La Dolce Vita

"Bywa, że widzę kogoś na ulicy w naszych ciuchach i mam ochotę poprosić, żeby je zdjął. Niektórzy, po prostu nie powinni ich nosić, powinni się trzymać z dala od loga D&G" - szczerze wyznaje Domenico (Dolce). "Podobnie jest z gwiazdami. – dodaje Stefano (Gabbana) - Czasami któraś prosi, żeby pożyczyć jej ciuchy, a ja mówię nie".

La Dolce Vita
Źródło zdjęć: © Agencja/EAST NEWS
SKOMENTUJ

"Bywa, że widzę kogoś na ulicy w naszych ciuchach i mam ochotę poprosić, żeby je zdjął. Niektórzy, po prostu nie powinni ich nosić, powinni się trzymać z dala od loga D&G" - szczerze wyznaje Domenico (Dolce). "Podobnie jest z gwiazdami. – dodaje Stefano (Gabbana) - Czasami któraś prosi, żeby pożyczyć jej ciuchy, a ja mówię nie – bo może nie mam czasu, może nie lubię danej osoby, piosenkarza albo nie podoba mi się piosenka".

Domenico (niższy, łysawy) i Stefano (brunet, przystojniejszy) nie znają cnoty skromności, choć twierdzą, że w kościele bywają co niedzielę. Obaj deklarują szczerą wiarę. Przejawia się ona głównie w nabożnym stosunku do własnego oblicza i, rzecz jasna, wizerunku Matki Boskiej, który ochoczo wykorzystują w swoich projektach. Jednak tak naprawdę w ich życiu rolę kluczową odegrała nie Maria z dzieciątkiem, lecz Madonna w koronkowym staniku.

„W 1991 roku zgłosiła się do nas, żebyśmy ją ubrali na premierę „ W łóżku z Madonną“. To było coś. Byliśmy jej fanami od zawsze, znaliśmy jej wszystkie wcielenia, a mieliśmy wykreować nowe – po raz pierwszy (i jak do tej pory ostatni), kiedy pracowaliśmy z gwiazdą, zżerała nas trema“. Dwa lata później zaprojektowali kostiumy do trasy girlie show. Teraz obaj mają Madonnę w telefonie w opcji szybkie wybieranie.

Różne duetu początki

Stefano Gabbana jest jednym z nielicznych projektantów, który otwarcie przyznaje, że wcale sobie tego zawodu nie wymarzył. Do 20 roku życia nie miał nic wspólnego z modą, ubierał się w second-handach. I pewnie do dziś byłby grafikiem w agencji reklamowej, gdyby któregoś dnia nie spotkał w night-clubie Domenica Dolce . Gabbana od razu przypadł Dolce do gustu – pewien siebie, przystojny, wyrazisty. Stefano nie od razu był tak entuzjastyczny, ale jak przyznał: „ Domenico zyskał przy bliższym poznaniu‘. Dolce tymczasem klasycznie: projektantem chciał być od zawsze. – tata był krawcem, mama pracowała w sklepie z tkaninami. Domenico już jako nastolatek potrafił skroić i suknie ślubną, i robotniczą czapkę. Poszedł nawet do szkoły mody, ale po kilku miesiącach zrezygnował.

"Wszystko, czego mnie uczono, miałem w małym palcu. Marzyłem o haute couture, chciałem pracować dla Armaniego. Raz nawet poszedłem do jego studia. Bez żadnego wcześniejszego umówienia. Wchodzę, a tam od drzwi po recepcję, ciągnie się biały, puszysty dywan. Spojrzałem na swoje buty i nie wiedziałem, czy lepiej je zdjąć i wejść na bosaka, czy może sprofanować to śnieżne cudo. W końcu prześlizgnąłem się bokiem wzdłuż ściany, zostawiłem sekretarce jakieś swoje szkice, ale do tej pory nie wiem, czy Giorgio kiedykolwiek je widział."

