GwiazdyLubię wyglądać sexy

Lubię wyglądać sexy

Lubię wyglądać sexy
06.01.2006 09:58, aktualizacja: 20.02.2006 15:37

21-letnia Dorota Doda Rabczewska zasłynęła z kontrowersyjnych wypowiedzi i rekordowego IQ 156!

Tomasz Brunner: _Przywiązujesz jakąś wagę do sylwestrowej nocy - fajerwerków, toastów, noworocznych życzeń? _Dorota Doda Rabczewska: W takiej chwili chciałabym być wśród najbliższych, razem z mężem i rodzicami. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa, łączących nas więzi. A sam bal? Nie wierzę w zabobony, że jaki sylwester, taki cały rok. Fajnie jest się zabawić. Ostatnio nie mam na to czasu, a sylwester wszystko usprawiedliwia, więc można po nim przez trzy dni nie wychodzić z łóżka.

_- W 2004 roku w grudniu grzaliście się z Radkiem w słońcu Meksyku, ale sylwestra spędziliście ze znajomymi w Białowieży. Jak było? _To był jeden z najfajniejszych sylwestrów w moim życiu. Trwał... cztery dni - od 30 grudnia do 2 stycznia. Był turniej piłki nożnej - Radziu brał w nim udział - zabawa przedsylwestrowa, potem sylwester, kulig i poprawiny. Po nich ognisko. Naprawdę było gorąco! Do tego świetne towarzystwo, doskonała muzyka, no i... następnego dnia nie trzeba było iść do pracy.

_- Nie biegniesz za modą i ubierasz się w to, co się tobie podoba. Czy sylwester będzie okazją, żeby sprawić sobie jakąś nową kreację? _Co tam kreacja! Przede wszystkim trzeba mieć wygodne buty bez tych wszystkich rzemyczków, paseczków, które po trzech godzinach tańczenia wpijają się w nogi i jest tragedia. Choć niekoniecznie mają to być trampki, bo trzeba też wyglądać (śmiech). A do eleganckich, wygodnych butów pasują eleganckie ciuchy, więc na pewno kupię sobie na tę okazję coś nowego. Ale nie wariuję i nie myślę tylko o tym, jaką sukienkę założyć na sylwestra. Ważne, żeby wyglądać sexy i podobać się sobie.

_- Oczywiście bawisz się z Radkiem. On piłkarz, ty piosenkarka - jak to się stało, że jesteście razem? _Radziu, kiedy grał w Salonikach, w Grecji, zupełnie przypadkowo zobaczył mnie w programie „Bar” i... wpadłam mu w oko. A że jest upartym i pomysłowym facetem, zaczął mnie szukać, zdobył mój telefon i zaprosił na turniej piłki plażowej do Ustki. Obejrzałam w internecie jego zdjęcia, bo jeśli chodzi o wygląd, jestem bardzo wybredna. Radek od razu mi się spodobał, więc pojechałam. Wieczorem poszliśmy na spacer wzdłuż plaży. Raz, drugi... No i cóż do tego dodać? Zakochaliśmy się w sobie! Z upływem czasu okazało się, że mamy podobne poczucie humoru, w podobny sposób okazujemy uczucia, tak samo patrzymy na świat...

_- Charaktery też macie podobne? _Nie, ja jestem takim roztrzepanym dużym dzieckiem, on zaś potrafi wszystko ogarnąć, jest spokojny, bardzo odpowiedzialny. Troszczy się o mnie. W nocy, gdy tylko zakaszlę, budzi się i przykrywa mnie kołdrą. Czuję się przy nim bezpieczna.

_- Radek ma 33 lata i pewnie myśli już o synu. Jesteś na to gotowa? _Absolutnie nie! Żeby urodzić i wychowywać dziecko, muszę sama wydorośleć. Perspektywa bycia mamą na razie zupełnie mnie nie cieszy.

_- Mimo to wybraliście już dla swoich dzieci imiona? _Carmen, Ira - to imiona, jakie wymyśliłam dla córki, a Tristan i Mauro - to pomysł Radka. Niczego to jednak nie zmienia. Rodzina wciąż jest dla mnie abstrakcją. A co będzie za rok, czy dwa... Nie wiem. Teraz jestem w świecie show-biznesu i daję sobie w nim radę, ale wciąż mam 21 lat i dopiero wchodzę w życie.

