cokolwiek. Tym bardziej pojawia się wtedy potrzeba kompensacji i podświadomego oczekiwania, że to, czego nie dostaliśmy od rodziców, dostaniemy od innych ludzi - mówi mi Przemysław Staroń, psycholog z Uniwersytetu SWPS i nauczyciel.

- Jestem w ogóle zdania, że ludzie na poziomie emocji i potrzeb w zasadzie nie różnią się od siebie i w tym zakresie na przestrzeni wieków niewiele się zmienia. Rzeczywistość naszych potrzeb w każdym pokoleniu dobrze opisuje piramida Maslowa (mimo kontrowersji naukowych, wciąż jest cennym konstruktem praktycznym) – te wyższe pojawiają się dopiero po zaspokojeniu tych niższych, związanych z podstawowymi funkcjami życiowymi. Każdy człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, miłości, poczucia przynależności. Warto patrzeć na innych przede wszystkim z takiej opisowo - wyjaśniającej perspektywy, ewentualnie dopiero potem dokonać próby oceny. A już szczególnie nie ma sensu generalizować; z punktu widzenia nauki nie da się ocenić, jakie jest pokolenie Z (czy młodzież w ogóle), jeśli nie mamy rzetelnych wyników badań – dodaje Staroń.

Być może zaślepieni tym, co pamiętamy z czasów, kiedy to my mieliśmy te 20 lat, krytykujemy coś, co krytyce podlegać nie powinno. Jasne wyrażanie swoich potrzeb i pragnień, czy to do opiekuna, czy nawet do obcych ludzi jest zaletą. Co jest takiego dobrego w tym, że ktoś wstydzi się o coś prosić? Tak jak oni mają prawo prosić, tak my mamy prawo odmawiać. To, że rodzic jest nieasertywny to nie jest problem jego dziecka.

- "Sowa Minerwy wylatuje dopiero z zapadającym zmierzchem", twierdził Hegel. Znaczy to tyle, że sensowne wnioski o otaczających nas zjawiskach można wyciągać dopiero po ich zakończeniu. Tak jak szeroko rozumiane nasze czasy będą mogły być ocenione w miarę obiektywnie przez osoby, które nie będą w nich zanurzone, tak czas na oceny "dzisiejszej młodzieży" przyjdzie dopiero, kiedy owa młodzież młodzieżą dawno być przestanie – dodaje Staroń.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (257)
Zobacz także