Kiedy się poznali, Dolce akurat pracował jako asystent u projektanta Giorgio Corregiari. Przyprowadził do niego Stefano, który co prawda nie posiadał żadnych kwalifikacji, ale za to, jak się miało później okazać, miał oko. „Dolce miał śmieszny zwyczaj – wspomina Gabbana - kiedy szkicował, zasłaniał kartkę ręką, jak dzieciak z podstawówki - żeby tylko nikt nie ściągnął jego pomysłów“. Dopiero z czasem zaczął mi pokazywać swoje projekty, zaczęliśmy pracować w duecie. Domenico wymyślał ogólną koncepcję, realizował ją, a ja jedynie na koniec rzucałem okiem i nanosiłem ewentualne poprawki i gotowe. Domenico traktuje modę refleksyjnie, skupia się na detalach, ja nie jestem w stanie poświęcić danemu ubraniu więcej niż 10 minut“.

Seria szczęśliwych wypadków

Szybko stało się jasne, że chłopcy w drugorzędnej roli nie nie odnajdą. „W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że mamy znacznie większe ambicje niż asystowanie u nikomu bliżej znanego projektanta. Zostawiliśmy pracę i zamieszkaliśmy w małym lofcie, który szybko stał się biuro-pracownią. Na drzwiach była tabliczka z naszymi nazwiskami – jak u prawników. Miałem 21 lat – to było coś – wspomina Gabbana. Na początku, nawet jak pracowaliśmy dla jednego klienta, każdy wypisywał swoją fakturę. W końcu księgowy spytał, czy nie moglibyśmy ograniczyć się do jednej i wystawiać ją np. na Dolce&Gabbana.“ Pierwszą prawdziwą kolekcję ready to wear „The real woman“ stworzyli dopiero w 1986 roku. Projekty przypadły prasie do gustu, ale kiepsko się sprzedawały. Zniechęcony Dolce napisał do fabryki list, w którym prosił o skasowanie zamówienia na materiały do następnej kolekcji. By nieco się odstresować, para udała się na święta do Palermo, do rodzinnego domu Domenica.

Ale szybko okazało się że z „ gwiazdkowego urlopu“ nici – w ramach bożonarodzeniowego prezentu, pan Dolce postanowił zainwestować w syna swoje oszczędności – 2 mln lirów (teraz ok. 12 tys. zł). Domenico Natychmiast udał się do fabryki, by odkręcić całą sprawę, ale tam okazało się, że materiały już czekają – list albo nie doszedł albo się zawieruszył.

Wycieczka na Sycylię okazała się owocna nie tylko w sensie finansowym. Przede wszystkim Dolce zaraził Gabbanę entuzjazmem do sycylijskiego folkloru: mafiozi, biedacy i piękne, młode wdowy. Gabbana był oczarowany – wpadło mu w oko zdjęcie pewnej kobiety: ubrana w pogrzebową czerń. „Miała piękne oczy, zmysłowe usta, ale jej spojrzenie było przepełnione bezbrzeżnym smutkiem. Wyglądała przy tym niezwykle zmysłowo“ - wspomina.

Kiedy wrócili do Mediolanu, odnalazł autora fotografii Ferdinando Sciannę. Namawiał go, by zrobił dla nich reklamowe zdjęcie, ale on był reportażystą i nie miał ochoty zajmować się modą. W końcu pojechali razem na Sycylię i tam w 1987 roku powstały zdjęcia do jednej ze słynniejszych kampanii Dolce&Gabbana. A na nich ponętna piękność imieniem Marpessa, bez make-up'u, ubrana w dopasowaną czarną sukienkę, sprawiała wrażenie nagiej, mimo że wszystko miała zakryte. Jakiś czas potem Stefano odkrył, że zaszła pomyłka – okazało się, że to wcale nie Scianna był autorem zdjęcia, które tak spodobało się Gabbanie.

