Surowo oceniają inne kobiety na plaży. Same nie potrafią polubić własnych ciał
Stringi od stroju kąpielowego niektórzy nazywają "podpaską na troczkach", a kobiece ciało - "baleronem". – To jest jedno ze zwycięstw patriarchatu, że kobiety patrzą na siebie oczami mężczyzn. Widzą siebie bardziej jako rywalki, niż jako kogoś, z kim mogą się utożsamić – ocenia artystka stojąca za instagramowym projektem "Nuerotic Girl", Zofia Krawiec.
Kobiece ciała są "pofałdowane", wyglądają "jak balerony ściśnięte przez kuse majtki" - tak niektóre kobiety komentują w sieci skąpo ubrane dziewczyny na plaży. Zamiast się wspierać – oceniają.
35-letnia Paulina z Warszawy, mama trójki dzieci i instruktorka jogi, mówi, że zna wiele kobiet, dla których wakacje to męczarnia. – "Nigdy nie wyjdę na plażę, bo się boję ludzkich spojrzeń", "Przerażają mnie wakacje, wymyślam wszystko, aby uniknąć konfrontacji z opiniami", "Nie akceptuję swojego ciała i nie jestem w stanie go pokazać w negliżu" – słyszę od swoich kursantek bardzo często – mówi joginka.
"Od kiedy na full pokochałam swoje ciało, noszę skąpe stroje"
Edyta ma 25 lat. Dopiero, gdy urodziła dziecko, zaczęła akceptować swoje ciało. Wcześniej wmawiała sobie, że nie jest kobieca, bo ma rozstępy i cellulit. – Przez to, że miałam dodatkowe siedem kilogramów, mówiłam o sobie, że jestem obleśna. Sama byłam swoim największym krytykiem – mówi młoda mama.
– Pokochałam swoje ciało kilka miesięcy po porodzie. Jak tylko dostałam zielone światło od fizjoterapeuty urologicznego, zaczęłam ćwiczyć i małymi krokami osiągać cel. Po pięciu miesiącach wyglądałam lepiej niż przez całe życie. Od chwili, kiedy na full pokochałam swoje ciało, na które ciężko pracowałam, to noszę skąpe stroje. Uważam się za atrakcyjną kobietę. Chcę korzystać z urlopu w pełni, a nie przejmować się tym, co naturalne – mówi Edyta.
25-latka dodaje, że aktualnie to, co ją najbardziej oburza na plaży, to mężczyźni nagrywający ją telefonem i robiący zdjęcia. – Niech się patrzy, ale zdjęcia to za dużo. To zwykłe buractwo – grzmi.
Edyta wspomina też, że gdy miała problem z akceptacją siebie, dostała wsparcie od bliskich, ale też niektórzy z jej otoczenia wbijali jej przysłowiową szpilkę. Mama sugerowała, że jej wycięte majtki od stroju kąpielowego są nieodpowiednie dla młodej matki, babcia z kolei, że nie powinna się za bardzo obnażać, gdy "ma więcej tu i ówdzie".
"Ludzie zachowują się, jakby pośladki były czymś nietypowym. Większość osób starszych zawsze komentuje, a to tatuaż, a to papieros, a to majtki nie takie" – pisze na Facebooku jedna z internautek w odniesieniu do kobiet oceniających damski outfit na plaży.
Czytaj też: #Selfcare. "Każde ciało zasługuje na szacunek. XS, XXL, z owłosieniem czy przebarwieniami"
"Ciało ma każdy i ono będzie wyglądać różnie na poszczególnych etapach życia"
– To, że kobiety tak surowo oceniają siebie wzajemnie, jest lustrzanym odbiciem tego, że tak bardzo surowo oceniają same siebie – mówi w rozmowie z nami Zofia Krawiec, artystka stojąca za instagramowym projektem "Nuerotic Girl".
Dodaje, że szczególnie denerwują ją komentarze, że wyjście w skąpym stroju kąpielowym jest aktem odwagi. – Nasze ciało się zmienia w ciągu całego życia, a nawet dnia, chorujemy, mamy problemy hormonalne. Kobiety zachodzą w ciążę, dojrzewają, co czasami łączy się z emocjonalnymi problemami i prowadzi do zaburzeń np. odżywiania. W związku z tym, mówiąc do kogoś, że jak pokazał się w stroju, to musi być odważny, bo ma niedoskonałości, jest okrucieństwem. Ciało ma każdy i ono będzie wyglądać różnie na poszczególnych etapach życia – podsumowuje.
- To jest jedno ze zwycięstw patriarchatu, że kobiety patrzą na siebie oczami mężczyzn. Widzą siebie bardziej jako rywalki, niż jako kogoś, z kim mogą się utożsamić. Dla przykładu, patrząc na starszą kobietę na plaży, mogą ujrzeć w niej siebie za jakiś czas. Podobnie na matkę czy na nastolatkę, czyli siebie z przeszłości – kwituje autorka książki "Miłosny Performans".
Psycholog Dorota Minta z kolei przytacza badania, z których wynika, że "Polki mają najniższą ocenę własnego ciała w Europie". – Nie akceptujemy się, uważamy, że mamy krzywe nogi, za szerokie biodra, za dużo zmarszczek, zbyt małe usta. Niepokoi mnie, że tak dużo mówi się o idealnej sylwetce, a dużo mniej o zdrowiu psychicznym czy kondycji intelektualnej – tłumaczy.
"Oglądamy przez dziurkę od klucza 'niestosowne' zachowania, a jednocześnie nie dajemy zgody na pokazywanie ciała"
"Po raz pierwszy w życiu odważyłam się kupić bikini ze stringami. Nie mogę się doczekać wyjścia na plażę" – pisze nam jedna z czytelniczek, w której zaszła pewna rewolucja, jeżeli chodzi o akceptację swojej cielesności. Mówi nam, że ma z tyłu głowy, że jej pośladki mogą kogoś oburzyć, podobnie, jak ostatnio odznaczające się pod bluzką sutki jednej z popularnych użytkowniczek Instagrama - Segritty, o czym pisaliśmy w WP Kobieta.
– Myślę, że jesteśmy - jako ogół - konserwatywnym społeczeństwem i nie radzimy sobie z pewnego rodzaju dualizmem. Z jednej strony tradycyjny katolicki purytanizm, brak akceptacji nagości, seksualności, a z drugiej - podziw dla gwiazd najróżniejszych reality show, które przekraczają te granice. Tak, jakbyśmy chcieli pooglądać przez dziurkę od klucza "niestosowne" zachowania, a jednocześnie nie dawali zgody na pokazywanie ciała i seksualności w życiu realnym – komentuje Minta.
– Oglądamy program, gdzie nieznające się wcześniej osoby biorą ślub, z drugiej nie akceptujemy kobiety bez biustonosza lub odsłaniającej pierś do karmienia dziecka. Myślę, że nasze społeczeństwo ciągle nie akceptuje otwartej seksualności kobiety, że ciągle nierówną miarą oceniamy obie płcie. Moim zdaniem gdzieś na początku tego zjawiska jest lęk przed oceną, poczucie niskiej wartości i obawa przed wyróżnieniem się w tłumie. Czyli jak pokazuje książka Magdy i Piotra Mieśników "Seksualne życie Polaków. Co robimy, kiedy nikt nie patrzy" - ostry seks, imprezy swingersów, płatny seks, a deklaratywny brak akceptacji dla seksualności w przestrzeni publicznej, nawet tej w bardzo delikatnej formie – kwituje ekspertka.