Łukasz Długowski wyszedł z sali w trakcie egzaminu maturalnego. Dzisiaj mówi, dlaczego tego nie żałuje
"Kiedy przyszedł mój czas, wstaję, oddaję kartkę komisji i mówię: 'Nie chcę odpowiadać' i wychodzę'' – tak wspomina swoją maturę Łukasz Długowski. Dzisiaj jest dumny ze swojej decyzji. Wie, że była przemyślana. Deklaruje, że gdy jego 13-letni syn nie będzie chciał podejść do egzaminu dojrzałości, uszanuje jego decyzję.
Wchodzisz na maturę ustną, dostajesz swój arkusz, jesteś wywoływany, a ty mówisz, że jednak nie będziesz odpowiadać. Jaka była reakcja członków komisji?
Łukasz Długowski, podróżnik, autor książki "Mikrowyprawy w wielkim mieście": Egzaminatorzy byli w szoku. Może nie byłem jakimś wybitnym uczniem, ale radziłem sobie wystarczająco dobrze. Byłem też bardzo aktywny, chętnie brałem udział w przedstawieniach szkolnych, więc byłem im znany i byli mocno zaskoczeni.
Poniosłeś jakieś konsekwencje?
Ze strony szkoły tylko pozytywne. Nauczyciele się zatroszczyli, zadzwonili do moich rodziców. Pytali, co się ze mną stało, czy dobrze się czuję.
Czyli bez telefonu do rodziców się nie obyło?
Rodzice chcieli oczywiście dla mnie jak najlepiej. Byli przestraszeni, ale przede wszystkim mnie nie rozumieli. Obawiali się, że jak nie zdam matury i nie pójdę na studia, to cały świat zawali mi się na głowę. Tłumaczyłem, że to, co zrobiłem, nie było formą buntu przeciwko szkole ani egzaminom, a raczej próbą zwrócenia na siebie ich uwagi.
Zobacz także: Matura 2020. Dariusz Piontkowski mówi o ewentualnym przecieku. Egamin będzie unieważniony?
Skoro nie udało się osiągnąć celu, to nie żałowałeś swojej decyzji?
Nie przypominam sobie, żebym miał wyrzuty. To nie była spontaniczna decyzja, a raczej taka, która długo we mnie dojrzewała, przez parę miesięcy. Nie pamiętam też, żebym się jakoś specjalnie bał. Od zawsze wiedziałem, że świat na maturze się nie kończy. Po drugie, do egzaminu mogłem podejść w późniejszym terminie, a po trzecie, byłem świadomy swojej wiedzy. Nie umniejszał mi nijak brak papierka. Mogę powiedzieć, że w jakiś sposób miałem nad tym kontrolę.
Co robiłeś podczas tej rocznej przerwy?
Na początku pochłonęła mnie praca kelnera. Do nocy biegałem między stolikami, a potem odsypiałem. Praca była moim oknem na świat, mogłem w niej spróbować win, których butelki chodziły po kilka stów za sztukę, i jedzenia, na które ludzie wydawali więcej, niż moi rodzice zarabiali w miesiąc. Wtedy zrozumiałem, o ile świat może być bogatszy i bardziej złożony. Długo tam jednak nie zabawiłem, bo pewnie nie byłem najlepszym kelnerem w historii. Spakowałem plecak i pojechałem do Francji na winobranie.
Nastolatek sam w pracy za granicą?
Faktycznie, było trochę strachu, szczególnie że miałem na dwa miesiące 360 złotych. Było ryzykownie, ale byłem już zmęczony moim nudnym i jednowymiarowym życiem w małym miasteczku pod Poznaniem. Chciałem nowych perspektyw i wyzwań. Pierwszego dnia złapałem kilka kleszczy, które musiałem sobie sam wyciągać, bo bałem się, że jak pójdę do lekarza, to od razu stracę wszystkie pieniądze.
Kolejny raz do matury podszedłeś bardziej świadomie?
Tak, wtedy zdawałem już nie z historii, a z geografii. Zdałem ją na szóstkę i postanowiłem, że będę studiować filozofię. Byłem w pierwszej dziesiątce kandydatów z najlepszymi wynikami z egzaminów. O wynikach rekrutacji dowiedziałem się na jednej z plaż na Lazurowym Wybrzeżu.
Studia filozoficzne? Rodzice byli zadowoleni?
Filozofia, szczególnie rodzicom, wydaje się najbardziej nieprzydatną i nieżyciową nauką, a jest odwrotnie. Tylko że ona jest w kontrze do naszego systemu nauczania. On kształci sobie posłusznych pracowników, a filozofia wychowuje ludzi krytycznie myślących. Czyli takich, których system nie lubi.
Mówiłeś, że nieprzystąpienie do matury nie było wyrazem buntu, a tutaj mówisz o systemie. Czy teraz sam nazwałbyś się jednak buntownikiem?
Trudno mi się dostosować do sytemu, krytycznie patrzę na to, co mi proponuje. To nie tak, że zawsze się z nim nie zgadzam, ale jeśli coś mi nie pasuje, to szukam swojej drogi. Jeśli to jest definicja buntownika, to tak, jestem nim.
Masz 13-letniego syna. A gdyby on ci powiedział, że nie podejdzie do matury?
Na pewno zapytałbym go o powody i zależnie od jego argumentów ustosunkowałbym się do tego. Natomiast jeśli moje dzieci chciałyby "złapać oddech" pomiędzy maturą a studiami, to nie miałbym nic przeciwko, a nawet bym ich do tego zachęcał. Uważam, że taki rok przerwy spędzony produktywnie, niekoniecznie na pracy kelnera, ale poznawaniu świata i siebie, może zmienić wiele w naszym życiu. Nazwałbym to rokiem na wątpliwości.
W naszej ścieżce kariery czy edukacji od dzieciaków w liceum, albo jeszcze lepiej, w podstawówce, wymaga się, żeby wiedziały, co chcą robić, nie dając im miejsca właśnie na wątpliwości. W ważnych wyborach wyborach życiowych one są ważne. I dystans.
Maturę i studia masz już za sobą, więc masz może jakieś wskazówki dla tegorocznych maturzystów? A może ich rodziców?
Maturzyści, nie bójcie się, będzie dobrze. Rodzice – nie ciśnijcie dzieciaków, one dają z siebie tyle, ile w danej chwili są w stanie dać. Nawet jeśli powinie im się noga, przekują to w coś dobrego, jeśli tylko dostaną od was wsparcie.