Skromności mówimy nie

„Kiedy projektowaliśmy kolejne kolekcje, zawsze wyobrażaliśmy sobie film w których te kostiumy mogłyby zagrać. Ideałem kobiety były dla nas Sophia Loren i Anna Magnani – zjawiskowe, lubieżne i delikatne zarazem, na ekranie płakały i śmiały się – prawdziwe Włoszki. Uwielbialiśmy Felliniego, Pasoliniego, de Sicę“. W latach 90. modne były wychudzone dziewczyny, oni woleli pełne kształty – kobiety jak z La Dolce Vita“ Felliniego. Byli totalnym zaprzeczeniem stonowania, umiaru, a już na pewno „włoskiej elegancji w stylu Armaniego“. Nie próbowali, jak większość projektantów z półwyspu, uczyć Hollywood jak ubierać się po włosku, wręcz odwrotnie – chcieli pokazać Włochom jak ubierać się w stylu Hollywood. „ “Minęło ponad 20 lat odkąd zadebiutowaliśmy na wybiegu, a my wciąż to samo. Ostatnio powiesiliśmy sobie w pracowni kartkę – „żadnego jeansu, gorsetów, żadnych kocich wzorów“ – ale nic z tego“ – śmieją się.

Dolce i Gabbana kochają przepych, nadmiar i wyuzdanie. Ich atelier też niczym nie przypomina ascetycznego studia. Na ścianach lamparcie cętki, ciężkie zasłony, draperie, porozstawiane wokół obitych aksamitem kanap palące się świeczki. Podobnie wyglądał ich dom, o którym mówiło się, że kto miał okazję tam być, może sobie darować Kaplicę Sykstyńską. Teraz „chłopcy“ – bo tak zwykło się ich nazywać w słonecznej Italii – nie mieszkają już razem. Po tym jak niespełna dwa lata temu publicznie ogłosili rozstanie, każdy z nich zajął oddzielny apartament, na różnych piętrach ich wspólnej, mediolańskiej Villi Volpe.

D&G is not love anymore

„Kiedy się rozstaliśmy, na początku chciało mi się wyć. Trzasnąć drzwiami i wyjść. Byliśmy bardzo intensywnym, namiętnym związkiem, chcieliśmy razem adoptować dziecko, marzył nam się ślub. Nie wyobrażałem sobie dalszej współpracy“– wspomina Gabbana. Z czasem wszystko się ułożyło. Za Dolce&Gabbana stoją zbyt duże pieniądze. Główna linia, młodzieżowa D&G – obie w wersji damskiej, męskiej, buty, akcesoria, okulary, bielizna, perfumy… - nie tak łatwo z tego zrezygnować. „Pojawił się nawet pomysł, żeby sprzedać markę do Gucci Group, które wcześniej kilka razy się zgłaszało, ale doszliśmy jednak do wniosku, że damy radę. Poza tym żaden z nas nie potrzebuje pieniędzy, nawet nie wiemy ile mamy na koncie. Z czasem pewnie pójdziemy na emeryturę, zatrudnimy młodego projektanta, ale jeszcze nie teraz“. – tłumaczy decyzję Dolce - „Zresztą nawet nie wiemy kto to mógłby być. Nicolas Ghesquiere zajęty (Balenciaga), Olivier Theyskens również (Nina Ricci), Alexander McQueen na swoim…“

Zresztą nikt chyba nie wyobraża sobie Dolce&Gabbana bez Domenico i Stefano. Podczas gdy lata 80. należały do eleganckiego Armaniego, 90. do wysublimowanej Prady, teraz nastał ich - niezbyt subtelny, ale za to jaki sexy czas. We Włoszech mają status narodowych bohaterów odkąd w zeszłym roku zaprojektowali na mundial stroje dla reprezentacji. Gdy szukali kogoś, kto będzie się nadawał do reklamy ich powstałego we współpracy z MOTOROLĄ złotego telefonu RAZR V3i, po długich namysłach wybrali własne twarze. Są rozpoznawalni, nie tylko jako duet, ale też każdy z osobna. W zeszłym roku LANCIA zgłosiła się do Stefano z prośbą, by zgodził się wystąpić w spocie ich prestiżowego miejskiego autka Ypsilon.

