Leslie Van Houten ponownie stara się o wcześniejsze zwolnienie. Członkini rodziny Mansona zamiast strachu wzbudza współczucie
Od 1969 świat ogląda tylko za kratami. Leslie Van Houten została skazana na karę śmierci, a potem na dożywocie za udział w brutalnym morderstwie małżeństwa LaBianca. Podczas procesu pytana, czy żałuje, z uśmiechem odpowiadała, że nie. Dzisiaj po raz kolejny prosi o wcześniejsze zwolnienie. Jest dumna z tego, że w więzieniu stała się popularna oraz wzbudza współczucie.
30.07.2020 11:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chociaż minęło już wiele czasu od tragicznych wydarzeń z lata 1969 roku, to brutalność zbrodni popełnionych przez Rodzinę Mansona nie tracą na ważności. Odbyło się wiele rozpraw, a na ławę oskarżonych trafiły odpowiednie osoby, jednak wciąż pozostają kwestię, które pozostają niewyjaśnione i ciekawe.
Właśnie tę ciekawość i "sympatię" wzbudza Leslie Van Houten. Kobieta, która została skazana na karę śmierci, a potem na dożywotnie pozbawienie wolności za brutalne morderstwo małżeństwa LaBianca. Miała wtedy zaledwie 20 lat, kiedy zadawała śmiertelne ciosy skrępowanej parze. Pytana o to, czy żałuje, odpowiadała z wyrachowaniem i uśmiechem na twarzy.
Fragment przesłuchania z 1996 roku:
Thomas Giaquinto: Skoro pani wiedziała, że pani LaBianca już nie żyje, to dlaczego dźgnęła ją pani szesnaście razy?
Van Houten: Ja… Ja… Ja… nie potrafiłam… To było na tyle brutalne, że kiedy już zaczęłam, to nie mogłam przestać… To coś strasznego i kiedy to robiłam, to chyba walczyłam sama ze sobą… Kiedy… wracam pamięcią do tej chwili, czułam się jak drapieżnik… byłam jak rekin, który w tamtej chwili stracił kontrolę.
Giaquinto: Z pewnością po powrocie na ranczo poczuła pani wyrzuty sumienia. Przerażenie? Żal?
Leslie: Nie.
Urocza pani z siwymi włosami
W młodości Leslie była uroczym dzieckiem. Nie sprawiała kłopotów, miała wybitne stopnie, uwielbiała szyć i należała do chóru kościelnego. Jednak wraz z młodzieńczym buntem i ucieczkami z domów zaczęła próbować narkotyków oraz przygodnego seksu. Podczas jednego z jej "wypadów" dołączyła do Rodziny Mansona. Chociaż była "świeża" już mówiono o niej "dobry żołnierz". W sekcie czuła się doceniona i zauważona. Odpowiadał jej lekki styl życia i poczucie misji. Kiedy Manson wybrał ją do kolejnego napadu czuła, że jest wybrańcem.
Do morderstwa małżeństwa LaBianca doszło dzień po masakrze w willi Romana Polańskiego. Do poprzedniej "ekipy" dołączyła młodziutka Leslie. Chociaż nie znała szczegółów planu, odegrała w nim ważną rolę. To ona wraz z Patricia trzymały na łóżku Rosemary La Bianca, owiązały jej szyje lampkami oraz narzuciły na głowę poduszkę, podczas gdy ich kolega Tex w salonie mordował męża kobiety.
Potem zadała kilka pośmiertnych ciosów zarówno mężczyźnie, jak i kobiecie. Po zamordowaniu małżeństwa oprawcy zerwali ze ściany gobelin i napisali w jego miejscu ręcznikiem nasączonym krwią Rosemary "śmierć świniom". W salonie umieścili napis "powstańcie", a Patricia dodała jeszcze na lodówce "Helter Skelter".
Przed sądem za swe zbrodnie stanęła w 1969 roku. Od tego czasu już kilkukrotnie ubiegała się o wcześniejsze zwolnienie. Według strażników Leslie jest doskonałym przykładem resocjalizacji. W więzieniu otrzymała tytuł magistra, pomaga innym więźniom w nauce, jest popularna i szanowana. Była nawet w dwóch związkach, a swoich wybranków poznała za kratami. Regularnie otrzymuje listy od fanów i wielbicieli. Jednak na drodze do wolności do tej pory stał gubernator Gain Newsom, który już nieraz odrzucił wniosek kobiety.
O to, by Leslie pozostała w więzieniu prosi również siostra Sharon Tate, aktorki, która również zginęła z rąk Rodziny. "Zagrożenie związane z wypuszczeniem tych ludzi na wolność jest wciąż obecne i jest ono realne. Boję się, nie tylko o siebie czy rodziny ofiar, które mogą teraz stać się ich celem, ale także o całe społeczeństwo" - tłumaczyła Debra cytowana przez Fox News.
Debra Tate zauważa, że choroba psychiczna nie jest zależna od wieku, a widok starszej kobiety nie powinien nas rozczulać, a raczej przerażać i przypominać, do czego była zdolna 51 lat temu.