_- Za mąż wyszłaś jednak młodo? _Ale małżeństwo nie wiąże się z tak ogromną odpowiedzialnością za drugiego człowieka jak macierzyństwo. Jest tylko zwieńczeniem miłości i namiętności między nami. A decyzję o ślubie podjęłam spontanicznie, bo taka właśnie jestem. Nie rozmyślałam, nie planowałam. Po prostu wzięliśmy ślub!

_- Widujecie się rzadko i krótko. On przystojny, ty seksowna - nie jesteście o siebie zazdrośni? _Pewnie, że jesteśmy. Ale zwyczajnie, bez żadnej obsesji. Przecież zazdrość jest naturalną częścią miłości, a Radek wie, że jestem w niego wpatrzona jak w obrazek.

_- A on, idąc z tobą, nie ogląda się za innymi kobietami? _I to mi się w nim podoba. Jesteśmy razem prawie trzy lata i jeszcze nigdy nie zauważyłam, żeby się za jakąś panną oglądał. A wierz mi, oko mam bardzo bystre.

_- Zmieniło cię małżeństwo? Podobno zaczęłaś gotować? _Bzdura! Opuściłam rodzinny dom, kiedy miałam czternaście lat, i musiałam nauczyć się gotować choćby dla siebie. Tak samo jak sprzątać, prać czy prasować. Owszem, nauczyłam się przyrządzać dla Radka jego ulubione lasagne czy zapiekankę z tuńczykiem, ale na co dzień nie mam na to czasu. On jest w rozjazdach - ma treningi, mecze, ja spędzam życie w busie w drodze na koncerty. Dlatego, kiedy uda nam się być razem i jesteśmy głodni, idziemy do restauracji. Najlepiej do włoskiej, bo uwielbiam tę kuchnię - ser gorgonzola, suszone pomidory, szpinak...

_- Kiedy Janusz Józefowicz przyjął cię do Teatru Buffo, wyprowadziłaś się z rodzinnego Ciechanowa do Warszawy. Byłaś sama i zdana na własne siły? _Nigdy nie byłam zdana na własne siły. Rodzice zawsze byli przy mnie. Kiedy uznałam, że najważniejsze jest dla mnie śpiewanie, robili wszystko, żeby mi pomóc - kupili fortepian, na którym ćwiczyłam gamy, jeździli na festiwale. Potem, gdy zamieszkałam w Warszawie, też byli przy mnie, tyle że sto kilometrów dalej. Cieszyli się razem ze mną, bo występy w Buffo były wtedy spełnieniem moich marzeń.

_- Twój tata, Paweł Rabczewski, był mistrzem Polski i Europy w podnoszeniu ciężarów. Nie było mu przykro, kiedy zrezygnowałaś z uprawiania sportu? _Pewnie było, bo nieźle biegałam na 100 metrów, a w szóstej klasie skakałam w dal 5,20 m. Ale rodzice zawsze mi ufali i akceptowali to, co robiłam. Zostałam wychowana w przeświadczeniu, że powinnam być świadoma swoich walorów. Stąd dzisiaj moja pewność siebie. Od dzieciństwa wpajali mi, że jestem najpiękniejsza, najmądrzejsza i inne „naj”. A ja do tego jestem zodiakalnym Wodnikiem i lubię zwracać na siebie uwagę. Mama może była bardziej stonowana, z dystansem, ale tata zawsze mówił: Doroniu, rób jak uważasz, jak czujesz, będzie dobrze, zobaczysz!

_- Na początku października 2005 roku ukazała się trzecia płyta Virgin. Obiecywałaś, że dołączysz do niej pierwszy tom swoich pamiętników. _Robię teraz mnóstwo innych rzeczy, ale na pamiętniki też przyjdzie czas. Ale choć piszę je od dziesiątego roku życia, zacznę od momentu, kiedy przeniosłam się do Warszawy. Wtedy w moim życiu coś zaczęło się dziać.

_- To może być ciekawe. Okres dojrzewania, burza hormonów... _Ja całe życie mam burzę hormonów. Nie było tak, że miałam od 13. do 17. roku i się skończyło.

_- No dobrze. Powiedziałaś, że twój kościelny ślub zobaczy cała Polska. Kiedy? _Kiedy - nie powiem. A dlaczego? To będzie piękne wydarzenie, którym miło byłoby podzielić się z innymi. Poza tym zawsze chciałam, żeby wszyscy zobaczyli, jaką mam suknię. Jestem przecież Wodnikiem...

Rozmawiał Tomasz Brunner