Do wielbicieli włoskiego duetu należą Monica Belucci, Isabella Rosselini, a także Demi Moore, Kylie Minogue, Lenny Kravitz, Sting i Pavarotti. Na pokazie wiosna/lato 2007 modelki w płaszczykach z lakierowanej skóry, wdziankach z lateksu i metalicznych, karykaturalnych gorsetach przedefilowały w rytm piosenek Justina Timberleka, fana pasków z monogramem D&G. Najważniejsza jest jednak dla nich Victoria Beckham. „Ona jest ideałem“. W pracowni honorowe miejsce zajmuje manekin, będący dokładnym odzwierciedleniem jej sylwetki, to na nim dopasowują, upinają, skracają… Kiedy pani Beckham przychodzi, wszystko jest gotowe. Mają z nią niepisaną umowę– w zamian za bycie (nieoficjalną) twarzą Dolce&Gabbana (przechadza się w ich ciuchach po czerwonym dywanie i nie tylko) ma 40-procentową zniżkę na wszelkie produkty D&G i dwa bilety na ich pokazy - miejsca w pierwszym rzędzie.

Za takie układy zazwyczaj się płaci. Dolce i Gabbana nie muszą. „Etap kompromisów mamy za sobą. Współpraca z gwiazdami się opłaca, zapewnia rozpoznawalność, ale o nią zabiegać nie musimy. W razie czego zawsze mamy siebie“. Rzecz jasna w sensie marketingowym, bo w romantycznym już nie.

WYDANIE INTERNETOWE

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Tomaszewska o relacji z teściową. "Nie mamy żadnych tarć"
Tomaszewska o relacji z teściową. "Nie mamy żadnych tarć"
Bosacka przeszła na "dietę Adele". Eksperci komentują jej wybór
Bosacka przeszła na "dietę Adele". Eksperci komentują jej wybór
Zakop pod pomidorami. Latem nie nadążysz ze zbieraniem
Zakop pod pomidorami. Latem nie nadążysz ze zbieraniem
Weszła w skórzanej mini. Stylizacja jak z okładki modowego pisma
Weszła w skórzanej mini. Stylizacja jak z okładki modowego pisma
Poznaj "czarne złoto". Działa cuda nie tylko na skórę dojrzałą
Poznaj "czarne złoto". Działa cuda nie tylko na skórę dojrzałą
Wetrzyj w okulary. Po rysach nie będzie śladu
Wetrzyj w okulary. Po rysach nie będzie śladu
Dostaje przykre wiadomości. Podsumowała to wymowną grafiką
Dostaje przykre wiadomości. Podsumowała to wymowną grafiką
Masz w ogrodzie? Wytnij. Kto tego nie zrobi, ten prosi się o kłopoty
Masz w ogrodzie? Wytnij. Kto tego nie zrobi, ten prosi się o kłopoty
Uważaj na ten produkt. Włosy mogą się jeszcze bardziej przetłuszczać
Uważaj na ten produkt. Włosy mogą się jeszcze bardziej przetłuszczać
Ćma bukszpanowa ich nie ruszy. Posadź te rośliny i zapomnij o problemie
Ćma bukszpanowa ich nie ruszy. Posadź te rośliny i zapomnij o problemie
Gdzie wyrzucić opakowanie po mięsie? Błąd jest nagminny
Gdzie wyrzucić opakowanie po mięsie? Błąd jest nagminny
Rozsyp wokół truskawek. Będziesz zbierał je kilogramami
Rozsyp wokół truskawek. Będziesz zbierał je kilogramami