Lombardy w pandemii ratują finanse klasy średniej. "Ludzie przynoszą wszystko"
Do niedawna wydawało się, że z usług szybkich pożyczek pod zastaw korzystają przede wszystkim osoby z marginesu. Tymczasem, w dobie pandemii i utrudnionych procedur kredytowych, do lombardów zaglądają także młodzi, niegdyś dobrze zarabiający Polacy.
12.04.2021 17:06
Praga Północ to dzielnica wielkich skrajności. Niegdyś kojarząca się z przestępczością, od niedawna staje się modna. Obok szemranych zaułków i kamienic z mieszkaniami socjalnymi powstają ekskluzywne centra handlowe i nowoczesne bloki. Na jednej z głównych praskich ulicy - Targowej z modnymi kawiarniami przeplatają się ciucholandy i lombardy.
Za szybą widoczne są nie tylko telefony z drugiej ręki czy telewizory LCD, ale także zabawki, lalki oraz używany sprzęt AGD. Kto zastawia takie rzeczy i dlaczego?
Kim jest klient lombardu?
- To, że klientem lombardu jest alkoholik, chcący sprzedać za wino ostatnią koszulę, to stereotyp. W lombardzie widuję cały przekrój społeczeństwa. Od ludzi, którzy żyją na skraju nędzy, po prawdziwych bogaczy. Ci ostatni po prostu potrzebują czasem szybkiej gotówki, żeby coś kupić, a potem odsprzedać drożej - mówi pracownik praskiego lombardu. Pan Marek chce zachować anonimowość, ponieważ na co dzień gwarantuje swoim klientom pełną dyskrecję.
Okazuje się, że w dobie koronawirusa lokal, w którym pracuje, zaczęło odwiedzać coraz więcej osób, które pan Marek określa jako "klasa średnia".
- Taka osoba ma zazwyczaj na sobie markowe ubrania, smartwatcha na przegubie i nerwowo rozgląda się na boki. Z torby wyjmuje zazwyczaj laptopa dobrej jakości lub bezprzewodowe słuchawki.
Procedura jest prosta: produkt jest wyceniany przez pracownika. Na tej podstawie klient dostaje propozycję pożyczki. Jeśli w ustalonym terminie nie uda mu się oddać gotówki, sprzęt przepada.
- Gdy udaje mu się zdobyć pieniądze w określonym czasie, wykupuje go, ale zazwyczaj za kilka tygodni wraca z powrotem - mówi pracownik lombardu.
Co zastawiają kobiety w lombardach?
W lombardach na Pradze Północ można wyposażyć całą kuchnię. W niektórych witrynach widnieje duże i małe AGD, ekspresy do kawy, wyciskarki do soków, miksery, noże kuchenne, zastawę, a nawet obrusy.
Obok rzeczy do domu pojawiają się też zabawki dziecięce. Od klocków lego po lalki Barbie. To właśnie towary, które zazwyczaj przynoszą kobiety.
- Nigdy nie pytam ani nie oceniam. Czasem zastanawiam się, dlaczego ktoś oddaje pod zastaw dziecięcą zabawkę. Ale wiem, że ludzie znajdują się pod ścianą. Każdego potrafi przycisnąć - podkreśla właściciel jednego z miejsc.
Według pracownika innego lombardu, kobiety są dość specyficzną grupą klientów:
- Zdecydowanie bardziej się wstydzą, mam wrażenie, że mają wyrzuty sumienia, zwłaszcza jeśli pożyczają pod zastaw dziecięcych akcesoriów - mówi.
Na początku pandemii pojawiały się w lombardzie także rzeczy, które przestały być w nowej sytuacji niezbędne do życia, np. drogie perfumy czy markowe kremy.
Indiańskie maski i wibratory
Mężczyzna nie ukrywa, że podczas pandemii ludzie wyprzedawali zaskakujące rzeczy.
- Chyba nic już mnie nie zdziwi. Ludzie kładli na ladę znoszone buty, pamiątkowe maski indiańskie z podróży, a nawet wibratory. Oczywiście nie przyjmujemy takich rzeczy ze względów higienicznych, ale czasem trudno jest to wytłumaczyć delikwentowi.
Pan Marek ma teorię, skąd jego zdaniem zwiększony popyt na usługi lombardów w ostatnich miesiącach.
- Ludzie, zwłaszcza ci, którzy potracili zlecenia z dnia na dzień, zostali bez środków do życia. Okazało się, że żyli ponad stan, myśląc, że zawsze będą mieli bieżący dopływ gotówki.
Dodaje także, że w ostatnim czasie banki zmieniły zasady przyznawania kredytów, co spowodowało, że ludzie szukają innych źródeł pozyskiwania gotówki.
- Kiedyś osoby z klasy średniej nie martwiły się, że może im kiedyś zabraknąć pieniędzy na rachunki, teraz nie jest już tak łatwo otworzyć linię kredytową. Skończyły się beztroskie czasy nieograniczonego dostępu do pieniędzy - dodaje.
Z lombardu prosto na Plac Konesera
Kamila przed pandemią miała pracę za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie w finansowym startupie. Prowadziła życie, o jakim wielu może pomarzyć. Wakacje na Malediwach, drogie torebki, zabiegi w renomowanych gabinetach medycyny estetycznej. Gdy zbliżała się trzydziestka, dziewczyna zaciągnęła kredyt mieszkaniowy. Każda rata to 7 tys. zł.
- Nie martwiłam się o pieniądze, co miesiąc na konto wpływał duży przelew. Do tego dochodziły prowizje, premie kwartalne.
Tymczasem przyszła pandemia, a jej firma zbankrutowała niemalże z dnia na dzień. Szef nie mógł jej wypłacić zaległego wynagrodzenia. Kamila zaczęła szukać pracy, ale okazało się, że w pandemii nie jest to wcale proste. Oszczędności stopniały w kilka tygodni, za to bank upominał się o horrendalne raty.
- Znalazłam się w sytuacji, że dosłownie nie miałam co jeść. Najpierw zastawiłam pierścionek zaręczynowy. Był wart kilka tysięcy. Za byłym narzeczonym i tak nie przepadałam, więc rozstałam się z nim bez żalu.
Potem okazało się, że ma w domu więcej rzeczy, które nie są jej niezbędne do życia: soniczna szczoteczka do zębów, zdalny robot do czyszczenia podłogi, czytnik e-booków, którego użyła dwa razy.
- Zostałam stałą klientką lombardów. Chodziłam do różnych lokali, bo było mi wstyd. Jednak szybki zastrzyk gotówki, pozwalający mi godnie przeżyć tydzień lub dwa, rekompensował to uczucie zażenowania.
Z czasem Kamila znalazła pracę i odzyskała płynność finansową.
- Świetnie wyglądających dziewczyn, "jak z żurnala" jest tutaj na pęczki, codziennie przychodzi przynajmniej jedna lub dwie - kwituje pan Marek.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl